Z powodu zjebki, jaką dostałam od czytelników po moim poprzednim poście, stwierdziłam że wyjaśnię jak ja, osobiście, widzę pewne sprawy.
Opisywanie jakiejkolwiek relacji z drugim człowiekiem, by uchwycić to co w niej najistotniejsze, jest w zasadzie niemożliwe. Owszem, pewne aspekty można wyrazić w słowach, np. więź intelektualną, współmyślność co do wartości, do etyki. Stąd taki jeden mój post "Za co kocham mojego męża". Ale najważniejszy dla więzi jest przepływ emocji, który nie da się sensownie opisać. W relacji z dwuletnim dzieckiem wymiar intelektualny czy axjologiczny nie istnieje, więc jak miałabym niby dać wyraz pozytywnym rzeczom, które się między nami dzieją? Dać może opis jak wieczorem kładę go sobie na klacie i razem zasypiamy? Takie wrażenia może miałabym ochotę opowiedzieć bardzo bliskiej osobie w bezpośredniej rozmowie, ale na pewno nie opisywać słowami i dawać je do internetu, gdzie wszyscy czytają.
Opisywanie zaś "jak moje dziecko cudownie się rozwija" w blogu jest dla mnie czynnością extremalnie żenującą. Takie relacje, pisane czy opowiadane, są dla mnie strawne tylko gdy dotyczą dzieci które dobrze znam osobiście. Których rodziców znam na tyle dogłębnie, że wiem iż mówią to do mnie po to żeby się podzielić, a nie żeby się pochwalić, że nie traktują swego dziecka jak przedłużenia własnych ambicji. Opisy "postępów" dzieci nieznanych są dla mnie jakimś pustosłowiem, bo wszystkie są takie same, różnią się tylko datą. Poza tym te wszystkie relacje typu "a dziś pierwszy raz trafił łyżeczką do paszczy", "a dziś pierwszy raz zrobił kupę na nocnik" nakłaniają wielu rodziców do bardzo przykrego zachowania jakim jest porównywanie swoich i innych dzieci. "A moja robiła to już dwa miesiące temu". "A mój już dawno to umie a do tego to, to i tamto." "No tak ale jest dwa tygodnie starszy". Wyścig który zaczyna się już w kołysce.
Stąd obraz macierzyństwa wyłaniający się z moich postów może być jednostronny. Mam tego świadomość, a do tego uważam że może być to forma znikomej w swym zasięgu przeciwwagi dla kreowanej przez różne "e-dziecka" i "moje bachory" sielankowej wizji, podkręcanej reklamami pieluch w których mamusie i dzieci są zawsze uśmiechnięte, rozanielone i bezproblemowe.
Zaś nawiązując do słów Nocnego Grajka, że życzy Alankowi by nigdy nie przeczytał tego co piszę. Myślę, że nie jesteśmy w tej chwili w stanie przewidzieć jakie skutki dla psychiki pokolenia urodzonego w epoce forów internetowych będzie miał fakt, że matki tak niefrasobliwie wrzucają w net opisy śluzowatych zielonych stolców swoich dzieci, wydobytych lewatywami robaków, ropnych krost na odbytach, parchów na genitaliach. Jak te dzieci będą się czuły, gdy do tych opisów dotrą ich koledzy z gimnazjum.
jako nie-matka powiedzieć mogę tyle, że:
OdpowiedzUsuń-po pierwsze mnie też osłabiają licytacje z serii "a moje dziecko zaczęło mówić jak miało ileśtam, a moje zaczęło chodzić dwa miesiące wcześniej niż twoje, a moje już siada na nocnik a twoje nie",
-po drugie ostatni akapit zwalił mnie z nóg. jesteś cudna :)))
Piszesz, że rzeczywistość jest skrzywiona przez kolorowe pisma o dzieciach, a Talki sama nie chciałaś czytać (właściwie słuchać) bo był "straszny" ;)
OdpowiedzUsuńNo i może dobrze że nie przeczytałam, bo wtedy pewnie Alanka by nie było. A fajnie, że jest :-)
OdpowiedzUsuńhttp://demotywatory.pl/1059823/Dziekuje-ci-mamo
OdpowiedzUsuńCieszę się, że pojaśniało w Twych wypowiedziach :)
OdpowiedzUsuńWiesz, ja bardzo źle znoszę negatywizm, narzekanie, słowa o tym jakie coś jest okropne i złe. Nie jestem na to zupełnie odporny i przez to zepsułem sobie poranek, podczas którego zetknąłem się z Twoim wpisem.
Podtrzymuję swoje zdanie na ten temat, jeśli jednak poczułaś się urażona moimi słowami, to przepraszam. Jesteś u siebie i obowiązuje wolność słowa i narzekania. Nic mi do tego.
Ku pokrzepieniu serc polecam: http://www.myspace.com/waldemarsmialkowski (szczególnie "Kołysankę dla Mateusza" :o)
Ech, POlku.
OdpowiedzUsuńJa z kolei nie cierpię obowiązku noszenia przyklejonego uśmiechu nr 4., "think pink" i udawania że wszystko jest świetnie i odnoszę sukces na każdym polu życia. To jest sztuczne, nieautentyczne i kłamliwe, i nigdy tego robić nie będę.