Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

poniedziałek, 31 stycznia 2011

Religia rodziny

Alan Rudawy w komencie do innego posta wkleił taki oto cytat, bardzo trafny:

Rozmowa ze Zbigniewem Mikołejką w Wysokich Obcasach:

"A rodzina gwarantuje szczęście?

To złudzenie. Szczególnie w Polsce, gdzie rodzina jest często konstruktem ideologicznym. Deklarujemy więc nagminnie, we wszelkich badaniach i wywiadach, że jest dla nas najwyższą wartością, lecz w praktyce łatwo się ją porzuca, np. dla emigracji, stosuje przemoc, oszukuje.

Okopanie się w rodzinie jest "obudowane" przy tym krzepko dyskursem kościelnym - opartym na prostackiej, bezdyskusyjnej tezie, że rodzina jest najważniejsza, bez względu na to, jaka by była. Tworzy się więc jakaś obłudna religia rodziny. Nie wolno na nią narzekać, a w jej imię wolno przekraczać wszelkie normy moralne i odwracać się od powinności zbiorowych.

Za wszelką cenę staramy się zatem osiągnąć szczęście rodzinne, lecz osiągnięte - okazuje się nadbudowane na strasznej pustce. Bo rodzina jest często pustą twierdzą. To świat zewnętrzny - ideologiczny wymóg szczęścia narzucanego przez masowe społeczeństwo - nią dyryguje. Powstają tysiące identycznych rodzin z identycznymi przedmiotami, z mniej lub bardziej skrywaną niechęcią - jeśli nie wrogością - wzajemną. Niepotrafiące ze sobą rozmawiać. Czy pani wie, że przeciętna polska rodzina rozmawia z dzieckiem siedem minut dziennie?! Powstają rodziny, które różnią się tylko wielkością plazmy i długością samochodu. To zresztą znamienne - w reklamach nie ma rodzin wielodzietnych i niepełnych, nie ma samotnych matek. A wszelkie kłopoty da się natychmiast rozwiązać poprzez kupno proszku do prania albo pastylek od bólu głowy. I co tu zrobić? Chyba tylko się upić.

Jedyny ratunek tkwi w odrzuceniu przekonania, że rodzina jest jedyną, absolutną wartością. I uznaniu, że oprócz niej istnieją inne wartości: praca, przyjaźń, solidarność, otwartość na innego, obowiązek społeczny, uczestnictwo w kulturze."

5 komentarzy:

  1. Jako komentarz do tego mogłabym wkleić cytat z rozmowy z Grzegorzem Sobaszkiem w Wysokich Obcasach, który wydaje mi się zaskakująco prawdziwy w wielu przpadkach:

    "Lubi pan kobiety, oczywiście oprócz tego, że się ich boi? Z tej książki wynika, że nie bardzo.

    Uwielbiam kobiety, spędzam z nimi większość czasu, ponieważ mężczyźni są na ogół tak nieinteresujący. Niestety, kobiety są często głupie, bo nie potrafią docenić swojej przewagi nad mężczyznami. Niby umieją lepiej rozmawiać o emocjach, ale z tego nie korzystają. Nie potrafią, czy też nie chcą, być samodzielne, zbyt uzależniają się od mężczyzn emocjonalnie i mentalnie. Większość rzeczy, które robią, robią nie dla własnego rozwoju, lecz z obawy przed porzuceniem. Za bardzo rezygnują z siebie. Znam wiele bardzo inteligentnych kobiet, które wykazują się niewiarygodną głupotą w sprawach emocjonalnych. Najbardziej łebska kobieta potrafi dojść do krawędzi wytrzymałości, żyjąc w złym związku, i z jakichś niezrozumiałych dla mnie przyczyn jej nie przekracza.

    Boją się samotności?

    Pewnie też. Ale często wykorzystujemy toksyczne związki, aby zrzucić na partnera odpowiedzialność za własne życie. Ludzie żyjący w złych związkach dostają bonus - unikają prawdziwej rozpaczy, prawdziwego smutku, konfrontacji z samym sobą. Mąż palant służy do tego, by na niego narzekać. Ludzie często wykorzystują krzywdę w celach marketingowych. Kobiety chyba częściej.

    A faceci?

    Z nami jest jeszcze gorzej. Jeśli facet mówi: 'Jestem dupkiem', to zazwyczaj nie jest to szczere. Mówi to po to, żeby wzbudzić litość kobiety. Rzeczywisty komunikat brzmi: 'Załatw za mnie wizytę hydraulika, bo to duperela dla mojego geniuszu'.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten ostatni akapit mnie powalił. A myślałam, że jak facet tak mówi, to jest to dla niego ostateczny upadek. A to lenistwo plus spryt. W wyścigu ewolucyjnym, nagrodzonym przetrwaniem, wygrywają cwaniacy?

    OdpowiedzUsuń
  3. No nie wiem. Ja czasem mówię że jestem beznadziejny i w ogóle, ale dotyczy to spraw w których moja żona nijak mi pomóc nie może.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie chcę się wypowiadać nt. facetów, bo uważam, iż nie można tu generalizować. Każdy człowiek jest inny. Znam kobiety, które myślą i działają jak faceci, znam facetów, którzy rozczulają się do łez nad zdechłym kwiatuszkiem. Mówmy raczej o normalnych ludziach w tym nienormalnym kraju.Tym bardziej, że już nawet wszechwładnie indoktrynująca TV już dawno zabiła kobiecość ponieważ... te wszystkie uśmiechnięte mamuśki na ekranie trapi wciąż wiele dolegliwości (czyli jednak słaba płeć???): "Nawet nie zauważysz mojego lekkiego nietrzymania moczu" - myśli sobie laska mocząca się we wspólnym basenie ze swym randkowiczem... "Nie mogę pojechać na wycieczkę - bo właśnie mam sraczkę (Stoperan Ci pomoże!), " A w ultracienkich podpaskach śmigam na rowerze jak gołębica- nawet w tym trudnym okresie". Bleh... A ja myślałem, że gazy, czkanie, zgaga i moczenia nocne to domena tylko Polaków i to w męskiej ich części :(. koteg

    OdpowiedzUsuń
  5. Po głębokim przemyśleniu sprawy, uświadomiłem sobie, że jest w naszym kraju jedna kobieta kobieca, która nie ma dolegliwości gastrycznych oraz problemów z "tymi" sprawami. To Maryja (której kult jest szeroko znany i lubiany). Niedościgniony wzór rodzicielki. Tylko... kilka razy w życiu pytałem hierarchów, skąd Maryja miała dzidziusia (już będąc dzieckiem - chciałem wiedzieć). Okazało się, że sprawcą tego nie był jej mąż Józef (fuj... przecież to obleśne domniemanie), ale było to typowe dzieworództwo a zapłodnieniem zajął się osobiście Duch Święty. Tylko jak, czym? Podobno umieścił w świętym łonie gotowy zarodek. Oj... panowie bibliści - pachnie mi to czymś paskudnym. In vitro ???!!! koteg

    OdpowiedzUsuń