W komentarzach do mojego poprzedniego posta Vasquez przytoczyła artykuł napisany przez mieszkającą w UK Chinkę o tym, jak chińscy rodzice wychowują dzieci. Dla tych którzy nie chcą się przebijać przez anglojęzyczny text, w skrócie:
1. Rodzice "zachodni" bardzo się martwią o wiarę w siebie swych dzieci, więc chwalą sukcesy i nie koncentrują się na porażkach. Piątka minus to powód do pochwały. Dla chińskich rodziców wszystko poniżej piątki to tragedia i należy ćwiczyć tak długo aż dziecko będzie miało wyłącznie piątki. Autorka twierdzi że wynika to z wiary rodzica że dziecko da radę, zatem "nie ma mowy o niszczeniu wiary w siebie dziecka", nawet jeśli standardowym narzędziem wymuszania większego wysiłku jest nazywanie dziecka, "śmieciem", "głupim, bezwartościowym, niewdzięcznym" i "leniem".
2. "Chińskie dzieci mają obowiązek spędzić swe życie odpłacając swoim rodzicom [za ich starania] poprzez posłuszeństwo i dawanie im powodów do dumy." Zaś zachodni rodzice nie uważają, że "im się od dzieci należy wszystko". Mąż autorki mówi: "Dzieci nie wybierają rodziców. Nawet nie decydują się na to by przyszły na świat. Rodzice narzucają dzieciom życie, więc odpowiedzialnością rodziców jest zapewnić im byt. Dzieci nic nie są winne rodzicom. Ich obowiązkiem będą ich własne dzieci". [Pogląd, pod którym, jako matka, podpisuję się obiema rękami].
3. "Chińscy rodzice wierzą że wiedzą, co jest najlepsze dla ich dzieci i dlatego narzucają im swoje potrzeby i preferencje". To oni wybierają w czym mają się doskonalić ich dzieci i wymuszają na nich wielogodzinne codzienne ćwiczenia. Młodym natomiast nie wolno mieć chłopaka/dziewczyny, uczestniczyć w imprezach czy wyjazdach zakładających nocowanie poza domem, uczestniczyć w szkolnym teatrze jeśli nie jest to wola ich rodziców, oraz narzekać na te ograniczenia. Autorka twierdzi, że co prawda jej córki pozbawione są zabaw, ale jeśli na skutek ćwiczeń osiągną perfekcję w narzuconej im dziedzinie (tu: gra na fortepianie i skrzypcach) to odnajdą przyjemność w tymże graniu i inne przyjemności nie będą im potrzebne.
"Nie zrozumcie mnie źle. To nie tak że chińscy rodzice nie dbają o dzieci. Odwrotnie. Wszystko by dla nich poświęcili. To tylko kompletnie odwrotny model rodzicielstwa". "Każdy porządny rodzic chce zrobić co najlepsze dla swych dzieci. Chińscy rodzice mają tylko zupełnie inne pojęcie, jak to robić".
Czytam to wszystko ze zgrozą i obrzydzeniem i widzę, że dokładnie o tym śpiewa cytowany w poprzednim poście Clawfinger, tylko ubrane w gładkie słowa, nadające podejściu pozór cywilizowanego. Przecież cię kocham, dbam o ciebie, ileż ja poświęciłem, nie dyskutuj, rób co każę. Totalny horror.
Chińscy rodzice wymagają od dzieci by miały doskonałe oceny, a jeśli nie mają - oznacza to że dziecko nie starało się wystarczająco. Uważają że słuszną i skuteczną metodą na to jest zawstydzanie i karanie. Dzięki nabytym w takim wychowaniu umiejętnościom i "wierze w siebie" dzieci mają podobnież świetnie sobie radzić w życiu zawodowym.
A przecież krzywa Gaussa jest nieubłagana. Najlepszych jest niewielki odsetek, większość jest przeciętnych. Nie ma takiej możliwości by wszyscy byli najlepsi. Logiczne, nie? Ale widać to jest Europejska logika, w Chinach najwyraźniej obowiązuje jakaś inna.
Nigdy nie przyjmowałam takiego założenia, że wszystkie kultury są równe. Nie dam się zwieść zatem gładkim słówkom o innym modelu i innych metodach dochodzenia do tego samego celu, bo nie każdy cel uświęca środki. Miarą wartości danej kultury jest dla mnie jej zdolność do kształtowania empatii, która jest podstawą etyki. Empatia i poszanowanie dla indywidualności i podmiotowości, których dziecko doświadcza w dzieciństwie, powodują że samo będzie empatyczne i szanujące. To stąd wynika postęp moralny w kulturze Zachodu, o którym już pisałam. Zaś zaprezentowana w artykule chińska socjalizacja wytwarza kulturę w której prawa człowieka są powszechnie łamane. W której nie ma miejsca na sprzeciw wobec takich zjawisk jak cenzura internetu, brak wolności religijnej, dzieciobójstwo dziewczynek oraz potomstwa mniejszości narodowych. "Brak tolerancji wobec jakiegokolwiek sprzeciwu wobec rządu. Grupy dysydentów są rutynowo aresztowane i więzione, często przez długi okres czasu i bez procesu." "Wolność zgromadzania się i stowarzyszania się jest niezwykle ograniczona."
