Na szczecińskim deptaku, przed Fanaberią, która nie jest już tym, czym była.
Treścią miasta są ludzie. Ale nie każde miasto wyraża swoją treść, bo nie każde miasto organizuje swą anatomię i fizjologię dla ludzi. Czasem dla masy i maszyny. Aby miasto było dla ludzi, przestrzeń miejska musi posiadać cechy człowieka, czyli: skalę, niekonkretność, wielość i organiczność.
Człowiek jest istotą fraktalną, wieloaspektową, złożoną, niekonsekwentną, dlatego nie czuję się dobrze w miejscach które są puste, płaskie, równoległe, prostopadłe, sterylne, symetryczne, chromowane, monolityczne, geometryczne i przewidywalne. Dobrze mi tam gdzie króluje detal: bogato zdobione fasady, płaskorzeźby, gzymsy, okienka, zawijasy w szyldach i poręczach ławek, hexagonalne latarnie, szyldy, nierówne bruki, kręte i spadziste uliczki, gdzie nie wiadomo co jest za zakrętem.
Człowiek jest istotą w obliczu kosmosu niewielką, stąd dobrze czuję się tam, gdzie wytwory ludzkie są na ludzką skalę: przytulne, nie monumentalne. Dlatego tak dobrze jest w Asyżu, gdzie Bóg objawia się w ludzkiej skali. Dlatego tak uwielbiam słodką Kopenhagę, jej miniaturowe domki, malutkie uliczki.
Człowiek jest istotą łączącą w sobie wiele sprzeczności, jest duchowy i biologiczny, indywidualistyczny i społeczny, racjonalny i emocjonalny. Dlatego czuję się dobrze w miejscach, które nie są jednoznaczne, które wyrażają jednocześnie wiele treści. Na przykład tam gdzie przestrzeń publiczna miesza się z prywatną, np. jest jednocześnie i chodnikiem i kawiarnianym ogródkiem. Albo tak jak forum - atrium w Sony Center w Berlinie: jest jednocześnie na zewnątrz i wewnątrz, otwarte i pod dachem. Albo miejsce do posiedzenia przed Mediateką we Wrocławiu, z okazji festiwalu Nowe Horyzonty: na przystanku, obok otwartego tramwaju, wykładzina, na niej leżaki. Czyli trochę ulica, trochę mieszkanie, trochę plaża, tramwaj będący jednocześnie kawiarnią.
Sony Center w Berlinie. U dołu zdjęcia kolisty basen - częściowo "lewitujący" nad znajdującym się poniżej kanałem ze świetlikiem.
Człowiek jest istotą organiczną. Dlatego dobrze czuję się tam, gdzie jest woda, są rośliny, gdzie przestrzeń jest przeznaczona dla stworzeń biologicznych; a jeśli są mechaniczne, to te napędzane siłą żywych mięśni. Samochody nie mają tam wstępu. Deptaki są kluczowe: tu spotykają się ludzie, a w spotkaniu ludzi tworzy się i trwa żywa dusza miasta. I kontakt mieszkańców z przestrzenią, z materią, fizyczną tkanką miasta: nie sposób bowiem wdychać atmosfery miejsca, gdy wychasz spaliny, nie da się siedzieć i rozmawiać, gdy wokół ryczą silniki, spacerować, gdy musisz przeciskać się między brudnym murem a zderzakami zaparkowanych prawie po mur aut (jak na głównej arterii Śledziogrodu, gdzie mieszkam), nie ma jak podziwiać architektury, gdy musisz cały czas uważać by nic cię nie przejechało.
Kopenhaga ma najdłuższą sieć deptaków w Europie. Wiele ulic jest połączonych przez piękne pasaże takie jak ten pasaż św. Anny. 2007
W deptakach realizować można jednocześnie dwie sprzeczne potrzeby: prywatności i więzi, bycia razem i bycia osobno; jest się tu bowiem pośród innych którzy również przyszli tu pospacerować i posiedzieć na ławeczkach, ale nie trzeba wchodzić w bezpośrednie interakcje, fizyczne czy mentalne. Taki właśnie jest człowiek: przeszkadza mu tłum i tłok, ale nie czuje się też dobrze gdy wokół nie ma nikogo. Nie wchodzi się do pustej kawiarni, nie spaceruje po pustych ulicach. Gdzieś pomiędzy "do ludzi" i "od ludzi".
Zwłaszcza w naszych hiperpragmatycznych czasach jakże potrzebne są rzeczy niepotrzebne, takie jak wrocławskie Krasnale (jeden z nich na środku zdjęcia)
Cóż, gust mam nieco inny i nieco inne rzeczy mi się podobają. Tym niemniej bardzo ciekawy, fajnie napisany post. I mimo różnicy gustów wydaje mi się dość trafny.
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńRozmaitość jest wartością.
podoba mi się, jak piszesz:)
OdpowiedzUsuń