Deptak jest najmilszy wiosną.
To właśnie tam można ją pierwszy raz spotkać w mieście: betonowej pustyni, gdzie nie rosną bazie ani przebiśniegi. Wiosna jest blisko, gdy o zmierzchu zdegenerowane post-potomstwo kontr-kultury punkowej wylęga się na deptak. Siedzą takie naprzeciw-prądowe larwki na ławkach i piją nektar kwiatowy z gwinta. Nikomu nie robią krzywdy, a bałagan który zostawiają jest niczym w porównaniu z tym, co latem produkują mainstreamowcy, pod piwnymi parasolami oglądający mecze na rzutnikach cyfrowych.
Właśnie: wiosną piwiarnie nie wychodzą jeszcze na deptak i ciepłe brzoskwiniowe światło z czterokątnych latarni może sobie do woli głaskać brukowe kostki po ich gładkiej powtarzalności.
Ciepła szarość zmierzchu, ciche rozmowy, dredy do pasa, czarna Honda zaparkowana obok miejsca które kiedyś było Fanaberią.
Szkoda że tylko jedna taka ulica w tym mieście. Gdyby ich było z dziesięć, to by się tu dało żyć.
toć to literatura piękna bardzo! ścisk
OdpowiedzUsuń