Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

wtorek, 24 lipca 2012

Szkoła jest po to by skończyć szkołę... (don't be fool, quit the school, 4)

Hogwart, Szkoła Magii i Czarodziejstwa. Pierwsza lekcja Dolores Umbridge z klasą Harry'ego Pottera. Nowa nauczycielka, zainstalowana w szkole manualnie przez ministra, przedstawia program swoich zajęć:
- Od teraz będziecie brać udział w starannie zaplanowanych, zaaprobowanych przez Ministerstwo lekcjach obrony przed czarną magią. Słucham?
- Tu nie ma nic o używaniu zaklęć obronnych?
- Używanie zaklęć? No cóż, nie potrafię sobie wyobrazić dlaczego mielibyście używać zaklęć w mojej klasie. 
- Nie będziemy używać magii?
- Będziecie się uczyć o zaklęciach obronnych w bezpieczny, pozbawiony ryzyka sposób. 
- I na co to komu? Jak zostaniemy zaatakowani, to nie będzie pozbawione ryzyka!
- Uczniowie mają podnosić rękę jeśli chcą coś powiedzieć na mojej lekcji! Taki jest pogląd Ministerstwa, że wiedza teoretyczna będzie wystarczająca abyście zdali egzaminy, które, koniec końców, są tym, o co chodzi w szkole. 
- A jak teoria ma nas przygotować na to, co jest poza szkołą?
- Moja droga, poza szkołą nic nie ma.

To jest właśnie to, co tłumaczyłam kiedyś zadufanym w sobie przedstawicielom miejskiego wydziału oświaty na spotkaniu przedstawicieli IT, miasta i szkolnictwa. Ludzie z biznesu od dwóch godzin mówili, że szkoła i uczelnia nie tylko nie daje absolwentom wiedzy zawodowej, i że z tym się już pogodzili, że pracowników szkolą sami; ale nie daje im nawet wiedzy ogólnej o świecie, znajomości języka, orientacji czym jest PIT a czym VAT. Pani urzędniczka zabrawszy głos wygłosiła najpierw obowiązkową laudację na temat dyrektorki wydziału (tak jak kiedyś w każdej pracy naukowej musiał być co najmniej jeden cytat z Lenina) i powiedziała, że przecież szczecińska oświata ma wspaniałe osiągnięcia, bo uczniowie wygrywają olimpiady i dostają dobre stopnie z examinów końcowych. Wstałam wtedy i mówię, że funkcjonariusze oświaty nie wychodzą z zamkniętego pudełka swych szkół: przekazują szkolną wiedzę, którą sprawdzają szkolnymi examinami i wystawiają za to szkolne stopnie. A potem taki kandydat wychodzi na zewnątrz i oblewa examin życia na pierwszej rozmowie kwalifikacyjnej: nauczył się bowiem mnóstwa rzeczy, ale nic, co by mu się przydało w życiu.
Ale zdał był maturę, bo o to chodzi w szkole. A poza szkołą nic nie ma. Ta powyższa scena z "Zakonu Fenixa" jest genialna.

I jeśli ktoś ma wątpliwości, to musi podnieść rękę, żeby móc je wyrazić. W razie czego, nie udzieli mu się głosu. Regulamin: pkt 1. - nauczyciel ma zawsze rację. Pkt 2. Gdyby nie miał racji, patrz pkt. 1.

Poza szkołą nic nie ma. Poza Kościołem nie ma zbawienia. Poza Matrixem nic nie istnieje, a on bardzo się stara, by zniewoleni przez system nie dowiedzieli się o tym. Pisałam już o tym tutaj.


Harry tłumaczył to potem na pierwszym spotkaniu Armii Dumbledora - grupy uczniów, których podjął się sam uczyć praktycznej obrony przed czarną magią:
- Stawienie czoła temu w prawdziwym życiu jest inne niż w szkole. 
W szkole, jeśli popełnisz błąd, możesz po prostu spróbować zaliczyć jutro. 
Ale na zewnątrz... jeśli jesteś o krok od śmierci, bo ktoś chce cię zabić.... albo patrzysz, jak przyjaciel umiera na twoich oczach... Nie macie pojęcia, jak to jest. 


W naszych realiach na szczęście nie jest aż tak drastycznie. Nie chodzi o śmierć, ale o życie. By szkoła spełniała hasło tak dumnie widniejące na budynku rektoratu US: "Uczymy się dla życia, nie dla szkoły". Wypisane jest po łacinie, i dobrze, bo chodnik w tym miejscu byłby obsikany ze śmiechu, gdyby ludzie to rozumieli. Z takiego naprawdę gorzkiego śmiechu.

