Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

niedziela, 11 kwietnia 2010

Jednostronne zawieszenie murów

Wczoraj rano pierwsza zadzwoniła mama, po chwili, kiedy jeszcze byłam z nią na linii - Alex, za moment Adaśko, SMS od Maćka. Wszyscy mówili to samo: nie macie tv, włączcie radio albo net.
Smutek straszny i wstyd zarazem, bo większość z tych znanych, którzy tam zginęli, których teraz mi żal, to ludzie, którym nie poświęciłam za życia ani jednej dobrej myśli. Teraz trochę krępujące wspomnienia dnia, gdy na ulicach Amsterdamu cieszyliśmy się z ich przegranej w wyborach parlamentarnych. Ale przecież, ja nigdy nie życzyłam im niepowodzeń innych niż wyborcze. Nigdy, przenigdy nie życzyłam im by zginęli śmiercią tak przedwczesną i gwałtowną.
Potem na necie zdjęcia ludzi płaczących na ulicach. Pewnie to byłoby inaczej, gdyby nie tak spektakularne, nagłe odejście i tylu ludzi na raz. Przecież oprócz polityków w samolocie byli też ludzie z organizacji pozarządowych, naukowcy, duchowni, stewardessy, piloci, funkcjonariusze ochrony. Anna Walentynowicz - co za paradox dziejów, kobietę bez której historia mogłaby się potoczyć inaczej, śmierć dopadła w tak dziwnych okolicznościach.

Podczas gdy w radiu mówią o żałobie która zjednoczyła ludzi ponad podziałami, mój krewny Polak-katolik ze wściekłością komentuje: "Zginęli patrioci, a bandyci [=rząd] żyją. Chyba Bóg się od nas odwrócił." Każda okazja jest dobra, by wzmocnić swą nienawiść do partii rządzącej, o każde nieszczęście można oskarżyć premiera. Nawet w obliczu takiego dramatu. To już szatanizm chyba.

Przerażająca jest kruchość ciał ludzkich.
Przerażająca jest zgnilizna ludzkich umysłów.

14 komentarzy:

  1. A ja widzę, że ten wpis to kolejna próba wbicia szpili w stereotypowego Polaka-katolika...

    Każda okazja jest dobra...

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj Ciemnogrodzianinie. Długo czekałam, aż się wreszcie odezwiesz.
    Ja nie mówię o żadnym stereotypie. Osoba którą opisuję na tym blogu pod kryptonimem "Polak-katolik" to konkretny, spokrewniony ze mną człowiek, który swoją tożsamość opiera właśnie na przynależności do tych dwóch grup.

    OdpowiedzUsuń
  3. A to przepraszam. Nie wiedziałem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Walentynowicz i Jaruga-Nowacka dwie wybitne kobiety [']
    Na pokładzie przeciez nie tylko politycy PiS byli. Także ludzie z innych partii i bezpartyjni zginęli. A Polak-Katolik - strach się bać takiego czlowieka. M.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak jak mówisz kochana. Byli tam parlamentarzyści z różnych partii, także tej, jak to określa P-K "bandyckiej". Ale też bezpartyjni, przede wszystkim osoby którym sprawa Katynia była bliska z różnych powodów. I też ludzie którzy byli tam "w pracy" - załoga, lekarz, tłumacz, ochrona. I taka bezsensowna śmierć. Zresztą, która śmierć jest sensowna.

    OdpowiedzUsuń
  6. wczoraj, z tym czarnym plecakiem i żałobą, nie żartowałem, będąc u Was w firmie. mogłem z rana w pracy wziąć żółty ale tego dnia postanowiłem użyć starszego modelu w kolorze czarnym.
    piszę to na wszelki wypadek, gdyż zauważyłem dziwną reakcję w pokoju gdy oświadczyłem powyższe :)

    /FilipS

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej Filip,
    ja się tylko zdziwiłam bo czarna torba dużo mniejsza i mniej pakowna :-) Ale żałoba, to rozumiem, z tej okazji nie zamieszczam na blogu nic na inne tematy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przyjaciółka przytoczyła mi reakcję swojej krewnej: "To powinien być Tusk! To jemu powinno się zdarzyć!" I taka wściekłość na niego, że nie umarł.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pozdrawiam z Krakowa. Mamy tu małe piekiełko jak zwykle. Z nad europy zachodniej nadciąga czarna chmura pyłu (i siarki?). Zastanawiam się, pierwszy raz w życiu, czy ktoś nam czegoś nie chce powiedzieć.

    A co do ludzi... tragedia poruszyła pewną część społeczeństwa, innej części nic już nie jest w stanie poruszyć. Wstyd mi za część rodaków.

    Kiedy dowidziałem się o katastrofie, kiedy dowiedziałem się kto zginął, poczułem, jakbym stracił kogoś bliskiego. I więź z narodem. Widziałem, jak inne samochody na ulicy zwalniały, zatrzymywały się... ludzie usłyszeli w radiu i nie mogli uwierzyć, ani zrozumieć. Pierwszy raz w życiu poczułem nerw patriotyczny...
    Dalej nie wierzę i zupełnie nie rozumiem

    OdpowiedzUsuń
  10. Zatem Teletubisiowi jest również wstyd za mnie. Nie poruszyło mnie bardzo. Nie poczułem nerwu patriotycznego szczególnie mocno.

    Byłem w Kampinosie u znajomych. 30 km od Warszawy. W ciągu tygodnia siedziałem w archiwach - Akt Nowych i Wojskowych. W piątek wieczorem z Natalią - pewną cudną Panią z Hiszpanii - przemierzaliśmy Krakowskie Przedmieście. Pokazywałem oczywiście i Pałac Prezydencki. Może akurat jedli kolację. Ostatnia wieczerza?

