Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

wtorek, 1 czerwca 2010

"Wolność", czyli nieróbstwo

Polacy mają wciąż pretensje że żyją za biednie, ale pracować im się nie chce. Tzn. chcą mieć pracę, ale nie pracować, albo możliwie najmniej. Tak jakby firmy brały pieniądze na pensje z kosmosu, a nie ze sprzedaży wypracowanych towarów i usług.

Parlament Najjaśniejszej Rzeczpospolitej uchwalił właśnie, że będzie jeszcze jeden dzień "wolny" (!!!) od pracy - święto Trzech Króli. Niejako "w zamian" zniesiono jeszcze durniejszy przepis, że jeśli święto państwowe czy kościelne wypadało w sobotę, to pracodawca miał obowiązek dać pracownikom dzień niepracujący extra, żeby nie byli "pokrzywdzeni", że im święto "przepadło". Dzięki tej "zamianie", jak policzono z kalendarzem w ręku, w ciągu najbliższych 10 lat "pracownicy stracą" o jeden dzień "wolny" mniej niż "zyskają". Ale w praktyce, jeśli do Bożego Narodzenia i Nowego Roku dojdzie jeszcze jedno święto tydzień później, to oznacza, że w tym kraju durni i leni, za sprawą zaledwie czterech dni ustawowo "wolnych", nic nie będzie funkcjonowało przez bity miesiąc. Zajawki tego dają nam wszak już obecne "długie weekendy", kiedy jeden czy dwa dni świąteczne powodują tygodniową wyrwę w rzeczywistości. Dramatyczne jest też że ten czas przypadnie na przełom roku podatkowego, kiedy w firmach często jest bardzo dużo rzeczy do zrobienia. Ustawodawca, wszak biorący stronę nieszczęsnych, bo zmuszanych do pracy robotników, daje im narzędzia przewagi nad pracodawcą, np. 4 dni urlopu "na żądanie" - na przełomie roku zbiera się ich zatem osiem. Niech się w firmie wali i pali, ale robotnik ma prawo do nieróbstwa.

"Bez pracy nie ma kołaczy" - żądny konsumpcji naród zapomniał chyba o tym. A wszak nie bez powodu dżingiel "Informatora Ekonomicznego" w Trójce (9:30) to piosenka idących do kopalni krasnoludków: "Haj hoł, do pracy by się szło!"

1 komentarz:

  1. Znajomy dalszy, przez wiele lat zajmował się niechlubnym procederem sprzedawania oprogramowania dla uboższej części społeczeństwa przy targowisku Turzyn. Narzekał na brak urlopów i opieki socjalnej, nadmiaru stresów spowodowanych przez częste wizyty panów z blaszanymi odznakami itp. W tym miesiącu mija dwa lata kiedy to osobnik ten szczęśliwie znalazł ciepłą posadkę w sortowni odzieży używanej na przedmieściach Londynu. Ostatnio dostałem zdjęcia z objazdowej wyprawy po wyspach podczas przedłużanego od 4 miesięcy zwolnienia lekarskiego :) Duch 'homo sovieticus' w narodzie nie gaśnie.

    OdpowiedzUsuń