Szkolnictwo ogólne na poziomie podstawowym i średnim, takie jak je teraz mamy, powstało dwieście lat temu by wyposażać młodzież w wiedzę potrzebną do życia. I skostniało w ministerialnie-zaakceptowanym schemacie. Świat zmienił się od tamtego czasu drastycznie, a dzieci nadal walą pamięciówę: historia... geografia... biologia... O podstawach prawa pracy uczą się w inspektoracie lub w sądzie, proste podatki i PIT robi za nich xięgowa której muszą płacić, bo nie nauczyli się tego w szkole. Wybór kredytu robi za nich biuro finansowe, oczywiście nie za darmo. Jeśli potrafią znaleźć informacje w internecie, a potem je ocenić i zweryfikować, to na pewno nie jest zasługa ich nauczycieli. Świat w którym funkcjonują na codzień ogarniają przy pomocy płatnych specjalistów, ale w szkole zajmowali się stolicami krajów latynoamerykańskich i układem krwionośnym żaby.

Przyjaciółka, xięgowa, mówiła mi że praktykanci z US, po 4 latach studiów na kierunku rachunkowość, przychodzą do kancelarii podatkowej na praktyki i nie tylko nie potrafią xięgować. Oni nie potrafią nawet liczyć procentów.

Źródło: Demotywatory

niedziela, 22 lipca 2012

Tworzyć, czy zakuwać? (Don't be fool, quit the school, 3)

Joanna Newsom
And I go where the trees go
And I walk from a higher education

And it beats me, but I do not know
It beats me but I do not know
I do not know
 

I podążam ścieżkami drzew
I odchodzę od wyższego wykształcenia

To uderza we mnie, ale ja o tym nie wiem,
uderza we mnie, ale o tym nie wiem,
nie wiem o tym


Joanna Newsom
Joanna Newsom. Najwspanialsza śpiewaczka-harfistka. Porzuciła studia, by zająć się swoją muzyką. I chwała jej za to. Że nie dała się zmanipulować, temu pobrzmiewającemu w cytowanej piosence głosowi rozsądku czy rodzica, który jej mówił, że to co robi, robi ze szkodą dla siebie. Jej decyzja była z pożytkiem dla ludzkości, dla nas, dla ogólnie pojętej kultury światowej. Bo dzięki temu, że nie marnowała czasu na uczelnię, miała go więcej by tworzyć, a my teraz możemy doznawać extazy na jej koncertach, słuchając jej płyt. LP "Milk-eyed mender" ukazał się, gdy miała 22 lata.

Steven Wilson (Blackfield, Porcupine Tree)
Moja największa miłość muzyczna obecnie to Blackfield, czyli duet Steven Wilson - Aviv Geffen. Przepiękna mroczna dusza, Steven Wilson, znany najbardziej jako założyciel Porcupine Tree, wokalista, gitarzysta i autor utworów tego zespołu, jest samoukiem. Samodzielnie nabył biegłości w grze na gitarze, klawiszach, harfie i kilku innych instrumentach, w inżynierii dźwięku, produkcji muzycznej, a ja nie wyobrażam sobie mojej audiosfery bez tych cudowności, które wyszły spod jego ręki.

Joseph Gordon-Levitt
Joseph Gordon-Levitt. Na scenie od czwartego roku życia. Grał w filmach nieprzerwanie jako dziecko, nastolatek, dorosły. Mając lat 23, rzucił studia na Colombia University, by się znów skoncetrować na pracy w filmie. I chwała mu za to; po paru latach ograniczonej aktywności, właśnie gdy odszedł z uczelni, stworzył wspaniałą rolę w przerażającym Misterious Skin, a zaraz potem jeszcze lepszą w Brick. Fascynujący jako aktor i jako człowiek. Potrafi przekonywująco zagrać KAŻDY charakter. Jak dla mnie największy wymiatacz aktorstwa ever.

Jacek Dukaj
Jacek Dukaj - godny następca Stanisława Lema, mistrz science-fiction. Ma 38 lat, a stworzył już niesamowitą ilość najwyższej próby xiążek. Studiował na UJ, ale szybko przestał, i chwała mu za to. Gdyby tracił czas na uczelniane pierdoły, być może mielibyśmy o kilka jego arcydzieł mniej. A nie wyobrażam sobie mojej logosfery bez "Katedry", "Perfekcyjnej Niedoskonałości" i reszty.
Tomek Bagiński i ja :-)
foto: Tomasz Świerczyński, Luminance Studio (dzięki!)
"Katedra" Jacka Dukaja zainspirowała Tomka Bagińskiego do stworzenia animowanej "Katedry". Film, który przez trzy lata chłopak z Białegostoku samodzielnie robił po pracy na firmowych kompach, w którym cała animacja powstała dzięki niesamowitej wytrwałości jednego człowieka, zdobył nagrody na branżowych przeglądach i został nominowany do Oscara. A dla mnie był najbardziej wstrząsającym, najdogłębniej poruszającym artystycznym przeżyciem jakie kiedykolwiek zostało mi dane. Więc chwała tobie, Tomku Bagiński, że rzuciłeś stołeczną polibudę by zająć się robieniem filmów.


Łona. Fot. Pacia

Łona, i tobie chwała za to, że nie posłuchałeś mamy, której perswazje przytoczyłeś w piosence Raperzy są niedobrzy:

Słuchaj co mówię , przecież jestem twoją matką
Nie zaprzeczysz faktom, to najzwyklejsze szczeniactwo

Rzuć to, zajmij się wreszcie edukacją
Synu, zajmij się czymś, słyszę codziennie od nowa
A ja nie narzekam mamo na brak zainteresowań
Cieszę się, widząc twoją troskę o moją przyszłość
To nie jest sposób mamo, by nawiązać dialog
Jeszcze nikomu się to siłą nie udało
Porozumienia zero
Stosunki między nami, jak 10 lat temu między jedną i drugą Koreą

Dzięki twej asertywności i sile woli mamy dziś w szczecińskiej i polskiej kulturze zbiory najcelnieszych i najgenialniej wyrażonych obserwacji psychologicznych i społecznych - twoje płyty. (Tutaj pisałam już za co kocham Łonę - za geniusz i skromność, za złośliwość i delikatność...)


Na koniec jeszcze raz przepiękna Joanna:

And you laws of property
Oh, you free economy
And you unending afterthoughts
You could've told me before

Never get so attached to a poem

You forget truth that lacks lyricism
Never draw so close to the heat
That you forget that you must eat.


I wy, prawa własności,
ty, wolny rynku,
i wy niekończące się reflexje a posteriori
trzeba było mi wcześniej powiedzieć

Nigdy nie przywiązuj się tak do wiersza
by zapomnieć prawdę pozbawioną liryzmu
nigdy nie daj się wciągnąć w żar
tak bardzo że zapominasz że musisz jeść.

Jak widać na powyższych przykładach, da się mieć co jeść tworząc z pożytkiem dla ludzkości sztukę najwyższej klasy, nie ukończywszy jednakowoż w tym celu ostatniej klasy.

Zawsze warto być najpierw wiernym sobie.

poniedziałek, 16 lipca 2012

Incepcja, nieśmiertelna

Joe Gordon-Levitt :-)
Urszula napisała na swoim blogu o Incepcji. Popieram jej opinie w stu procentach, mnie ten film też zachwycił, a nie sądziłam, że mnie coś jeszcze zachwyci. I od dwóch lat nie przestaje zachwycać. Joe Gordon-Levitt - rewelacyjna rola, zresztą on nie potrafi inaczej. To właśnie dzięki temu filmowi go odkryłam. No i w ogóle Arthur, świetna postać, lojalny i inteligentny. Na samym początku filmu nie wiadomo o co chodzi, dlaczego Leonardo tych Japończyków zabija, czy on jest dobry, czy zły i w jakiej sprawie działa? Było mi ciężko załapać z nim empatię. Udało się to dzięki Arthurowi, jego wspólnikowi, to ta postać przekonała mnie że oni muszą być w porządku, dzięki czemu mogłam solidaryzować się z bohaterami i poprawnie emocjonalnie przeżywać fabułę zanim zostało wyklarowane na czym to wszystko polega.