"Chiński wymiar sprawiedliwości nie zna zasady domniemania niewinności ani niezawisłości sędziowskiej. Proces sądowy w Chinach nie jest rzetelny, nagminnie stosowane są w nim tortury jako środek dowodowy. Przepisy prawa karnego są niejasne. Władze często stosują przetrzymywanie więźniów bez procesu sądowego nawet do czterech lat. W chińskich więzieniach, obozach pracy przymusowej i aresztach administracyjnych nagminnie i za przyzwoleniem władz stosowane są tortury i inne formy nieludzkiego i poniżającego traktowania, zarówno w celu wymuszenia zeznań, jak i po skazaniu. W chińskich obozach pracy więźniowie zmuszani są do pracy niewolniczej, także przy produkcji towarów eksportowych, na której zarabia rząd i władze lokalne. Chiny są światowym liderem w zakresie stosowania kary śmierci..."
Wyjdzie, że bronię Chińczyków (a nie chciałbym, by tak było to odebrane), ale to zupełnie inna kultura, zupełnie inne środowisko i ograniczenia. Przede wszystkim Azjaci żyją "gęściej", stąd pewnie mają mniejsze pole manewru w pozwalaniu jednostkom na różne ograniczenia. W naszych warunkach przykładem może być nieprzestrzeganie ciszy nocnej. Czym innym jest domkach jednorodzinnych, czym innym w wielopiętrowym wieżowcu.
OdpowiedzUsuńDoskonalenie dzieci - Chińczycy - z tego co wiem - nie mogą mieć wielu dzieci. Ewolucyjnie nie bardzo stać ich na możliwe "błędy", stąd zapewne tendencja do silniejszej opieki czy kontroli.
Tak zupełnie nawiasem, jeszcze w czasie II WŚ biali (Holendrzy, żeby było śmieszniej) w sposób naturalny dyskryminowali kolorowych (tu: Azjatów). "Powrót nad rzekę Kwai" polecam. Więc podejście empatyczno-tolerancyjne jest nowe. Bardzo nowe. Pokolenie, góra dwa. Nie jest powiedziane, że na dłuższą metę jest słuszne, raczej jest to eksperyment. Całkiem niedługo może dojść do jego zmiany. Poczytaj o problemach z muzułmanami w Niemczech (szkoły), poczytaj, co planuje Holandia: http://strefainfo.blogspot.com/2011/01/dozywotnia-pensja-dla-muzumanow-w.html Z kolei model chiński (azjatycki) jest dość dobrze zbadany na dłuższą skalę. I pewnie z ich punktu widzenia i tak jest teraz straszne rozluźnienie obyczajów. ;-)
Tolerancja jest fajna, jeśli toleruje się ludzi o podobnej filozofii, na zasadzie wzajemności. W przypadku ludzi, którzy nie tolerują naszych praw, albo wręcz naginają zasady tolerancji do osiągnięcia własnej korzyści takie podejście pachnie utopią, niestety.
instynktownie zgadzam się z Pacią. pod łbem krążą pewne wątpliwości, alem nie w kompetencjach. niemniej wczoraj przeczytałem, że cosik się w Chinach też zmienia na lepsze:
OdpowiedzUsuńhttp://www.telegraph.co.uk/news/worldnews/asia/china/8266563/China-bans-animal-circuses.html
a może powinienem napisać, że nie na lepsze, a na nasze, więc się cieszę. choć chyba wincej się cieszę ze względu na zwierzaki niż na nas.
OdpowiedzUsuńRozie, poruszyłeś wiele wątków, na szybko spróbuję odpowiedzieć chociaż wstępnie na część.
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się że empatia i szacunek dla indywidualności jednostki to experyment od dwóch pokoleń. W rozwoju kultur to nigdy tak nie działa, że ktoś przychodzi, coś sobie wymyśla i nagle wszyscy w to wierzą. Mentalność społeczeństw powstaje w długim procesie ewolucji. Te wartości zostały zasiane w kulturze euroatlantyckiej przez Jezusa z Nazaretu i upowszechniają się od dwóch tysięcy lat, niezależnie od tego jak sprzeniewierzali się im jego formalni wyznawcy.
Pisałam już zresztą o tym jak empatią obejmowane są coraz bardziej różne od nas istnienia - exempla wskazują że jest to proces który trwa od stuleci.
Blablabla o różnicach kulturowych to jest coś, co mogę przyjąć jako formę usprawiedliwienia dla jednostki, naśladującej wzorzec w której wyrosła, np. dla autorki artykułu. Nie potępić jej za to jak tyra swoje dzieci i jeszcze propaguje to bez żenady. Tak samo ją tyrano. Ale nie dam się przekonać że da się w ten sposób usprawiedliwić całe kultury.
