Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

niedziela, 24 maja 2009

Ministranci zakatowali geja...

Matthew Shepard (1976-1998)

Skąd ta absurdalna nienawiść? W przypadku prokreacjonistycznych katolików czy muzułmanów jeszcze da się ją uzasadnić - wpisuje się ona w generalny resentyment wobec osób, które z sexu czerpią przyjemność i nie traktują go jedynie jako narzędzie rozpłodu. Skąd więc ona u spełnionych sexualnie, myślących mężczyzn? Dziuny twierdzi, że to mechanizm socjobiologiczny - ewolucja sprzyjała postawie likwidowania tych, którzy korzystają z zasobów (pożywienia, kryjówek) a nie przenoszą dalej genów populacji.
Pewien spotkany dawno temu człowiek opowiadał, że gdy okazało się iż wiozący go stopem kierowca jest homosexualistą, przeraził się tak iż chciał wysiadać w czasie jazdy. Zastanowiło mnie - dlaczego się bał? Może to jest tak, że dla mężczyzny przebywanie w towarzystwie osoby, dla której jest się potencjalnym obiektem sexualnym, a zarazem która jest fizycznie równie silna lub silniejsza, jest sytuacją nie do zniesienia, bo oznacza brak lub utrudnienie kontroli. Zaś dla kobiety taka sytuacja jest czymś normalnym. W każdej chwili może ona być zmuszona do sexu, bo większość mężczyzn jest silniejsza od większości kobiet. To by też tłumaczyło fakt, że mężczyźni z reguły nie brzydzą się lesbijkami - wręcz przeciwnie, sex między kobietami jest dla nich wręcz interesujący, stąd występuje jako częsty motyw w pornografii skierowanej do mężczyzn. Wszak każdą kobietę, a szczególnie nie posiadającą partnera-obrońcy lesbijkę, można zgwałcić. A zaraz potem jej koleżankę. Mężczyzna ma kontrolę, nie ma się czego bać.
Oczywiście, te wszystkie mechanizmy są podświadome. Jakiż zresztą macho przyznałby się do strachu. A strach jest motorem nienawiści. Nie potrafi zaakceptować w sobie słabości - nienawiść przenosi na jej źródło.
Nienawiść, która sprowadza śmierć każdego roku na kilkadziesiąt osób w samych tylko Stanach, nie licząc krajów islamu, gdzie zamiast kolesi z nożami i bejzbolami robi to państwowy szariat. Zbrodnie te są zazwyczaj niezwykle brutalne, sprawcy dbają o to, by ich ofiary cierpiały nim umrą, a Matthew Shepard, zakatowany przez parafialnych aktywistów, twierdzących że zrobili to, bo "Bóg nienawidzi pedałów", to jedna z wielu podobnych ofiar*. W Polsce można, jak Roni Kalinowski, zostać zatłuczonym na śmierć kuflem do piwa za sam fakt brania gejów w obronę. Jeśli ktoś twierdzi, że jest niewinny, bo "tylko nienawidzi, ale nie zabija", myli się. To te małe fale nienawiści wytwarzają określoną atmosferę wobec homosexualnych osób i gdzieniegdzie zbierają się w burze, w których tracą życie konkretni ludzie. Nie tylko przez zabójstwa, ale i z własnej ręki, nie mogąc wytrzymać klimatu jaki powstaje wokół nich w rodzinie i społeczeństwie. Jeden z ludzi mi najbliższych próbował z tego powodu odejść. Dlatego każda indywidualna homofobia tak mnie boli. Bo każdy, kto nienawidzi, jest tych śmierci w małym, ale realnym stopniu współwinny.

Tori śpiewa dla Matthew:
Go to bed
The priests are dead
Now no one
Can call you bad




*Sprostowanie (21 czerwca) Ta informacja - o religijnych korzeniach homofobii morderców - znaleziona na polskim necie, nie znalazła potwierdzenia w żadnym z amerykańskich źródeł, do których dotarłam. Niemniej, po morderstwie przedstawiciele odłamu kościoła baptystów wielokrotnie organizowali demonstracje poparcia dla tego nieludzkiego czynu (o czym też pisałam).

poniedziałek, 4 maja 2009

Człowiek został w Górach...

.
Jak ciche są te góry, gdy leżą pod śniegiem,
zaszyte w biały całun kosówkowym ściegiem!
Choć nieżywe na pozór, są tylko w letargu.
Czasem wstrząsną się, z piersi zrzucą stosy piargów
i przeciągną się we śnie.
Wówczas jak garść liści
spadają z nich najlepsi, najpierwsi turyści...
(Jasnorzewska)
.



Piotr Morawski nie wróci już z Himalajów. W czasach, kiedy chodzenie po górach przestało być szlachetną rywalizacją z własną słabością i drogą do odnalezienia sensu, a zamiast tego stało się towarem i "zaliczaniem" (tak jak w liceum "zalicza się dziewczyny"), tacy ludzie są niesamowicie potrzebni. A jest ich tak bardzo niewielu.