Inni bohaterowie drugoplanowi też są świetnie skonstruowani, w zasadzie każdy z nich, ze szczególnym uwzględnieniem hiperbystrego, złośliwego Brytola, fałszerza Eamesa :-)

Muzyka jest obłędna i generowała mi niegdyś tu opisane odmienne stany świadomości. Słuchałam jej jeżdżąc na motocyklu i przestałam bo było to zbyt niebezpieczne. (niedawno o tym pisałam)

Właśnie któregoś dnia puszczałam Kryonizemu tę muzę, a on jak zwykle sceptyczny i uprzedzony do dzieł kultury podobających się szerszym gronom, mówi drwiąco: "teraz ci źli gonią tych dobrych". Wtedy zdałam sobie sprawę że to jest film w którym nie ma negatywnych postaci. Zarówno dokonujący skoku złodzieje á rebours ("podkładacze") jaki i ich mocodawca Saito są "dobrymi przestępcami" ale dobry jest również ten na którego "napadają" czyli Robert Fisher. Jedyną mało pozytywną osobą jest apodyktyczny, surowy i zimny emocjonalnie ojciec Roberta, przedsięborca Maurice Fisher; nie czyni on jednak intencjonalnego zła, po prostu jak wielu ojców tamtego pokolenia nie potrafił emocjonalnie kochać swojego dziecka, bo nie miał takiego wzorca.

Poczytajcie wpis Urszuli, szczególnie zaś polecam opisy jej własnych snów, z wpisu i z komentarzy. Kto tam zajrzy znajdzie też opis mojego bardzo frojdystycznego snu z młodości ;-)

czwartek, 5 lipca 2012

Ludzie bez matury/magistra zmieniają świat (Don't be fool, quit the school, 2)

Richard Branson
Pamiętam, kilkanaście lat temu, in the sunset time of our dream, z Kazikiem polowaliśmy na trudno dostępne płyty Smashing Pumpkins. Mój wzrok przykuwało logo wydawcy: "Virgin". Virgin było sklepem z płytami przekształconym na wytwórnię, gdy do Richarda Bransona, właściciela, zgłosił się nikomu nieznany i przez wielu wydawców już odrzucony Mike Oldfield z demo płyty Tubular Bells.
Kolejnym "dzieckiem" Virgin jest Sex Pistols, którego nikt inny nie chciał wydać... ich debiut, podobnie jak Oldfielda, rozszedł się w nakładzie 5 mln płyt.
Dziś Virgin jest wielkim koncernem, ma sieć komórkową, linię lotniczą, oferuje turystykę kosmiczną... To wszystko powstało dlatego że Branson mając 16 lat ostatecznie rzucił szkołę - z której wcześniej wyrzucano go 18 razy - i zajął się poważnymi rzeczami. Ale nie przestał też robić rzeczy niepoważnych - np. spełnił swoje marzenie i przeleciał balonem z Japonii do Kanady (rekord długości lotu balonem).

Steve Jobs
Jeśli czytasz te słowa korzystając z Windowsa, to używasz dzieła Billa Gatesa, twórcy Microsoftu. Jeśli czytasz to na Macbooku czy iPadzie, umożliwił ci to Steve Jobs, założyciel Apple, niech spoczywa w pokoju. Jeśli kupowałeś coś na Allegro, w sposób dla ciebie przezroczysty korzystałeś z bazy danych Oracle. Bazy danych znajdują się pod spodem sklepów internetowych i wszelkiego rodzaju serwisów sieciowych, ich wiodącym producentem jest Oracle, założone przez Larry Ellisona. Wszyscy oni rzucili studia aby zająć się rozkręcaniem swoich firm.


Sean Parker
Podobnie Mark Zuckerberg, który rzucił Harvard i Sean Parker, który na studia nie poszedł, a szkołę średnią ledwo skończył, bo wolał zajmować się hakerstwem. To oni założyli Facebooka przez którego z dużym prawdopodobieństwem trafiłeś na mój blog. Parker przeznaczył 100 tys. dolcy na kampanię na rzecz legalizacji marihuany w Kalifornii, więc jego wkład w zmiany świata nie ogranicza się do cyberprzestrzeni ;-)
Julian Assange
Nasza cywilizacja może przetrwać bez zioła, ale nie przetrwa bez transparentności; wielkie zasługi na tym polu ma Julian Assange, twórca WikiLeaks.
Uczył się z 37 szkołach i na 6 uczelniach, studiów nie ukończył.


Dokonania zresztą nie muszą być tak innowacyjne, obywatelskie czy globalne by miały znaczenie dla wielu na codzień... Amancio Ortega, założyciel i właściciel marki odzieżowej Zara, rzucił szkołę mając lat 13. Jego koncern obejmuje teraz Stradivariusa i ileś jeszcze innych marek, a on chodzi w dżinsach, obiady je z pracownikami i nie ma gabinetu.

Ingvar Kamprad stworzył IKEA mając lat 17. W szkole miał problemy z dyslexją, studiów nie skończył. Chwała mu, ten megafunkcjonalny śmietnik który mam w kuchni, genialny w swej prostocie, wyszedł spod jego ręki. I o ile funkcjonuję spokojnie nie korzystając z produktów Gatesa czy Ortegi, to życia bez IKEI sobie nie wyobrażam...