Tolerancja o której piszesz zakłada równość wszystkich kultur. Jak widzisz jestem najdalsza od tego by akceptować czyjeś postawy tylko dlatego że wynikają z odmienności kultur. Jeśli imigranci, uciekając od łamania praw człowieka w ich krajach przybywają do Europy, gdzie się ich nie dyskryminuje, mają obowiązek szanować demokrację i zasadę dyskryminacji, a nie tylko korzystać z ich dobrodziejstw, samemu zarazem łamiąc prawa człowieka. Czeczen który ucieka do Polski przed dyskryminacją zarazem dyskryminuje dyrektorkę domu dla uchodźców, bo jest kobietą. Tolerancja w tej formie to gen letalny społeczeństwa. Żeby sensownie funkcjonowała trzeba przypomnieć sobie jaki był jej cel. A była to empatia, czyli aby nikt nie był krzywdzony. Tymczasem w imię empatii do Czeczena pozwala mu się krzywdzić Polkę. To absurd.
Cóż, na masową skalę szacunek dla indywidualności jednostek, równość płci, ras itd. to jednak IMO nowość. Mniejsza lub większa, zależy gdzie ucho przyłożyć. Naprawdę polecam tę książkę. Traktuje o czymś innym (choć i o Azjatach jest sporo), dlatego ładnie widać całe tło.
OdpowiedzUsuńZ kulturą euroatlantycką, jak ją nazywasz, też bym uważał. W łamaniu praw człowieka USA czy Rosja też zajmują wysokie miejsca na świecie.
Usprawiedliwianie całych kultur - jednak Chińczycy czy Japończycy są skrajnie inni. I IMO to jest cecha kulturowa, systemowa. Wydaje mi się że żadne z nas nie dysponuje głębszą wiedzą na ten temat, ale wystarczy popatrzeć na rzeczy powszechnie znane (karoshi, seppuku), żeby mieć świadomość, że to się drastycznie różni od naszej kultury. Plus b. silna hierarchizacja (w japońskim AFAIK obecna na poziomie języka). Natomiast faktem jest, że to jakoś działa. Jest jakiś cel, jest jakaś droga, są jakieś koszty...
Aspekt samodoskonalenia i posłuszeństwa jest tam bardzo silny, fakt. Ale nie jest czymś totalnie obcym dla naszej kultury. Weźmy zakony. IMHO są bardzo podobne do tego wzorca. Bezwzględne posłuszeństwo, olbrzymie wyrzeczenie.
Nie negowałbym jednak tak po prostu całej kultury i jej podejścia do wychowania dzieci, która trwa jednak trochę dłużej niż nasza i ma spore znaczenie w historii świata, zarówno kiedyś, jak i dziś...
Dla mnie oni są obcy. Ale w ich oczach, z naszą powszechnością choćby narkotyków wśród młodzieży, czy pobłażliwością wobec przestępców możemy wychodzić na równie "nieludzkich" jak oni dla nas z podejściem do dzieci.
Zastanawia mnie na ile to tak naprawdę jest cecha całej kultury. Czy gdyby nagle dzisiejsi chińscy dysydenci objęli władzę, czy wsadziliby do więzień i poddali torturom dzisiejszych rządzących? Ciekawe.
OdpowiedzUsuńTraktowanie dzieci najwyraźniej wynika z niewiedzy. Ci ludzie naprawdę wierzą, że w ten sposób działają dla ich dobra.
Charakter każdej kultury określany jest przez jej mainstream. W każdym społeczeństwie są też mniejszościowe grupy i jednostki myślących inaczej niż większość. Krzywa Gaussa nie kłamie i tu.
OdpowiedzUsuńChociażby u nas: przekonanie o podmiotowości etycznej zwierząt to pogląd który wyznaje niewielka część społeczeństwa. Wegetarianizm i ekologia do mainstreamu nie należy, ale gdyby obecni zieloni objęli władzę... hehe ciekawe co by było.
Opozycjoniści w Chinach nie są zdeterminowani przez otaczającą ich kulturę, oni ją przekraczają. Ale, póki mentalność większości społeczeństwa jest oparta na zupełnie innych wartościach, nie dowiemy się co będzie gdyby objęli władzę, bo po prostu nie ma na to szans.
Nie wątpię że bohaterowie artykułu są przekonani że robią dla dzieci to co najlepsze. Tak samo argumentuje większość polskich rodziców bijących swoje dzieci. "Mój ojciec lał mnie pasem i dzięki temu wyrosłem na porządnego człowieka".
Odniosę się tylko do ostatniego akapitu. Zarówno tam, jak i u nas, wynika to z niewiedzy. Ja widzę w tym względzie u nas ogromny postęp i różnicę, pomiędzy pokoleniem naszych rodziców, a naszym. Moim zdaniem wynika to właśnie z upowszechnienia wiedzy o wychowaniu i dziecięcej psychice.
OdpowiedzUsuńMasz rację Amorfis. Jest potężna zmiana w ciągu ostatnich parudziesięciu lat. u nas, w Europie.
OdpowiedzUsuńNie wątpię też że Chińczycy wierzą, że działają słusznie. Hitler i Stalin też w to wierzyli. "Poznacie ich po owocach".