Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

poniedziałek, 31 stycznia 2011

"Miłość nieotrzymana zamienia się w ból"

For God sake, I need to be real,
I need touch,
I need ... people
 Riverside

Człowiek jest stworzeniem stadnym. Jak każdy ssak żyjący w grupie, potrzebuje bliskości, wsparcia, poczucia bezpieczeństwa. Jeśli ktoś nie czuje tego - to znaczy że wyparł tę potrzebę, na skutek osobistej traumy lub kulturowych bzdur wdrukowanych w superego.
A w naszej kulturze takich bredni i takich traum mamy na pęczki. Że nie można okazywać uczuć, bo to słabość, i inni ją wykorzystają. Że nie można dotykać, bo to zaraz sex, a sex to brud. Podejrzliwość wobec ciała, chowanie emocji do piwnicy naszych dusz. Strach przed drugim człowiekiem większy niż potrzeba bliskości z nim. I potem płaczemy z samotności w tych naszych piwnicach, desperacko pragnąc miłości, nie tylko tej partnerskiej, ale i przyjacielskiej, i rodzinnej. Pragniemy - i nie potrafimy sobie na nią pozwolić.
Nie pozwalamy sobie kochać innych. Nie pozwalamy, by nas kochali. Nie potrafimy przyjmować miłości.
"Miłość nieotrzymana zamienia się w ból". To cytat z xiążeczki "The Hug Therapy" ("Wielka Xięga Uścisków"). Moje motto na dzisiejszy Międzynarodowy Dzień Przytulania. Taki moment kiedy mamy szansę zatrzymać się w gonitwie socjoekonomicznego pośpiechu i pomyśleć o tym co jest naprawdę ważne. Często mylimy "poważne" z "ważne". Stanowiska w korporacjach, sprawy w urzędach, pensje, kredyty i ubezpieczenia emerytalne. Gubimy w tym kieracie i wyścigu to co ważne: więzi z ludźmi, pomaganie im, miłość, przyjaźń, rozwój duchowy, uczestniczenie w kulturze. Oszczędzamy by kupić dziecku mieszkanie, a nie mamy czasu by się z nim pobawić. Przyjaciół widzimy raz na pół roku i możemy odkryć, że przez ten czas straciliśmy z nimi wspólny język. Widzimy codziennie różnych ludzi, ale poprzestajemy na "co słychać?" "wporzo/szkoda gadać" nie mamy czasu by z nimi porozmawiać na tyle długo, by dali radę się otworzyć i powiedzieć nam o gryzących ich sprawach. I w ten sposób, otoczeni ludźmi, ale bez kontaktu z nimi, w środku tłumu umieramy z samotności.


.

8 komentarzy:

  1. To bardzo ciekawe... Nie znać kogoś i móc się podpisać pod każdym zdaniem, które napisała... [to rodzaj "uścisku mentalnego" w rozumieniu Alana ;)]

    OdpowiedzUsuń
  2. To bardzo ciekawe... Nie znać kogoś i móc się podpisać pod każdym zdaniem, które napisała... [to rodzaj "uścisku mentalnego" w rozumieniu Alana ;)]

    OdpowiedzUsuń
  3. Dodałaś dwa razy, Magduś.
    Racja, Pacyfko, racja. Tak jest. Tak bywa. Tak i - czasem - nie bywa. A czasem jest i tak, że się do kogoś wychodzi, podaje się temu komuś coś ważnego, a ten ktoś nie ma czasu, by to wziąć. Nie widzi, że to my. Nie widzi, że dajemy. Nie widzi, co dajemy. Nie widzi, że to, co dajemy, jest ważne (dla nas? dla niego?).
    Co smutniejsze: to, że się nie daje, czy to, że się daje, a ktoś nie widzi, że to dla niego?

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej dziewczyny. I ja was mentalnie przytulam. Dzięki za odzew.

    To o czym piszesz Alicjo, to dramat jest jeszcze większy. Dla mnie przynajmniej, i dla mi podobnych. Gdy się przełamię, odważę, i ręce wyciągnięte zawisają w pustce. Wtedy dopiero można się zrazić, wycofać do skorupy i w niej zasklepić na wieki wieków, amen.

