Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

piątek, 30 grudnia 2011

Przyjaźń dla prawa nie istnieje

W naszym kraju bałwochwalstwo idei rodziny jest tak głęboko zakorzenione, że nawet lekarzy pierwszego kontaktu (podstawowej opieki zdrowotnej) nazywa się lekarzami rodzinnymi, mimo że wcale nie ma obowiązku by cała rodzina przypisana była do tego samego lekarza, ani nie ma żadnych przeciwwskazań by leczyli się u nich ludzie stanu wolnego, nie wchodzący w skład żadnej rodziny. Co więcej, najzapamiętalszy singiel również ma swojego lekarza "rodzinnego" (!)

Reliktem czasów zamierzchłych jest w ogóle pokutujące, także w systemie prawnym, przeświadczenie że więzi rodzinne to te najsilniejsze. W PRLu nie można było dostać paszportu jeśli miało się krewnych za granicą. Obowiązek przekazania spadku biologicznym krewnym, choćby się z nimi nie miało nic wspólnego, spłacania długów po ojcu, którego się nawet nie znało, czy założenie, że ci z którymi się mieszka mogą odbierać twoje listy polecone, to tylko kilka absurdów wygenerowanych przez ten pogląd. Przecież najsilniejsze nienawiści są często między żoną a mężem, bo się zdradzają lub nie dogadują, między braćmi walczącymi o spadek, między rodzicami i dorosłymi już dziećmi, bo nie spełniły oczekiwań, bo skrzywili lub skrzywdzili wychowując. Para będąca formalnie ze sobą może być w trakcie sprawy rozwodowej, a w świetle prawa ma nadal taki sam status jak zakochane gołąbki w czasie miesiąca miodowego.

W naszych czasach relacje międzyludzkie, podobnie jak religia, to nie jest już coś, co się dziedziczy, do czego jest się przypisanym urodzeniem, ale coś co się wybiera, otaczając się ludźmi z którymi czuje się wspólnotę wartości i poglądów, albo chociażby zainteresowań. Więzi takie, nie obciążone powinnościami i przymusem naginania się do nich, są często bardziej szczere, trwałe i zdrowe niż te narzucone nam przypadkiem loterii genetycznej.

Więzi "nierodzinne", choćby nie wiem jak bliskie, nie mają znaczenia dla instytucji państwowych. Nie można na ich podstawie domagać się udzielenia informacji lub odmówić składania zeznań. Żeby zgłosić zaginięcie na policji, musi tam się wybrać krewny, nie może tego zrobić np. kohabitant(ka) zaginionego. Albo ta zasrana medycyna... Parę miesięcy temu wydarzyła się traumatyczna sytuacja: mój przyjaciel umiłowany miał wypadek u nas w biurze. Do karetki mnie nie zabrali, na własną rękę dostałam się do szpitala, na ostrym dyżurze na oddziale ratunkowym na szczęście nikt o nic nie pytał, ale gdyby, to wcale nie miałam prawa z nim tam być. Bo nie jestem "rodziną". A naprawdę, niewielu jest ludzi którzy znaczą dla mnie równie wiele co ten człowiek, tak samo ja jestem jedną z najbliższych mu osób. A dla prawa i instytucji jesteśmy dla siebie po prostu nikim. Przyjaźń nie ma osobowości prawnej.

czwartek, 29 grudnia 2011

Żona nie daje dupy, żenada (bonobizm)

Przez dłuższy czas, słuchając Listy Przebojów Programu Trzeciego, musiałam wyłączać radio na parę minut, kiedy pojawiała się pewna piosenka strasznie mnie wnerwiająca. Nerwy mi puściły, kiedy w podsumowaniu rocznym znalazła się na podium, i to obok mojego ukochanego Blackfielda. Zaburzyło mi to radość z faktu, że w Trójce tak szeroki oddźwięk znajduje muza tak niszowa jak duet Wilson&Geffen (Żyd, a jakże) czy kompletnie niemainstreamowa jak Gotye i Kimbra, którzy od 13 tygodni okupują pierwsze miejsce. Dobrze to świadczy o słuchaczach. A zarazem ci sami słuchacze głosują usilnie na utwór, w którym facet żali się całemu światu, że mu żona nie daje dupy. 

