Poszłam sobie zatem do kina, myśląc "Skoro rzeczywiście mówią że taki przełom, no to warto zobaczyć, w kinie, w 3D, bo na DVD to już pewnie bez sensu". No i powiem wam że rzeczywiście od tego co tam widziałam, to mi łeb urwało. Oooodlot. Nie będę się silić na opisanie słowem obrazów, które ze swej natury są po prostu do oglądania. Więc kto nie widział, niech idzie i zobaczy, póki można w kinie. (I te drzewa, te paprocie, te grzybozja, czad. Te świecące owady, motylki, czad. Kosmici z organicznym złączem USB, którzy mają konie na USB, lataki na USB i nawet Boga na USB :-) czad. Czad. )
A że za dużo do myślenia nie było? To może to i lepiej, bo zaczynasz myśleć dopiero po wyjściu z kina. Brodząc przez zaspy w noc ciemną zastanawiałam się, że może jednak to nie jest takie proste, jak sobie myślę, że owszem, współtworzę gospodarkę towarowo-pieniężną, ale pracuję w firmie z ludzką twarzą, robię tylko rzeczy naprawdę potrzebne innym ludziom, nie uczestniczę w marketingu, czyli tworzeniu i zaspokajaniu sztucznych potrzeb, kupuję odpowiedzialnie, tylko eko i fair trade? Może to nie wystarczy, może widzę tylko najbliższe drzewa, ale las który z nich wyrasta sięga gdzieś dalej, w wyzysk, krzywdę i exploatację ludzi i natury? Ile z podzespołów kompa na którym to piszę, servera na którym publikuję, jest z Chin? Może nie da się być w tym systemie i być w porządku, może Franciszek Asyżanin miał rację, że jedyna droga to pieprznąć to wszystko i co najwyżej na chleb zapracować pomagając przy żniwach?
Wracając, szacun, że w takiej Ameryce robi się filmy jasno nawiązujące do faktu że cała ich wspaniała demokracja i siła zaczęła się od tego że na początku, dla forsy, dla złota, dla ziemi, wyrżnięto w pień indiańską ludność, która żyła ze swym światem w doskonałej harmonii. "Nie możemy negocjować z Na'vi, bo co im zaoferujemy? Dżinsy? Piwo light? Nie mamy nic czego oni mogliby pragnąć". No to lecimy z exterminacją. De facto najgorszą moralnie w tej całej historii nie jest siła militarna, którą uosabia płk. Quaritch. On jest tylko przetesteronizowanym najemnikiem. Motorem napędowym zła jest żądza zysku, którą kieruje się Korporacja. To ona finansuje i badania, i kolonizację, i żołnierzy, którzy wszak są tam nie dla żadnej idei, ale po żołd. Szatanem tu jest Parker Selfridge, dla którego, i jego mocodawców, drzewa na planecie, Na'vi z ich kulturą i ludzie których posyłają by ginęli w walce z tubylcami są tylko cyferkami w arkuszach kalkulacyjnych ich budżetów.
Narzekali co poniektórzy na "płytkie przesłanie". No cóż, że "mesydż" nie jest ukryty pod gąszczem intelektualnych rozkmin, to fakt; więc intelektualni onaniści nie znajdą tu zaspokojenia; ale nie zakamuflowane i odczytywalne również dla szeregowego konsumenta popkultury przesłanie nic nie traci ze swej dramatycznej aktualności: jeśli będziemy iść w konsumpcję, której koszty poniosą inni - mniej stechnicyzowane ludy i istoty żywe - dojdziemy donikąd. W świecie totalnie elektronicznym tęsknić będziemy za drzewami, niebem i siłą naszych mięśni. Harmonia, a nie dominacja i exploatacja jest jedyną opcją by Ziemia i ludzkość przetrwały. Proste jak drut, ale do większości nie trafia i tak, więc czemu nie zapodać tego w taki piękny i prosty sposób.
Jak to mówił Ludwig Wittgenstein: Nie myśl. Patrz.
"I See You".
.
Myślę, że "płytkie przesłanie" wg niektórych oznacza raczej tyle, że jest wtórne - dla krytyki to, co już było nie jest nic warte. Dla mnie ten film był pod tym względem wspaniały. Podzielam Twe zachwyty w 100%. Ale cóż - ja nie oglądałem "Tańczącego z wilkami" i "Pocahontas", a to z tych dzieł ponoć Cameron zerżnął przesłanie :o)))
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńA mi się tyż podobał. Nie wiem co zerżnął Cameron, a nieprzedumany przekaz może ułatwi przeniesienie myśli filmu na drzewo za oknem, pająka na ścianie i człeka za stołem.
OdpowiedzUsuńhrajek napisał:
OdpowiedzUsuń"ja nie oglądałem "Tańczącego z wilkami" i "Pocahontas", a to z tych dzieł ponoć Cameron zerżnął przesłanie :o)))"
przesłanie pewnie i u Summerów by się znalazło podobne na jednej z tabliczek zapisane. to taka krytyków maniera romantyczna, oryginalności się doszukująca wszędy.
Bo owi krytycy przespali lekcję którą dał nam postmodernizm, że nihil novi sub sole, że wszystko już było i nie można oraz nie trzeba silić się na oryginalność, bo to zadanie z góry skazane na niepowodzenie.
OdpowiedzUsuńA że przesłanie ważne, to i dobrze że powtarzane, bo jak się patrzy na świat wokół, to widać jak na dłoni, że ludzie naszej kultury jeszcze tego nie zrozumieli. Więc trzeba powtarzać, powtarzać.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie idea była pokazana wręcz łopatologicznie:
OdpowiedzUsuń1. Pogoń za kasą prowadzi do krzywdy i cierpienia niewinnych
2. Zaburzenie harmonii z przyrodą której jesteśmy częścią sprawi, że będziemy nieszczęśliwi
Pochylać się nie ma nad czym, bo to proste sprawy są.
A co do rozpierduchy, to tak rzewnej jak Helmowy Jar w wykonaniu Petera Jacksona już chyba nikt nigdy nie zrobi; póki się komuś nie uda to żadna na mnie nie wywrze takiego wrażenia :-)
Mnie się film podobał. Bardzo. Ale mnie i Bodyguard się podobał :) Nie zastanawiałem się, czy to forma, czy treść, czy obie po troszę. Łopatą i do mnie autor trafił, ale z kina wyszedłem z poczuciem pewnego niedosytu. Może nieuzasadnienie (patrz łopata), ale oczekiwałbym jakiejś większej komplikacji - człowiek który stracił w swej ludzkiej powłoce wszystko, co ma jakąś wartość, a co nie stracił, to zepsuł, miał na końcu dość prosty wybór. Wolałbym żeby przed takim wyborem została postawiona osoba, która ma do czego wracać. Ja, krótko mówiąc, mam. Bez dwóch zdań. A i tak nie wiem, czy bym nie został...
OdpowiedzUsuńMistrz Dukaj poświęcił "Avatarowi" artykuł w Tygodniku Powszechnym, na dwie strony A3 ósemką. Z elfiooką celnością wyjaśnia tam na czym polega zmiana paradygmatu, której dokonał Cameron, zmiana która powoduje że film jest różny nie tylko ilościowo ale i jakościowo od poprzednich dokonań tego typu. Kurde, ten człowiek, Jacek Dukaj znaczy, jest geniuszem, jego przenikliwość powala mnie na kolana. Anyway, gdyby to takie nic niewarte było, człowiek tego formatu nie napisałby aż tak dogłębnej analizy. Zatem, coś jest na rzeczy.
OdpowiedzUsuńParę zajawek z ww. artykułu jest w najnowszym poście. Ale poczytajcie sami ten artykuł, bo tam mnóstwo niesamowicie trafnych myśli. Boże, dzięki że jest Dukaj, bo sama bym nigdy na to nie wpadła...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń