Wybory do PE i rocznica tamtych sprzed dwudziestu lat. Pamiętam że starzy poszli głosować do punktu wyborczego w szkole, po drodze na mszę. Ja szłam z nimi przez szkolne boisko i rozrzucałam ulotki Solidarności. W szkole wisiały plakaty kandydatów PZPR. O jednym z nich z kolegami z klasy ułożyliśmy do nazwiska rymowankę ".... jest głupszy od młota".
Tak upadła PRL. W obaleniu IV RP miałam udział dużo aktywniejszy. Tak opisywałam to w mailach do przyjaciół:
Moja ukochana Firma wyjeżdża co roku na półmaraton, w którym startuje Szef oraz pracownicy którzy chcą, z moim Dziunkiem włącznie.
My sobie zaplanowaliśmy ten wyjazd już pół roku wcześniej, zabukowałam loty i hotele i naraz się okazało że w ten dzień kiedy startujemy, są wybory.
Jako że impreza sportowa trwała od 10 do 18 w Amsterdamie, a jedyny okręg wyborczy w Holandii zrobiono w odległej o 45km Hadze, ludzie którzy zarwali poprzednią nockę (bo na samolot musieliśmy wyjechać o 4:15 rano) zorganizowawszy sobie uprzednio zaświadczenia lub wpis na listę wyborców, wstali o 5:40 żeby pojechać zagłosować (Firma wynajęła w tym celu autokar).
W sile prawie 40 osób (frekwencja w ramach ekipy wyjazdowej rzędu 85%) wpadliśmy o siódmej rano do Lokalu Wyborczego, gdzie niemal równie niedospani pracownicy ambasady w zaskoczeniu dociągali krawaty.
Kiedy później chwaliłam się obecnym na wyjeździe Duńczykom, jaką wspaniałą mamy ekipę, patrzyli zdziwieni. 85%? U nas to norma.
Zmęczenie na pewno obniżyło naszym biegaczom wyniki, ale nie pytaj, co kraj może zrobić dla ciebie.
Było równie ciemno, aczkolwiek nieco inne miejsce (Red Light District:-) kiedy po zamknięciu ciszy do jednego z kumpli zadzwoniła rodzina, a on nam głośno powtarzał wyniki.
Było to niezwykłe przeżycie wspólnotowe, mimo że niektórzy głosowali na PO, inni na LiD albo nawet na PSL. Cel był jeden i jasny. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg ;-)
Więcej fotek z głosowania i biegania w Holandii...
.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz