Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

niedziela, 21 marca 2010

Inny, ale nie gorszy (Edward Nożycoręki)

Kultura, duchowa i materialna, jest zrobiona dla ludzi przeciętnych. Wzorce życia i sprzęty codziennego użytku w niewielkim stopniu lub wcale nie uwzględniają wariantów dla ludzi o niestandardowym odczuwaniu świata, bardzo wrażliwych, wyjątkowo wysokich lub niskich, inaczej widzących kolory, leworęcznych.
A co dopiero gdy się rąk nie ma, a zamiast nich nożyce? Czułymi rękami można najpiękniej, najdogłębniej i najprawdziwiej wyrazić uczucia, bliskość i więź. Są niezbędne w poznawaniu świata i działania w nim. Jeśli jednak jest ktoś, kto ma nietypowy interfejs komunikacyjny, kto jest inny na tyle, że przy próbie zbliżenia się do innej osoby nie tylko nie może nawiązać z nią kontaktu, ale - nieintencjonalnie - rani ją i sprawia ból?
A świat patrzy i mówi: kaleka, niepełnosprawny. Wartościuje i odrzuca. W najlepszym wypadku lituje się. Zamiast, po prostu, afirmować wszelkie formy.
Jak dla mnie, miarą wartości człowieka jest jego zdolność do miłości i podejmowania odpowiedzialności. Mierząc tymi kryteriami, Edward był najbardziej ludzki ze wszystkich bohaterów tej historii. A i tak nie było dla niego miejsca w ludzkiej społeczności.
.

.

7 komentarzy:

  1. mam wrażenie, że rozumiem, co masz na myśli, ale przedstawiony przykład nie jest odpowiedni do propagowania idei. Tej przynajmniej. Filmu nie widziałem. I przed ewentualną możliwością broniłem się dotychczas i będę nadal. Wystarczyło mi zobaczyć raz zdjęcie wspomnianego bohatera, by mieć pewność, że nie chcę tego oglądać. W mojej ocenie nie można jednocześnie mieć zdrowego umysłu i wymyślać takich postaci. Wszelkiej maści szpetne mutanty powinny pozostać w umysłach i snach ich twórców. Dziwię się, że są ludzie zainteresowani propagowaniem takich wizerunków, a jeszcze bardziej dziwi mnie chęć płacenia za możliwość zapoznania się z taką "twórczością". Oglądając pierwszą część LoTR z obrzydzeniem odwracałem głowę na widok orków. Do kina udałem się tylko dlatego, że nie wiedziałem, czego się spodziewać, a w domu działało silne lobby (ogólna ocena trylogii pozostaje osobną kwestią). Widoki takie są mi równie miłe jak czaszka mielona przez wentylator chłodnicy lub oko wbijane do głowy metalową drabiną w Final Destination.
    Na swój wygląd ludzie zwykle wpływ mają niewielki, ale co innego choroba, a co innego chora wyobraźnia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Że sparafrazuję "przed-piszcę":

    W mojej ocenie nie można mieć zdrowego umysłu i nie być otwartym na inność.

    i

    Dziwię się, że są ludzie, którzy tak obrzydliwie nazywają "inność"

    i jeszcze

    bo co innego choroba, a co innego chory brak wyobraźni

    Własnymi słowy:

    Mielenie czaszki też nie jest obiektem moich zainteresowań, wbijane oko podobnież. Jednak dostrzeganie piękna w odmiennych estetykach albo szukanie tej estetyki na innych poziomach to sprawa empatii. Ot, choćby ET czy polski Przyjaciel Wesołego Diabła (swoją drogą niesamowicie podobny do Romana Polańskiego) - ich fizjonomia budzi strach na początku, może i odrazę, którą przezwyciężają bohaterowie (ciekawe, że obie te postaci nie czują odrazy do ludzkiego wyglądu). W przypadku Tolkiena i jego Goluma to sprawa wierzeń germańskich. W wielu mitach występuje tam tzw. "zesmoczenie" chciwego posiadacza skarbu.

    Z kolei w filmie "Avatar", kocie poruszanie się i ciała plemienia Na'vi od razu pobudziły moje zmysły. A sama Neytiri po kilku sekundach zaczęła działać na moje instyknty i empatyczności znacznie mocniej niż oglądane dotąd ludzkie piękności - że wspomnę choćby Liv Tayler z Władzia Pierścienia czy Maję Ostaszewską, która od lat mnie hipnotyzuje. To zupełnie nowa jakość, bo dotąd odczuwałem sympatię do różnych "innych", choćby jak to określił poprzednik "szpetnych mutantów", ale ograniczało się to do stwierdzeń, że są sympatycznymi istotami.

    Nie pomyślałeś przypadkiem szanowny m4urycy, że Ty też możesz być dla kogoś "szpetnym mutantem"? Gdyby tak pod mikroskopem Cię pokazać albo choćby w mocnym zbliżeniu Twoje oko z wypustkami włoskowatymi, bruzdami itd. też byś wyglądał na "szpetnego mutanta". Wszystko zależy od odbioru i tego co chcemy zobaczyć w owym "innym".

    Najprostsze przełożenie Avatara to kultura Indian, którzy też byli "inni" - odrażający, bo goli, zapuszczeni itd.

    A idąc dalej tym tropem - nie rozumiem tych zmarszczeń i histerycznych okrzyków na widok jakiejś poczciwej istotki z pancerzykiem czy długim nieowłosionym ogonem. Brak empatii na tym poziomie przekłada się też na relacje, choćby z ludzkim "innym" - czy to ze względu na kolor skóry, wyznanie, seksualność, czy nawet muzycznej subkultury.