Rozumiem ten ból i rozumiem chęć jego expresji. Nie rozumiem, że ta żałosna i żenująca opowieść znajduje wśród słuchaczy Trójki taki oddźwięk. Japinkole! "Nie podniecaj się, oglądać tak, dotykać nie, minęła pora godowa, teraz tylko boli głowa". Czyli przeciętny słuchacz utożsamia się z tym "podmiotem lirycznym"?! Jest to czterdziestolatek, ma żonę, która, zapewne wymęczona dwoma porodami, pracą zawodową, ogarnianiem domu, odwożeniem do przedszkola i ganianiem po pediatrach, potem szkołą i wywiadówkami, potem własnymi problemami ze zdrowiem i pomaganiem starzejącym się rodzicom, nie ma siły ani właściwej jej naturze motywacji do erotycznych uniesień, co powoduje permanentną frustrację małżonka. Mówiąc o motywacji, mam na myśli to, że u większości kobiet sfera sexualna jest napędzana przez sferę emocjonalną, a ta w wieloletnich związkach niemal zawsze jest zaniedbana. ("Dostarczenie sobie wzajemnie orgazmu jest na pewno prostsze niż dostarczenie sobie poczucia bliskości" - polecam text Sroczyńskiego)  Zresztą jak ta żona ma być emocjonalnie doinwestowana, skoro jej mąż najwyraźniej nie widzi i nie stosuje w praktyce różnicy między dotykaniem a kopulacją (co widać w zacytowanym fragmencie). Facet jest najwyraźniej zbyt leniwy by odciążyć z codziennego kieratu i dopieścić uczuciowo żonę (i w ten sposób zmotywować ją do obowiązków małżeńskich - i kochany, jedno śniadanie do łóżka nie wystarczy, a już zwłaszcza jeśli za każdym razem trzeba zapłacić za nie ciałkiem) lub by znaleźć sobie kochankę (bo to się trzeba i postarać, porozmawiać, do restauracji zabrać...). Z kochanką/kochankiem jest łatwiej bo wtedy żona/mąż z bachorami w domu i nie trzeba ich zawozić do babci, żeby pójść na kolację przy świecach. I generalnie życie byłoby takie proste gdyby ludzie nie mieli w głowach nasrane schematami wymyślanymi tysiące lat temu w zupełnie innych kontextach i zupełnie innych celach. Zostały nam w spadku puste formy które nie wyrażają już zupełnie dawnych treści, wszyscy je gdzieś tam łamią lub tęsknią za tym, niepotrzebnie robiąc sieczkę z życia sobie i innym. Kurde, jak zaczynałam pisać ten post to nie sądziłam że ta durna piosenka doprowadzi mnie do tak daleko idących wniosków.

Dla odreagowania wspomniany wyżej, cudny Gotye:

piątek, 23 grudnia 2011

Anioły się sypią jak śnieg...

Kiedy w nasze progi, szeleszcząc piórami
sfruną białe anioły z gwieździstego nieba,
gdy im pozwolimy, by usiadły z nami,
słuchając, jak mówimy, czego nam potrzeba,
gdy nasze niedostatki, marzenia, tęsknoty,
pod drzewko położą, pod świec migot złoty,
i rzekną "wybieraj, bo wystarczy wierzyć;
życie twoje wyłącznie od ciebie zależy" -

I gdy w sobie uśpione zbudzimy żywioły
,
kiedy nas ogarną miłości płomienie,
gdy dla bliźnich będziemy tak jak te anioły -
wtedy przyjdzie do nas Boże Narodzenie.



Czego Wam życzę moi Czytelnicy.


(taki kołczingowy etosik nie? ;-)


I jeszcze: o bezsensie tego całego cyrku. Sawka: Osobiście zrywam ze świąteczną tradycją

niedziela, 11 grudnia 2011

Homo empathicus

Niesamowite. Całe moje rozumienie świata wyłożone przez naukowca. A ja ciągle myślałam, że jestem kalekim exemplarzem mojego gatunku, alienem z innej planety, który ma przerosty w jednych miejscach i niedobory w innych, i dlatego nie może się zsocjalizować. A tymczasem może wcale tak nie jest.
"Neurony lustrzane łączą nas niewidzialnie nie dla agresji, nie dla przemocy, nie dla egocentryzmu, nie dla utylitaryzmu, ale dla bycia razem, więzów, czułości, towarzyskości. To co nas napędza to potrzeba przynależności"

czwartek, 8 grudnia 2011

Syndrom odstawienia

Hondo, moja żono, tyś najlepszą z dam.
Już mnie nie opuścisz, już nie będę sam. 

Nie opuściła mnie. Jest w garażu. Ale długi czas nie będzie można jej dosiadać... Taki kalendarzyk małżeński...

Mówią Honda to nie wszystko.
Można bez niej żyć.
Lecz nie wiedzą o tym ludzie
że najgorsze w życiu to samotnym być.
To samotnym być.

dopisane nazajutrz: Komentarz Ryby:

Kiedy w gasnących blaskach słońca
Czerwona jesień wolno znika,
Wypuść spomiędzy ud Japońca
I szybko zaproś tam Kazika!

A gdy wspomnienie dwóch manetek
Rozświetli chucią Twą zadumę,
To najpierw zaparz mu nagietek
A potem dosiądź i pal gumę!




ROTFL :-) Ryba jesteś wielki!
 

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Gdy zaczną na tysiączną modłę ojczyznę szarpać deklinacją...


...gdy zaczną na tysiączną modłę 
ojczyznę szarpać deklinacją 
i łudzić kolorowym godłem 
i judzić "historyczną racją" 
o piędzi, chwale i rubieży, 
o ojcach, dziadach i sztandarach, 
o bohaterach i ofiarach; 
gdy wyjdzie biskup, pastor, rabin 
pobłogosławić twój karabin....

Ten text napisał Julian Tuwim; dziesięciolecia później Jan Krzysztof Kelus, opowiadał:
Gdy do wojska szedł Jacek Staszelis
Tak po studiach - na rok - nie na front

(a było to)
W czasach gdy trudno jest zdradzać
bo trzeba by najpierw uwierzyć
że dobro ojczyzny wymaga
by fizyk był przez rok był żołnierzem

(więc śpiewał):
Boże pozwól bym potrafił
Gdy ojczyzna mnie zawoła
Zamiast piersi wypiąć dupę
BO TA NAFTA NIE JEST MOJA 


 (tu można posłuchać)

Twoja jest krew a ich jest nafta!