|
Richard Branson |
Pamiętam, kilkanaście lat temu, in the sunset time of our dream, z Kazikiem polowaliśmy na trudno dostępne płyty Smashing Pumpkins. Mój wzrok przykuwało logo wydawcy: "Virgin".
Virgin było sklepem z płytami przekształconym na wytwórnię, gdy do
Richarda Bransona, właściciela, zgłosił się nikomu nieznany i przez wielu wydawców już odrzucony
Mike Oldfield z demo płyty Tubular Bells.
Kolejnym "dzieckiem" Virgin jest
Sex Pistols, którego nikt inny nie chciał wydać... ich debiut, podobnie jak Oldfielda, rozszedł się w nakładzie 5 mln płyt.
Dziś Virgin jest wielkim koncernem, ma sieć komórkową, linię lotniczą, oferuje turystykę kosmiczną... To wszystko powstało dlatego że
Branson mając 16 lat ostatecznie rzucił szkołę - z której wcześniej wyrzucano go 18 razy - i zajął się poważnymi rzeczami. Ale nie przestał też robić rzeczy niepoważnych - np. spełnił swoje marzenie i przeleciał balonem z Japonii do Kanady (rekord długości lotu balonem).
|
Steve Jobs |
Jeśli czytasz te słowa korzystając z
Windowsa, to używasz dzieła
Billa Gatesa, twórcy Microsoftu. Jeśli czytasz to na Macbooku czy iPadzie, umożliwił ci to
Steve Jobs, założyciel
Apple, niech spoczywa w pokoju. Jeśli kupowałeś coś na Allegro, w sposób dla ciebie przezroczysty korzystałeś z bazy danych
Oracle. Bazy danych znajdują się pod spodem sklepów internetowych i wszelkiego rodzaju serwisów sieciowych, ich wiodącym producentem jest Oracle, założone przez
Larry Ellisona. Wszyscy oni rzucili studia aby zająć się rozkręcaniem swoich firm.
|
Sean Parker |
|
Podobnie
Mark Zuckerberg, który rzucił Harvard i
Sean Parker, który na studia nie poszedł, a szkołę średnią ledwo skończył, bo wolał zajmować się hakerstwem. To oni założyli
Facebooka przez którego z dużym prawdopodobieństwem trafiłeś na mój blog. Parker przeznaczył 100 tys. dolcy na kampanię na rzecz legalizacji marihuany w Kalifornii, więc jego wkład w zmiany świata nie ogranicza się do cyberprzestrzeni ;-)
|
Julian Assange |
Nasza cywilizacja może przetrwać bez zioła, ale nie przetrwa bez transparentności; wielkie zasługi na tym polu ma
Julian Assange, twórca
WikiLeaks.
Uczył się z 37 szkołach i na 6 uczelniach, studiów nie ukończył.
Dokonania zresztą nie muszą być tak innowacyjne, obywatelskie czy globalne by miały znaczenie dla wielu na codzień...
Amancio Ortega, założyciel i właściciel marki odzieżowej
Zara, rzucił szkołę mając lat 13. Jego koncern obejmuje teraz Stradivariusa i ileś jeszcze innych marek, a on chodzi w dżinsach, obiady je z pracownikami i nie ma gabinetu.
Ingvar Kamprad stworzył
IKEA mając lat 17. W szkole miał problemy z dyslexją, studiów nie skończył. Chwała mu, ten megafunkcjonalny śmietnik który mam w kuchni, genialny w swej prostocie, wyszedł spod jego ręki. I o ile funkcjonuję spokojnie nie korzystając z produktów Gatesa czy Ortegi, to życia bez IKEI sobie nie wyobrażam...
|
Fred i George Wesley |
Moimi ulubionymi przedsiębiorcami, którzy wcześnie zrozumieli, że szkoła niczego nie wniesie do ich życia i mając lat 17 odeszli (a właściwie odfrunęli) z niej, by zająć się biznesem, są bliźniacy
Fred i George Wesley. W czasach zamordystycznych rządów Dolores Umbridge efektownie i z rozmachem porzucili Hogwart, po czym z wielkim sukcesem rozkręcili wytwórnię dowcipnych artefaktów
Weasleys' Wizarding Wheezes. W wieku lat 19 Fred zginął za wolność; Rowling, ja ci tego nigdy nie wybaczę...
.
Fotki: Wikipedia
Manipulujesz w dość niebezpieczny sposób. Dzieciaki Cię przeczytają, a "szkoła" w jęz. polskim kojarzy się góra z liceum, nie studiami.
