Alan od 14 miesięcy zabija mnie swoim niespaniem. W poradnikach typu "rozwiążemy wszystkie twoje problemy" twierdzą, że takie zachowania to wina rodziców, że "nauczyli", "przyzwyczaili" dziecko do takich zachowań. "Jeśli dziecko się budzi a ty je przytulasz / bierzesz na ręce /dajesz pić to nagradzasz je za to że cię obudziło czyli to utrwalasz". Sugerują więc żeby dziecko tresować jak psa pawłowa. Ciągnąc wg tego paradygmatu: jeśli dziecko się budzi i się boi, coś je boli albo chce mu się pić, to należy je ukarać za to że ma/wyraża potrzebę picia, przytulenia albo bezpieczeństwa i nie zaspokoić jej. Supermądre poradniki piszą żeby coraz dłużej pozwolić dziecku cierpieć, tabelki podają ile minut przy których obudzeniach w które noce mamy je zostawić samo z jego dyskomfortem. A taki niemowlak jeszcze nie zdążył się nauczyć, że jego ból, niewygoda, tęsknota w końcu minie. Dla niego ta chwila trwa wiecznie. Szkoda, że durnowate xiążki nie piszą, jak dzieci w ten sposób traktowane funkcjonują po latach. Jakie mają nerwice i depresje, jakie zaburzenia poczucia bezpieczeństwa, skoro rodzice zostawiali je same z ich bólem.
Ja nie mówię, że jakaś bardzo cierpliwa jestem. Przeciwnie, dostaję kota jak mały wrzeszczy. Ale doradzanie takich zachowań na zimno, z premedytacją, w wymóżdżony sposób nie staje mi we łbie.
Mam taką teorię, że postęp moralny ludzkości w ostatnich czasach bierze się stąd, że dzieciom coraz więcej poświęca się uwagi, coraz poważniej traktuje ich podmiotowość i one się w ten sposób uczą empatii. Skoro otoczono je miłością i współczuciem, to i one to potrafią. A postęp moralny w naszej kulturze polega na otaczaniu empatią i czynieniu przedmiotem etyki coraz szerszych kręgów "innych". W czasach biblijnych "bliźni" to był mężczyzna z tego samego narodu. W kolejnych stuleciach odkrywano że inne nacje i religie to też ludzie, że Murzyni to też ludzie (niewolnictwo zniesiono w XIX wieku), że ludźmi są też Żydzi, kobiety (prawa wyborcze w jednym z kantonów w Szwajcarii przyznano w 1991r!), dzieci (odkrycie podmiotowości dziecka nastąpiło dopiero na początku XX w., oczywiście w Skandynawii...). Teraz coraz więcej ludzi zauważa potrzebę otoczenia moralną ochroną zwierząt, i podobnie jak w XIX wieku postulującego prawa wyborcze kobiet Mickiewicza, "normalni ludzie" mają ich za wariatów.
Nie wiem co Ty za poradniki czytałaś... :(
OdpowiedzUsuń"Każde dziecko może nauczyć się spać", "Język niemowląt", "Jak usypiać"
OdpowiedzUsuńNigdzie w tych książkach nie wyczytałem, że dziecku trzeba pozwolić cierpieć. Nie każdy płacz oznacza cierpienie. Jak dziecko drze się bo chce cukierka to cierpi Twoim zdaniem? A co z Twoim cierpieniem?
OdpowiedzUsuńTakie powiedzmy dwumiesięczne dziecko to nie drze się bo chce cukierka (bo w życiu dostawało tylko cyca) ale dlatego że jest głodne, albo jest mu niewygodnie, albo za ciepło, albo za zimno, za jasno, za ciemno, za nudno, za dużo wrażeń, smutno, samotnie i bądź tu człowieku mądry o co mu chodzi. Taka Tracy Hogg to jeszcze pisze żeby dzieciaka który w nocy się obudził uspokoić i kłaść do łóżeczka, ale broń boże żeby na rękach nie zasnął, a w tej xiążce o spaniu to pisali ile minut za którym obudzeniem czekać zanim się wejdzie do pokoju w którym dzieciak sam w łóżeczku się drze.
OdpowiedzUsuńTak, nie drze się bo chce cukierka, ale czasem marudzi bo coś tam mu nie pasuje, i nie znaczy to że dzieje mu się krzywda. Może to znaczyć "jest mi zimno", a może "nie lubię zielonego" :) Co do książek ja sam nie stosowałem się do nich jakoś restrykcyjnie, nie mierzyłem stoperem czasu ani nie patrzyłem na zegarek. Raczej dawałem Lidce pomarudzić, i czasem sama przestawała, a czasem przechodziło to w płacz - wtedy zawsze wkraczałem do akcji ;)
OdpowiedzUsuńPaciulku ja także NIGDY nie stosowałabym tych metod, bo moim zdaniem są okrutne. I opisują problem od d... strony.
OdpowiedzUsuńM.