    Czytając komentarz m4urycego od razu zaświtał mi pewien znany utwór Andrzeja Bursy. Nie bierz tego do siebie, bo zacytuję go z uśmiechem wcale nie szyderczym:

    Pantofelek

    Dzieci są milsze od dorosłych
    zwierzęta są milsze od dzieci
    mówisz że rozumując w ten sposób
    muszę dojść do twierdzenia
    że najmilszy jest mi pierwotniak pantofelek

    no to co

    milszy mi jest pantofelek
    od ciebie ty skurwysynie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Alanie Rudawy, dzięki, bo ja już nie wiedziałam jak zacząć rozmowę z M4urycym. Dla mnie ocenianie kogokolwiek po wyglądzie zewnętrznym jest postawą tak absurdalną, że nie wiem za bardzo jak z nią polemizować. Pierwszeństwo etyki przed estetyką, wnętrza przed powierzchownością jest axjomatem, który z natury swej jest nieredukowalny.

    Na mojej dzielni lokalny establishment produkuje istoty, które wyglądają i zachowują się gorzej niż orkowie, ich iloraz inteligencji chyba też jest niższy. Istoty te mają obywatelstwo, bierne i czynne prawo wyborcze, zdolność do czynności prawnych i przyznane świadczenia społeczne. I chyba są bardziej szkodliwi, estetycznie, etycznie i społecznie, niż owe "wytwory chorej wyobraźni". Nie chowa się ich jednak do szafy.

    Oceniać kogoś zanim się go pozna - to utrata możliwości.

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tylko założyłem, że postać Edwarda nie jest postacią autentyczną (przyznając się do nieznajomości fabuły) i napisałem, że nie jest to akceptowana przeze mnie forma prezentowania odmienności. Pewnie jestem mniej od Was tolerancyjny i otwarty, ale w tej wypowiedzi mówiłem tylko o otwartości (a konkretnie jej braku) na _wymyślone_ twory rażąco sprzeczne z moim poczuciem estetyki.
    Może użycie słowa "mutanty" zasugerowało, iż mam na myśli postaci mnie podobne, ale z jakichś względów zmienione zewnętrznie. Nie. Miałem na myśli tylko i wyłącznie twory wymyślone.
    Mam świadomość, że nawet nie pod mikroskopem mogę wydać się komuś szpetny - to kwestia indywidualnego poczucia estetyki, ale na swój naturalny wygląd, czy w zdrowiu, czy w chorobie, wpływ mam raczej niewielki, natomiast twórcy na wygląd wymyślanych postaci ten wpływ już mają...

    Jeśli nawet nie z założenia, to z doświadczenia wiem, że pierwsze wrażenie (często oparte wyłącznie na wyglądzie zewnętrznym) może drastycznie różnić się od nastawienia do osoby, gdy się ją pozna. Po co jednak w tak udziwniony sposób ukazywać ten kontrast? Wy może powiecie: żeby nawet taki m4urycy to zrozumiał. Ja mówię: żeby szokować jak najbardziej pokręconym wymysłem, bo skoro ludzi ciekawi zgnieciona przez koło autobusu czaszka, to może i ten film, powodowani podobną ciekawością, obejrzą, choć fabuła sama w sobie by ich nie skusiła.

    A na korzyść Jacksona przemawia to, że tych szpetnych mutantów nie umieścił w materiałach promocyjnych (a przynajmniej nie tych, które dotarły do mnie) - mam na myśli władające mieczami istoty walczące otwarcie przeciw "naszym".

    OdpowiedzUsuń
  5. Co zaś się tyczy Avatara, to akurat wygląd plemienia Na'vi nie godził w moje poczucie estetyki. Wprost przeciwnie.
    A godzą postaci z filmu Wrong Turn 2: Dead End.
    Trzeba było raczej obejrzeć Edwarda. Pewnie tak.

    OdpowiedzUsuń
  6. I jeszcze jeden wniosek, który przyszedł mi do głowy dziś. Kierowni szlachetnymi pobudkami chyba wpędziliście się w pułapkę i ustawiliście w zdecydowanej opozycji, choć niekoniecznie musimy mieć odmienne poglądy. Odnieśliście pewnie wrażenie, że wyrażam krzywdzącą opinię na temat postaci i być może oceniam na podstawie wyglądu otaczający mnie świat, a w szczególności ludzi. Postać Edwarda jest Wam znana i przez ten pryzmat (jeśli w ogóle) dokonujecie jej oceny.

    Tymczasem prezentując grupie ludzi podobizny różnych osób, przy czym niektórych kończyny zwieńczone byłyby nożami, tarczami od szlifierki kątowej lub innymi nienaturalnymi zakończeniami, niejednokrotnie (jestem o tym przekonany) dało by się usłyszeć zwrot "a co to za mutant?". Podobnie pokaleczona twarz jest powszechnie uważana za twarz oszpeconą. Szpetny mutant wydaje mi się więc nadal określeniem adekwatnym do prezentowanego wizerunku. Nieco tylko inaczej wygląda przecież Freddy Krueger.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej M4urycy,
    mi nie chodziło by się ustawić w opozycji. Mnie tylko smuci fakt że można tak oceniać, nawet wymyślone postaci. Bo jeśli odrazę budzi w nas "mutant" na ekranie, to jak zareagujemy na osobę o niestandardowym wyglądzie, sposobie komunikowania się czy rozumienia świata, jeśli spotkamy ją w realnym życiu? Czy będziemy się brzydzić człowiekiem który np. ucierpiał w wypadku?

    Porównanie Edwarda do jakichś krwawych jatek jest dla mnie dziwne, mam na nie dużo mniejszą tolerancję niż przeciętny człowiek, a Edward mnie nie brzydzi, bo jest dobry. "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu".

    OdpowiedzUsuń