    OdpowiedzUsuń
  5. Co charakteryzuje dzisiejsze czasy? Daleko posunięta nieufność i alienacja. Od wszystkiego, wszystkich, a może i samego siebie?
    Niby chcemy być z innymi, chcemy być akceptowani - ale czy to właśnie my? W potrzebie akceptacji gramy kolejną rolę. "Chciałbym by mnie zauważyła, zaakceptowała... A może coś więcej"? Trzeszczące w głowie procesy myślowe ruszają. Właściwie to kogo ona mogłaby zaakceptować? Tu robimy szybką listę cech, przymiotów a nawet nawyków i powiedzonek. I kreujemy się na taką osobę. Chcemy być takim, jakiego ona chce. To znaczy - wydaje nam się, że znamy ten typ, którego ona chce. Albo na zasadzie podobieństw do osób, które ją otaczają - a także na zasadzie przeciwieństw w stosunku do osób które odrzuciła.
    Jest to wszystko bardzo skomplikowane - i owszem. W życiu przybieramy rozmaite funkcje społeczne. Podobno jest to normalne. A kiedy możemy sobie pozwolić na luksus bycia sobą? I tak atawistyczna stadność nie pozwala nam przeżyć i uświadomić samego siebie. Jesteśmy bytem błąkającym się w nie naszej skorupie.

    koteg

    OdpowiedzUsuń
  6. @koteg

    Nie sądzę, by zjawisko upiększania się/ chęci zaimponowania - było cechą charakterystyczną dla współczesności. Zdaje się, że jest to instynktowne. Jako i ptaki stroszą piórka i trele odstawiają, jako i porykują jelenie, jako i koty zawodzą, tako i ludzie po swojemu starają się zdybać drugiego człeka. Ot, i.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie twierdziłem nigdy, że atawistyczne parowanie się- to wymysł współczesności. Ale wszechogarniająca alienacja i brak możliwości bycia autentycznym, bycia sobą - to już przekleństwo dzisiejszych czasów. Na świecie, który jest jedną wiochą. Dlatego zamiast śniadania dostaję papkę informacyjną, że aktorka znanego serialu "D jak dupa" miała przed godziną rzadką kupkę (i co na to zaproszony do studia proktolog) a polityk z pierwszych stron gazet obściskiwał się w samochodzie z córką swojego wroga z opozycji (co było nie aktem seksualnym, ale przerażającą prowokacją polityczną) . Potem inny bohater naszych czasów. będący autorytetem moralnym TV natrząsa się z kształtu kołnieżyka mojej koszuli i z katolicką szczerością stwierdza, że to passe być nie rąbanym w podogonie miękkie, a kto tego nie robi jest zwykłym frajerem. Na koniec osobnik z naciągniętą na tył głowy twarzą poucza mnie ile mam zjeść protein na śniadanie, aby wyglądać tak jak on - po 40- tce. A potem wieczorem w herbaciarni jakaś zjawiskowa dziewczyna z młodzieńczym trądzikiem przykrytym podkładem znanej firmy zwraca mi uwagę, że moja bluza w której chodzę na co dzień jest prostym naśladownictwem serialu już ze Średniowiecza (w którym jeden facet z szparą między zębami jeździł oldskulowym fiatem i był luźny). A ja chciałbym wszystkim powiedzieć, że ubieram się od lat jak chcę, nie liczę protein, olewam to co do mnie mówią autorytatywnie czarni żydowscy geje, a swoje ulubione glany będę nosił, mimo tego, iż zagrały one już w jakimś serialu. I chciałbym, aby jakaś osoba spokojnie i bez lęku przyjęła ten mój tekst. A może nawet przyznała mi rację?
    koteg

    OdpowiedzUsuń
  8. Oczywiście komentarz dopisałem o godzinie 8.08, jeszcze śpiąc... Więc proszę wybaczyć mi ten kołnieżyk przez "Ż" - choć nie przeczę, że to co noszę - kołnierzyka raczej nie przypomina...

    OdpowiedzUsuń