Fred i George Wesley
Moimi ulubionymi przedsiębiorcami, którzy wcześnie zrozumieli, że szkoła niczego nie wniesie do ich życia i mając lat 17 odeszli (a właściwie odfrunęli) z niej, by zająć się biznesem, są bliźniacy Fred i George Wesley. W czasach zamordystycznych rządów Dolores Umbridge efektownie i z rozmachem porzucili Hogwart, po czym z wielkim sukcesem rozkręcili wytwórnię dowcipnych artefaktów Weasleys' Wizarding Wheezes. W wieku lat 19 Fred zginął za wolność; Rowling, ja ci tego nigdy nie wybaczę...

.
Fotki: Wikipedia

środa, 4 lipca 2012

Kurier hormonalny (reflexje z Londynu)

Powiększanie się systemu oznacza zazwyczaj nie tylko zmianę ilościową, ale i jakościową. Ewolucja od robaczka do konia czy geparda była możliwa dzięki usprawnieniu podzespołów organizmu, zwiększeniu ich wydajności by były w stanie sprostać potrzebom wielkiego ciała. Na przykład, do oddychania robaczkom wystarcza dyfuzja przez błonki ich powierzchni. Ale że powierzchnia rośnie do kwadratu, a objętość do sześcianu, by móc się zwiększać, gatunki potrzebowały wykształcać coraz sprawniejsze układy oddechowe, skrzela, skrzelotchawki, płuca... Podobnie z układem krążenia - robaczkom wystarczał płyn krążący w jamie ciała, potem wykształciły się naczynia krwionośne, serce dwu- trój- i czterodzielne, jeden, potem dwa obiegi krwi...
James Henry Greathead 1844-1896
Organizmy miejskie ewoluują zgodnie z tymi samymi prawidłami - ich wzrost jest możliwy dzięki usprawnieniu systemów komunikacji wewnętrznej i transmisji z zewnętrzem. Londyn, którego centralna część zamieszkiwana jest przez 8 mln ludzi, a cała aglomeracja liczy 20 mln (tyle, co Dania, Szwecja i Norwegia razem wzięte) nie mógłby być tak wielki gdyby nie sprawność jego wewnętrznych przepływów. Metro: jedenaście linii, 275 stacji, czterysta kilometrów tras (!!!!), trzy miliony pasażerów dziennie. Bez niego Londyn nie byłby tym czym jest, więc mieszkańcy miasta wystawili pomnik dla inżyniera Jamesa Greatheada, który miał ważny udział w stworzeniu The Tube. Szacun dla narodu który wznosi pomniki nie tylko dowódcom zajmującym się zawodowo zabijaniem, wodzom którzy zamiast orać ziemię wyprawiali się by zabrać innym owoce ich pracy, czy poetom owe wojny opiewającym, ale także inżynierom, których praca zmniejsza upierdliwość życia powszedniego.

W tle ściany wieży Big Bena
W tak ogromnym metropolis kurier rowerowy jest jak hormon w ciele: wysyła się go zawsze tam gdzie trzeba szybko przekazać coś przez gęste tkanki miejskie. Ruch kołowy w Londynie jest tłoczny i szybki; piesi chodzą jak chcą, nie czekając na zielone; poprzez te arterie różnokolorowych krwinek na dwóch nogach lub czterech kołach śmigają chłopcy z pilnymi przesyłkami na plecach: ktoś czeka.
 

Guma... shit
Gdy powierzchnia rośnie do kwadratu, a objętość do sześcianu, zapotrzebowanie na pracę kuriera rowerowego chyba do dziesiątej potęgi. Są ich tam setki. Łączna długość tras robionych w ciągu jednego dnia przez jednego gońca to 80-160 km. Zarazem im bardziej zatłoczone miasto, tym większe ryzyko związane z tym powołaniem. W Londynie w czasie pracy kurier rowerowy ginie średnio raz na rok-dwa. W lutym tego roku autokar lotniskowy zabił 61-letniego, bardzo doświadczonego Henry Warwicka. Badania przeprowadzone w USA wykazały że jest to praca przy której wykonywaniu śmiertelność jest najwyższa ze wszystkich zawodów, trzykrotnie wyższa niż w przypadku pracowników przemysłu mięsnego będącego na drugim miejscu, i 13 razy wyższa niż średnia w Stanach :-(
.