2006 Annapurna:
„Piotr Morawski i Piotr Pustelnik po przejściu przez szczyt wschodni góry (8010 m n.p.m.) zatrzymali się, bo podjęli decyzję o ratowaniu życia tybetańskiego himalaisty Lou Tse, który na wysokości utracił wzrok.”
2006 Broad Peak:
„Do ataku z obozu III na wysokości 7200 m n.p.m. himalaiści wyruszyli we trójkę, razem z Piotrem Morawskim. Na wysokości 7900 m n.p.m., na przełęczy, ekipa napotkała bardzo osłabionego - w stanie deterioracji wysokościowej - Austriaka. Piotr Morawski sprowadził go do obozu III. 9 lipca o godzinie 12.00 czasu lokalnego Piotr Morawski zdobył samotnie, drogą pierwszych zdobywców, główny szczyt Broad Peak.” (wspomnienie na stronie PZA)

W górach najwyższych uczestnicy komercyjnych i wyczynowych wypraw zazwyczaj nie zaryzykują być może jedynej szansy na "zdobycie szczytu", by komuś pomóc. Kiedy mają do wyboru - z jednej strony swoją sławę, dziesiątki tysięcy dolcy wydanych na sprzęt i przygotowania, a z drugiej czyjeś życie - zdarza się wybierają to pierwsze.

Szczytów się nie zdobywa. Nie można ich posiąść. Niektórzy tylko otrzymują od nich łaskę na-szczyt-wstąpienia. Na chwilę, na minutę, kilka, kilkanaście. Wszak gdyby zostali na szczycie, tam powyżej siedmiu tysięcy, nie przeżyliby nocy.

Mówimy z przyzwyczajenia
że on szczyt zdobywa

Podczas gdy
zawieszony między szczytem
a skalną półką
dla paru stóp
on
zdobywa
samego siebie


Popłoch swojej wyobraźni
kruchość swojego ciała
ubogą chwytność
rąk i nóg

Zdarza się
że zdobywa wszystko w sobie
na zawsze

Wtedy krzyżyk w czarnej ramce
w gazecie
wtedy dzwon żałobny
w zbytecznym dla niego powietrzu

I żadnego echa w górach

(Jan Huszcza, Taternik)


Góry nie są z życia. Góry to śmierć. Ale zarazem to najdotkliwsza tęsknota, która nie pozwala przez-góry-wybranym pozostawać zbyt długo w dolinach. Doliny i równiny działają na nich podobnie, choć wolniej, jak przebywanie w "strefie śmierci". Zabijają ich.

____________________________________________________________

Możesz pomóc Rodzinie Piotra

_____________________________________
____________________________________

piątek, 1 maja 2009

Tulenie dzieci a postęp moralny w kulturze Zachodu

Alan od 14 miesięcy zabija mnie swoim niespaniem. W poradnikach typu "rozwiążemy wszystkie twoje problemy" twierdzą, że takie zachowania to wina rodziców, że "nauczyli", "przyzwyczaili" dziecko do takich zachowań. "Jeśli dziecko się budzi a ty je przytulasz / bierzesz na ręce /dajesz pić to nagradzasz je za to że cię obudziło czyli to utrwalasz". Sugerują więc żeby dziecko tresować jak psa pawłowa. Ciągnąc wg tego paradygmatu: jeśli dziecko się budzi i się boi, coś je boli albo chce mu się pić, to należy je ukarać za to że ma/wyraża potrzebę picia, przytulenia albo bezpieczeństwa i nie zaspokoić jej. Supermądre poradniki piszą żeby coraz dłużej pozwolić dziecku cierpieć, tabelki podają ile minut przy których obudzeniach w które noce mamy je zostawić samo z jego dyskomfortem. A taki niemowlak jeszcze nie zdążył się nauczyć, że jego ból, niewygoda, tęsknota w końcu minie. Dla niego ta chwila trwa wiecznie. Szkoda, że durnowate xiążki nie piszą, jak dzieci w ten sposób traktowane funkcjonują po latach. Jakie mają nerwice i depresje, jakie zaburzenia poczucia bezpieczeństwa, skoro rodzice zostawiali je same z ich bólem.

Ja nie mówię, że jakaś bardzo cierpliwa jestem. Przeciwnie, dostaję kota jak mały wrzeszczy. Ale doradzanie takich zachowań na zimno, z premedytacją, w wymóżdżony sposób nie staje mi we łbie.

Mam taką teorię, że postęp moralny ludzkości w ostatnich czasach bierze się stąd, że dzieciom coraz więcej poświęca się uwagi, coraz poważniej traktuje ich podmiotowość i one się w ten sposób uczą empatii. Skoro otoczono je miłością i współczuciem, to i one to potrafią. A postęp moralny w naszej kulturze polega na otaczaniu empatią i czynieniu przedmiotem etyki coraz szerszych kręgów "innych". W czasach biblijnych "bliźni" to był mężczyzna z tego samego narodu. W kolejnych stuleciach odkrywano że inne nacje i religie to też ludzie, że Murzyni to też ludzie (niewolnictwo zniesiono w XIX wieku), że ludźmi są też Żydzi, kobiety (prawa wyborcze w jednym z kantonów w Szwajcarii przyznano w 1991r!), dzieci (odkrycie podmiotowości dziecka nastąpiło dopiero na początku XX w., oczywiście w Skandynawii...). Teraz coraz więcej ludzi zauważa potrzebę otoczenia moralną ochroną zwierząt, i podobnie jak w XIX wieku postulującego prawa wyborcze kobiet Mickiewicza, "normalni ludzie" mają ich za wariatów.