siewnia memów - dla wszystkich, ale szczególnie dla Was Ludzie których kocham, a którzy jesteście czasem tak daleko...
Zapraszam również na mój blog motocyklowy
Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/
piątek, 29 czerwca 2012
Londyn, miasto wygnańców
Oh and if I had a brain. Oh and if I had a brain.
I'd be cold as a stone and rich as a fool
That turned all those good hearts away...
Kilka dni szwendałam się po mieście, które widać w tle tej piosenki. Wszystko tam takie wielkie.Wielkie domy i pałace, wielki traffic, wielka historia i tradycja. Wielkie pomniki wielkich bohaterów wielkich wojen. Wielka kultura, nauka i wielki biznes. Wielki tłok, wielki pośpiech i stres, wielka mieszanka wszelkich nacji. Wielka Brytania.
Przytłaczające to było.
Och, wspaniały i piękny jest Londyn, wszelkie style architektoniczne, futurystyczne wieżowce i całe kwartały neoklasycystycznych przepięknych kamienic. Parlament, ogromny, armie ludzi musiały spędzić lata nad rzeźbieniem neogotyku tych wszystkich pięknych detali.
W tle jakaś myśl, siła kultury bierze się z siły ekonomii, czy to te zamorskie kolonie pracowały na to całe bogactwo?
I ciągła świadomość, myśl o ludziach mi bliskich, którzy byli lub są tutaj, ale nie z wyboru, tylko z braku szans gdzie indziej. Młody naukowiec którzy pracuje po kilkanaście godzin na dobę w labie, bo w Polsce, za którą rozdzierająco tęskni, nie miałby szans prowadzić swoich badań; młody człowiek który na magazynie przenosi na plecach 30 ton jogurtów na zmianie, nie widząc tygodniami słońca bo praca zaczyna się przed rankiem a kończy po zmierzchu; chłopiec który nie mogąc się utrzymać z pracy w kraju budował tutaj piąty terminal lotniska Heathrow. Tak, oni przynajmniej przyjechali tu dobrowolnie. Ale każde miejsce jest tym, czym stosunek mieszkańców do niego. Kopenhaga jest mi tak błoga i słodka bo Duńczycy kochają miejsce w którym żyją, nasycają przestrzeń swoją miłością. Londyn przeniknięty jest smutkiem i bólem rozstania z rodziną, przyjaciółmi, ojczyznami.
And if you are homesick, give me your hand and I'll hold it. Śpiewa cudna Ptaszyna. Jeśli cierpisz z tęsknoty za domem, daj mi rękę, potrzymam ją.
0:59 tego klipu powyżej. Autobus, za Ptaszyną siedzi chłopak w kapturze, pewnie styrany po pracy, ciężkiej, jakiejkolwiek byle była... wraca na kwaterę, pewnie biedną i najtańszą, dzieloną z wieloma takimi jak on, jakąkolwiek, byle była... po drodze pójdzie do tesko kupić coś do jedzenia, najtańsze, cokolwiek, byle przetrwać, i jak najwięcej wysłać do kraju albo odłożyć na powrót... Widzę w jego twarzy smutek wszystkich moich przyjaciół - emigrantów.
Życie dobre jest wtedy kiedy jest tu i teraz. Nie za rok jak odłożę, nie za dwa jak skończę doktorat. Jeśli żyjesz w przyszłości - teraz nie masz życia. Teraz jest śmierć.
And if you are homesick, give me your hand and I'll hold it.
Tak daleko. Tak rzadko mogę.
.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Muszę dodać, że jest też druga strona medalu; Nie tylko: "Londyn przeniknięty jest smutkiem i bólem rozstania z rodziną, przyjaciółmi, ojczyznami." Smutny może być dla kogoś myślącego o nim tymczasowo, ale dla wielu stał się miejscem na stałe. I jest szczęśliwym domem (wraz z rodziną, przyjaciółmi etc.). Lepszym niż inne miejsca bo jest właśnie Londynem: wielkim, różnorodnym, kolorowym itd.
OdpowiedzUsuńTak, masz rację; znam też ludzi którzy zostali tam, bo im się spodobało. I super. Wspaniale że mieli taką możliwość. Niech się im układa jak najlepiej.
OdpowiedzUsuńOpisałam jedną stronę bo tej po prostu doświadczyłam, o tej drugiej tylko słyszałam :-)
Moja sis, więc już znasz :)
UsuńKilka lat temu też jechałem zakapturzony autobusem na budowę w Glasgow. Miałem czerwone drelichowe ogrodniczki i czytałem biografię Toma Waitsa, a siedząca przede mną, może czteroletnia, czarnoskóra dziewczynka zapytała się mnie czy jestem krasnoludkiem... To jedna z takich chwil, dla których warto było tam być. W ogóle moje wyjazdy za kasą do Norwegii, Szwajcarii, Szkocji, Holandii traktuję jako alternatywną formę podróżowania. Intensywniejszą, bo wrasta się w relacje z ludźmi, urzędami. Staje się choćby tymczasowo komórką tkanki społecznej. To niesamowite i bezcenne doświadczenia. Nie żałuję ani chwili z nich.
OdpowiedzUsuńA kwestia życia przyszłością czy teraźniejszością nie zależy pracy, doktoratu czy sytuacji ekonomicznej. To raczej wybór. Wszak "czasy zawsze są przejściowe, a chaos jest w nas", jak pisał Kaczmar.
(-;
P.S. Dzięki za Birdy. Nie znałem. Cudna. Zasłuchuję się zapadająco.
OdpowiedzUsuń