Dlatego z pewnym lękiem wróciliśmy z Dziunem niedawno do trylogii Zemeckisa "Powrót do przyszłości". Okazało się jednak że nie traci ani odrobiny ze swego uroku. Śliczny, szybki, autointertextualny, inteligentnie śmieszny, ogromnie śmieszny film.
Dialog ze scen niewykorzystanych (rok 1955):
Marty McFly: See! That's what I mean - I mean, god! I c-can't believe I'm actually gonna feel up my own mother. You know this is the sort of thing that could screw me up permanently. Well what if I go back to the future and I end up being... gay?
Dr. Emmett Brown: Why shouldn't you be happy?
Odświeżałem trylogię Zemeckisa przed dwoma miesiącami, porwała mnie podobnie jak za pierwszym razem.
OdpowiedzUsuńCieszę się z nie możliwości strawienia większości filmideł z dawnych lat. Daje to poczucie rozwoju mnie jako widza :). Mam to szczęście, że sito w mej pamięci jest na tyle skuteczne, że wszelakie gnioty filmowe uleciały raz na zawsze.
Robin z Sherwood - jestem po dwóch odcinkach - nadal skutkuje mrówkami biegnącymi po plecach. Warto.