OdpowiedzUsuńPoza tym, podana lista równie dobrze może być zatytułowana "czemu warto iść na studia" - większość z podanych na studiach była. Być może nie warto ich kończyć, albo wystarczy licencjat, ale "veni, vidi, vipier..." wydaje się - w świetle podanych przykładów - lepszym podejściem.
Rozie, nie.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, nie formułuję żadnych wniosków. Daję tylko przykłady a wnioski każdy wyciągnąć może sobie sam.
Dzieciaki niech czytają. Dlatego by uniknąć skojarzeń piszę po angielsku :-) Do 18 roku życia i tak mają ustawowy obowiązek marnowania czasu w instytucjach edukacyjnych. Oby mieli potem siłę przeciwstawić się rodzicom i brać życie we własne ręce.
Część z opisanych osób na studiach była, ale się szybko zmyła, na pierwszym, drugim roku. Nikt licencjatu z nich nie zrobił. Niektórzy na studia nie poszli wcale. Rok-dwa jak widać to dość by przekonać się na własnej skórze że to gówno warte. Bo skąd wcześniej mieli to wiedzieć? Nikt im tego nie mówił. Przekaz społeczny jest jasny - "musisz mieć studia żeby być kimś". Pisali o tym autorzy textów przytoczonych przeze mnie w poprzednim wpisie - o bańce edukacyjnej.
Ja nie uważam, by istniała jedna słuszna recepta na życie. By istniał paradygmat który gwarantuje osiągnięcie celów. Nigdy nie będę twierdzić że każde studia są bez sensu. Są studia które się mogą przydać i są ludzie, którym się przydały. Ale w głowach ludzkich pokutuje przekonanie że "trzeba mieć papier, bo wszyscy mają" i z tym przekonaniem walczę. Zachęcając ludzi do udzielenia sobie odpowiedzi na pytanie "po co"?
Czy te wymienione osoby to jedyne, które zmieniają świat? Nie znasz jakiś przykładów ludzi ze szkołą (a nawet studiami), które też zmieniają? :)
OdpowiedzUsuńBruno, no pewnie że są takie co mają studia i zmieniają świat, np. ja ;-) Albo Jimmy Wales, twórca wikipedii który skończył finanse. Mi się moje studia na nic nie przydały do tego co robię w świecie, ciekawe jak Jimmiemu. Generalnie moim celem nie jest stworzenie monografii na temat "studia a ich rola w życiu i świecie" tylko pokazanie, że powszechne w naszym społeczeństwie przekonanie iż studia są niezbędne i stanowią o wartości jednostki - jebie się w pył w konfrontacji z exeplami z prawdziwego życia.
OdpowiedzUsuń"jebie się w pył w konfrontacji z exeplami z prawdziwego życia"
Usuńuwielbiam Twoją dosadność. :)
Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z Ciebie milionera :))
OdpowiedzUsuńFerdynad Maria Kiepsko-Wlazło
Hahah:))Fajnie,że szacowna autorka wymienia ciągiem edukcyjnych outsidersów,którzy hurmem porzucili studia(lub ich nawet nie zaczęli)-nie dodaje Pani tylko tego drobnego "szczególiku",że
OdpowiedzUsuń"porzucili je" bo byli PONADPRZECIĘTNIE zdolni/
lub PONADPRZECIĘTNIE niestereotypowi(czytaj:posiadali wiedzę lub doświadczenie przewyższające daleko wiedzę swoich rówieśników,a często i wykładowców)a nie z tego powodu,z jakiego
np.w Polsce większość ludzi rzuca studia-czyli z powodu NIEDOSTATECZNEGO poziomu wiedzy.
Anonimowy - skąd ta wiedza? jest jakiekolwiek opracowanie dotyczące powodów rzucenia studiów?
OdpowiedzUsuńJa dysponuję wyłącznie doświadczeniem mojego szerokiego otoczenia społecznego, a ono wskazuje że przyczyną rzucenia studiów jest
1. najczęściej - konieczność podjęcia pracy zawodowej by utrzymać siebie lub siebie i rodzinę
2. stwierdzenie że to bzdury i szkoda na nie czasu
Niedostateczny poziom wiedzy? A skąd mają studenci czerpać wiedzę jak nie z uczelni? Lub wcześniej - szkoły?
Wiele kierunków teraz jest tak mało wymagających, a uczelnie tak zdeterminowane by przytrzymać studenta (=źródło finansowania) że tępota studenta nie jest żadną przeszkodą...
Pac ja się zgadzam z Twoją antywykształceniową krucjatą, jak dla mnie ok.
OdpowiedzUsuńMi jednak moje studia coś dały - poznałam Ciebie:)))
Lubię Twój fanatyczny temperament i też stanowczo olewam niektóre kulty np. kult formalnego wykształcenia.