Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

sobota, 3 kwietnia 2010

Śniło mi się, że jestem apostołką...

Parę lat temu śniło mi się, że jestem apostołką.
Chodziłam z Jezusem i jego ekipą. Spotkaliśmy się w Ostrorożnym Domu na ostatniej wieczerzy. Ów dom był zbudowany na planie ośmioramiennej gwiazdy, piaskowy odcień kamieni tworzących ściany bliskowschodnio odcinał się od ciemnej zieleni pnączących się wokół suchorośli.
W tym śnie było tuż przed Paschą. Jeden z uczniów poprosił Jezusa, żeby Jezus sprawił, by ów uczeń mógł być z jedną laską którą kochał. Jezus mu na to: nie stanie się tak, bo nie jest wolą Ojca, by stało się tak.
I Jezus spytał mnie czy ja mam jakąś prośbę do niego. Mówię: Jezu, jeśli ja bym coś chciała, to żebym nigdy nie rozstała się z tobą.
A to był Wielki Piątek. Szliśmy właśnie całą ekipą ulicą Śląską od Grunwaldzkiego, do Dominikanów, na liturgię wielkopiątkową. Jezus wiedział, że tam zostanie ukrzyżowany. I spełnił moją prośbę. Jadący Śląską samochód najechał mnie i zabił. Żebym nie musiała oglądać jego śmierci. I żebym nie musiała żyć po jego odejściu. Nie mogąc przytulać się do niego.

4 komentarze:

  1. ha.
    ja kiedyś śniłam sen straszliwy. na pustyni była wielka scena a na niej odbywało się coś w rodzaju nabożeństwa uzdrowienia, tylko jeszcze bardziej odjechane. całe dda było. kołysali się, mrucząc pod nosami jakieś mantry.
    ty byłaś na scenie, wyłaś coś do mikrofonu. po chwili spojrzałaś na mnie, tak jakby do środka i zobaczyłaś, że wcale nie wierzę w tę całą szopkę. skuliłaś się w sobie, wykrzywiłaś twarz w okropnym grymasie i znienacka ruszyłaś na mnie w jakimś upiornym pląsie, wskazując mnie i krzycząc, że trzeba mnie zabić. cała oszołomiona publiczność zaczęła mnie gonić, ciskając kamieniami.
    masakra.

    OdpowiedzUsuń
  2. kochana, jakbym ja miała taki sen byłabym stałą klientką dr. Juraszka - znanego szczecińskiego psychiatry... Polecam szczerze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak to jest. Mówisz do ludzi, a oni widzą, że stawiasz jakieś tam znaki czy otwierasz usta i rozumieją... to co im się wydaje że chcą. Po co do nich w takim razie mówić - jak i tak "wiedzą swoje"? Biedni.
    koteg

    OdpowiedzUsuń