    W sobotę dostałem kilka smsów od znajomych i dzwoniła Mama. W Puszczy nie mają telewizora (całe szczęście), więc słuchaliśmy radia. Przez moment. No cóż stało się. Wypadek komunikacyjny. Tu akurat sporo ludzi z pierwszych stron gazet. Na pewno tragedia dla Rodzin i Przyjaciół, również dla tych, którzy mieli wcześniej ciepłe myśli na temat prezydenta i innych uczestników (tacy byli również zanim rozbiłem się samolotem, np. moi znajomi z Puszczy, ja - nie).

    Jurek - mój gospodarz Kampinoski był roztrzęsiony. Pojechał do Warszawy. Wrócił zdziwiony reakcjami - że ludzie jak do zoo, że jakiś taki chaos, brak szacunku. Ciekawość. Ja nie pojechałem. Zostałem w Puszczy. Poszedłem na spacer z Psem Oskarem, którego miesiąc wcześniej wydostaliśmy z domu, w którym był katowany. Ptaki śpiewały wiosennie bardzo. Dwa łosie na polanie też spokojnie przeżuwały pierwsze wiosenne zieloności. Jak gdyby nigdy nic. No bo i cóż się stało?

    Codziennie ginie wiele osób w naszym kraju. Pewnie w tygodniu około setki w wypadkach komunikacyjnych. Też tragedia dla ludzi bliskich. Wiadomo śmierć prezydenta to znacznie większa sprawa medialna, ale na poziomie smutku czy śmierci samej, różnicy moim zdaniem nie ma.

    Ponadto zdaje się, że tragedia była do uniknięcia. Mieli wybór. Wybrali źle. Nie wiem kto i jak decydował. Wiadomo jednak, że mieli wybór, bo wieża radziła lądowanie na innym lotnisku. Zatem błąd. Ba! może zwyczajna głupota, co tylko powiększa tragedię.

    W niedzielę wróciłem do Warszawy, bo od poniedziałku znów do archiwów. Chciałem ominąć tłumy, ale się nie udało. Zatrzymali mnie na rogu pewnej ulicy gdzie była także kawiarnia. Nie mogłem przejść na drugą stronę ulicy, bo miała jechać trumna z prezydentem. Siedziałem więc w kawiarni, a dziki tłum oblegał ladę kupując kawę. Zimno było. I nagle krzyk: "jadą! jadą!". ludzie wskakiwali na stoły kawiarni, przepychali się i robili zdjęcia... Żenujące. Siedziałem tyłem do okna. Potem udałem się w stronę przeciwną niż tłum.

    Słyszałem jeszcze tylko jedną starszą Panią oburzoną, że trumna była zamknięta i nic nie można było zobaczyć. A jeden pan sprzedający kwiaty, powiedział do pana od zniczy: "eee... na papieżu lepiej się zarobiło". Tysiące rozjechanych tulipanów i róż... To jest też masakra. Szkoda, że chrześcijaństwo nie przejęło od judaizmu idei, że osobom zmarłym nie można ofiarowywać żywych istot (w tym roślin). choć wonczas pewnie ukamienowaliby samochód z trumną...

    nie mam jak Ty Paciu, wyrzutów, że nie poświęciłem niektórym z tych ludzi ciepłej myśli. nie jest możliwe, by wszystkim poświęcić. nie jest możliwe by wszystkich lubić. wracając do Wrocławia widziałem przy drogach rozjechane lisy i jedną sarnę. znacznie mocniej mnie to dotknęło i potrząsnęło niż wypadek Smoleński.

    wcale nie mówię, że pośród tłumów opłakujących byli i Ci, co mocno przeżyli tę tragedię i bardzo osobiście. nie dziwię się również i tym, którzy jechali z daleka i jadą dzisiaj na pogrzeb. sam kilka lat temu jechałem na pogrzeb Jacka Kaczmarskiego. to był mój osobisty ból i smutek. ogromna strata - do dzisiaj. nie ważne ilu ludzi przyszło na pogrzeb. ja chciałem tam się pojawić, bo czułem, że chcę, że to ważne dla mnie. pewnie są więc Ci, którzy podobnie czują teraz. myślę jednak, że nikły to procent.

    przydałoby się naszemu narodowi pewne trzeźwe spojrzenie. myślenie przed tragedią i życie po tragedii z wnioskami, które padają, ale chyba na skałę i szybko je wiatr rozgoni.

    dla mnie odruchem (między innymi) patriotycznym był udział w wydarzeniach nad Rospudą kilka lat temu. to było działanie przeciw tragedii, a nie po.

    amen

    OdpowiedzUsuń
  11. pod koniec trzeciego akapitu powinno być "zanim rozbił się samolot", a nie "rozbiłem się samolotem" ;) co na to psychologia?

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej Alanie Rudawy,
    Teletubiś napisał, że wstydzi się za część rodaków, ale nie napisał za którą. Więc nie wiadomo, czy także za Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nie ma sensu tylko taka śmierć, którą poprzedza życie bez sensu..
    Nie myśl, że wiesz wszystko bo to bez sensu...

    OdpowiedzUsuń
  14. Otóż nie zgodzę się z Tobą.
    Im bardziej sensowne życie, tym bardziej bezsensowne jego przedwczesne przerwanie.
    Ze śmiercią mogę pogodzić się jedynie wtedy gdy przychodzi jak sen po intensywnym i udanym dniu - odpoczynek ze świadomością że wszystko się udało i nie ma już nic do dodania.

    OdpowiedzUsuń