Pisałam już o tym, ale przypomnę. Zainspirował mnie Tygodnik Powszechny artykułem "W objęciach lwa" z dramatyczną diagnozą na temat przemocy domowej wobec kobiet. Kobiet, które, bite i poniżane, najczęściej nie uciekają od oprawcy, ale przez dziesięciolecia trwają przy nim. Dlaczego?
W moim mieście (wojewódzkim), w parafii pod znamiennym wezwaniem Świętej Rodziny, w czasie kazania ksiądz gloryfikował postawę żony, która (podobnie jak dzieci) była przez wiele lat bita przez męża, ale nigdy nie zadzwoniła na policję, nie odeszła, tylko, wg. kaznodziei "uświęciła się". Moi dyskutanci, ludzie dwudziestoparoletni, wykształceni, mieszkańcy milionowej metropolii, członkowie neokatechumenatu, w rozmowie o takich sytuacjach piszą: "Bijącemu żonę mężowi nie należy się miłość, nie zasługuje na nią? Jeśli ktoś przysięgał miłość do końca życia, nie może zostawić niewygodnego męża, kij z nim, i iść tam, gdzie przyjemnie i wygodnie." (źródło) "Dzieci, jeśli będą pouczone o co chodzi w chrześcijaństwie, będą podziwiały matkę za to że trwa przy tacie POMIMO WSZYSTKO, że miłość to nie polega na tym że jak mi źle to sie odwracam tyłkiem i idę w swoją stronę, tylko miłość to trwanie do końca, nawet w cierpieniu, tego uczy chrześcijaństwo." (źródło)
W Kościele rzadko kiedy usłyszymy, że maltretowane kobiety (czy mężowie, bo i tacy są) mają prawo do tego, by uciec od przemocy i chronić przed nią swoje dzieci. Przeciwnie - powszechnym (greckie słowo katholikos oznacza "powszechny") zjawiskiem jest parcie na zachowanie więzi sakramentalnej kosztem kolosalnego cierpienia uwikłanych w nią ludzi.
Propaganda ta posługuje się manipulacją zabarwieniem emocjonalnym używanych pojęć. To nie on-kat jest nieludzkim okrutnikiem, to ona-ofiara jest hedonistka, wygodnicka i niewierna przysiędze.
Za źródła takiej propagandy oficjalnie podawane są takie wartości jak jedność małżeństwa, wierność przysiędze, "świętość rodziny". Tymczasem jeśli człowiek jako osoba jest wartością, to rodzina nie jest czymś dobrym z założenia, ale tylko wtedy, gdy służy dobru należących do niej osób. WSZYSTKICH. A nie tylko realizacji potrzeb dominującego w niej osobnika, najsilniejszego fizycznie i/lub społecznie i/lub ekonomicznie, zwykle mężczyzny. To utrzymanie tej władzy jest celem takich przekazów.
Zaś wmawianie "Musisz dźwigać krzyż, który Bóg położył ci na ramiona" to szatanizm: tworzenie obrazu Boga, jest sadystą bezsensownie obciążającym i zobowiązującym człowieka do poddania się katu, Boga który stoi po stronie silnych i okrutnych:
"Bóg uważa za słuszne, że w objęciach lwa".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz