Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

niedziela, 27 grudnia 2009

Niedziela Świętej Rodziny

...no to sobie idę rodzinnie z Alankiem do Dominikanów. Alanek nie lubi dziecięcego akwarium za szybą, więc sobie powolutku, bezgłośnie chodzi po labiryncie przejść między ławkami, ogląda świeczki, choinki. No a ja za nim jak owczarek za jagnięciem.
Zamiest kazania List Episkopatu do rodzin, napisany tak jakby ludzie byli debilami, czy raczej jakimiś robotami, którym wrzuca się polecenia. Róbcie to! Nie róbcie tego! Żyjcie tak, jak wam mówimy! To jest dobre, to jest złe, kropka. Broń Boże zastanawiać się dlaczego.
Pomiędzy licznymi bredniami i taka: "W tym miejscu należy przypomnieć o odpowiedzialności rodziców za właściwe przeżywanie narzeczeństwa przez ich dzieci. Nie da się z wiarą pogodzić przyzwolenia na grzeszne życie narzeczonych". W jaki niby sposób? Narzeczeni to z reguły ludzie już dorośli, w jaki sposób rodzice mogliby im na cokolwiek zezwalać lub zabraniać??? Do jakiego wieku, panowie biskupi, można się wpieprzać dziecku w życie, waszym zdaniem? No i taki Polak-katolik, jak wspomniany przeze mnie parę dni temu, słucha tego, i myśli: "Czyli jednak dobrze zrobiłem że syna k*rwami obrzuciłem".
Biskupi traktują dorosłych ludzi, wiernych, dokładnie w ten sposób, jak Polak-katolik syna. Jak durnia. Zero psychologii. Nakazy-zakazy. Nie że tam dawanie świadectwa, przykładu, proponowanie swych wartości i szanowanie wyborów. Ale: ty nie myśl, ty rób co ci każę, bo to ja wiem lepiej. Nie liczysz się, nie masz godności i podmiotowości którą powinienem szanować. Właściwie to śmieciem jesteś.
Chodzę sobie w potoku głupot za moim "wyrazem dojrzałości miłości małżeńskiej", a jakaś baba w wieku emerytalno-rentowym jadowicie do Alanka: "A dlaczego ty nie stoisz w jednym miejscu?!" Ale szkoda mi było nerwów, by powiedzieć babsztylowi: "Bo Pan Bóg tak stworzył małe dzieci, że nie potrafią stać w miejscu. Jak będzie stary to sobie będzie stał". I jeszcze, że jak sobie od dziecka skojarzy kościół z gwałceniem jego natury, z miejscem opresywnym i nudnym, to Boga w tym miejscu doświadczał nie będzie.
Dusza jest więzieniem dla ciała.

8 komentarzy:

  1. .....ale nie można też chyba obojętnie patrzeć na to, co robią dzieci, nawet już dorosłe... św. Paweł mówi: upominajcie się wzajemnie w duchu łagodności. O. Jacek Salij dokładniej: "Nic bardziej nie wskazuje na człowieka duchowego niż stosunek do cudzego grzechu. Myśli on o tym, żeby raczej uwolnić bliźniego niż go wyszydzić, raczej pomóc niż nakrzyczeć; i o ile to możliwe, bierze go w obronę. Toteż powiada Apostoł: "Bracia, jeśli ktoś zabrnął w jakiś grzech, wy, którzy jesteście duchowi, pouczcie takiego" (Ga 6,1). Następnie, żeby nikomu się nie wydawało, że pouczył, jeśli naskoczył na grzesznika i go wyszydził albo wzgardził nim pysznie jako głupcem".

    ..tak więc źle zrobił, że syna %&* obrzucił

    OdpowiedzUsuń
  2. Sluchajac listu episkopatu w drewnianym kosciolku "na gorach" myslalam: "W swojej pracowni angielskiego nie mam krzyza. Gdybym bardzo chciala, to raczej zawiesilabym go sobie na szyi, nie na scianie. Czy to znaczy, ze walcze z krzyzem?" Dalej - a propos miejsca dla Chrystusa w Europie - nie slyszalam, zeby ktos sciagal krzyz ze sciany i wieszal tam polksiezyc lub tecze - wiec o co chodzi z tym uraganiem chrzescijanom? Wg mnie problem nie lezy w krzyzu lub jego braku na wewnetrznych scianach urzedow czy szkol, ale w tym, ze na zewnetrznych scianach sklepow czy innych budowli wisza brzydkie, glupie i/lub odwolujace sie do popedow reklamy. Czesc 2 tego listu jest calkiem calkiem: "Nie usprawiedliwiajcie się zbyt łatwo brakiem czasu. Ostatecznie to kwestia Waszych życiowych priorytetów." Czesc 3 - szkoda, ze tutaj nie napisali zbyt wielu konkretnych wskazowek, jak w poprzednich... Nie za bardzo rozumiem, o co chodzi w milosci spolecznej. Ogolnie chyba przydaloby sie, zeby tak powazne dokumenty byly lepiej dopracowane. Barbaska z dolu mapy:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chicku:
    Czas na wpływ na dzieci jest wtedy, gdy one są dziećmi. Jeśli dzieci są już dorosłe i nie podążają za zaproponowanymi wartościami, rodzice mogą się co najwyżej uderzyć w piersi i powiedzieć sobie "zawiedliśmy".
    Owszem, jak każdy inny zresztą człowiek, mają prawo do swej opinii i do jej wyrażenia, jeśli zostaną o to poproszeni. Z własnej inicjatywy wolno im wyrazić ocenę postępowania dzieci (czy kogokolwiek) tylko w wypadku, gdy dziecko krzywdzi innego człowieka. Np. bije swoje dziecko albo przepija pensję żony.
    Natomiast jeśli rodzice roszczą sobie prawo do wpływu na dorosłe już dzieci, i jeśli ten wpływ mają, to znaczy że ukształtowali niedojrzałe, kalekie istoty ludzkie. Celem wychowania jest stworzyć bowiem niezależnego, odpowiedzialnego, samoświadomego człowieka, który będzie posługiwał się sumieniem i empatią i którym nikt nie będzie manipulował: ani politycy, ani kler, ani właśni rodzice.

    OdpowiedzUsuń
  4. zgadzam się w całej rozciągłości z tym, co piszesz w komentarzu. Jasne. Dzieci są dobrze wychowane, jeśli są wolne. Jeśli potrafią złapać dystans do tego, co czytają, co widzą. Zachować własne wartości. Jednak w sytuacji, kiedy rodzice nie zgadzają się na jakieś zachowanie nawet już dorosłych dzieci, nie muszą od razu wchodzić do ich życia. To już jest za późno. Ich emanacja na życie tych dzieci ogranicza się do przyjęcia konkretnego stanowiska. I tak rozumiem to, o czym piszesz w notce, a co krytykujesz. Jednym słowem, jeśli to tak rozumieć, nie jest to chyba już tak godne krytyki.

    Zresztą moim zdaniem dominikaninowi wcale nie chodziło o to, by wchodzić w życie dzieci. Zwłaszcza, żę skądinąd wiem, że kościół, ale i Pismo św., skłania się, by raczej wyprowadzić się z domu od rodziców (im prędzej tym lepiej) i podjąć egzystencję w pełni niezależną. Nie znaczy to, że wszelkie relacje są zerwane. Że rodzice wpadają w obojętność. Albo - jeśli rodzice błądzą - dzieci mogą również podjąć jakąś inicjatywę, co nie znaczy, że którakolwiek ze stron próbuje tę drugą od siebie uzależnić.

    W taki sposób to postrzegam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. W tym semestrze miałam okazję bliżej zapoznać się z problematyką jezyka religijnego. I język kazań jest niestety pełen zakazów, nakazów i negatywizmu. A listy episkopatu to też ciekawy temat do analizy.
    Co do pani w wieku emerytalno - rentowym to wiesz, są ludzie, którzy nie mają pojęcia o rozwoju dziecka.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chicku:
    Gwoli ścisłości, to był list episkopatu, nie autorskie kazanie dominikanina.
    Przytoczone powyżej dosłownie (za stroną episkopat.pl) sformułowanie z tego listu nie wskazuje na "posiadanie opinii" o postępowaniu dorosłego dziecka ale, cytuję ponownie: "odpowiedzialność" za to postępowanie, oraz: "Nie da się z wiarą pogodzić przyzwolenia na grzeszne życie" - przyzwolenie to miałoby być udzielane lub nie udzielane dorosłym ludziom przez ich rodziców.

    Ktoś z moich Real-Life dyskutantów na ten temat słusznie zauważył że środowisko diecezjalnej hierarchii kościelnej właśnie w ten sposób funkcjonuje: poprzez nakazy, podporządkowanie i posłuszeństwo. Nie ma samodzielnego myślenia, kierowania się sumieniem. Dlatego wielu/większość z nich nie potrafi sobie wyobrazić, że relacje międzyludzkie i decyzje życiowe mogą i powinny funkcjonować inaczej.
    Dużo lepiej jest w zakonach które są strukturami demokratycznymi.

    OdpowiedzUsuń
  7. hm no cóż, opierałem się właśnie na tym fragmencie w mojej interpretacji

    gdyby interpretować po Twojemu - po prostu przeczyłoby to nauczaniu Kościoła. Po zastanowieniu dochodzę, że to określenie 'przyzwolenie' może jest niepotrzebnie użyte, wprowadza w błąd. Jeśli autor listu rzeczywiście miał to na myśli, co sugerujesz, zdecydowanie się z tym nie zgadzam. Jednak intuicyjnie zinterpretowałem te słowa w duchu nauczania Kościoła (bo wg mnie da się je interpretować, nie są jednoznaczne).

    Co do demokracji, owszem, sprawdza się ona w materii bytu państwowego, ale w Kościele nie ma demokracji. Chrystus nie pytał: Zrobimy głosowanie.... ? podstawa chrześcijaństwa to jednak posłuszeństwo. Rzecz jasna nie chodzi o bezmyślne posłuszeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uczniowie Jezusa szli za nim, bo go kochali i podziwiali, a nie dlatego, że im kazał. Dołączyli do niego dobrowolnie - to był ich wolny wybór.
    Nie zauważyłam czytając Ewangelie, by Jezus kogokolwiek zmuszał do działania wbrew jego woli.
    Bez wolności nie ma etyki, bo tylko w przestrzeni wolności można podejmować decyzje.
    Jezus uczył ludzi przede wszystkim miłości i dobra. To podążanie za sumieniem ku dobru, a nie posłuszeństwo, jest postawą chrześcijaństwa. Jeśli trzeba przy tym iść w poprzek skostniałych struktur, to trzeba. Jezus też szedł w poprzek skostniałych struktur swojej religii, przeciwko establishmentowi, kapłanom. To oni postanowili w końcu go zabić.

    Hierarchiczność Kościoła, taka jaką mamy ją teraz, to skutek ukształtowania struktury wielkiej organizacji na wzór politycznych struktur monarchiczno-feudalnych, już kilkaset lat po śmierci Jezusa. Jeśli Kościół szybko nie zauważy, że świat Zachodu, idąc za nauką Jezusa o równości ludzi w ich godności, już dawno ten model odrzucił, to nie ma szans na przetrwanie - i mi wcale nie będzie szkoda.

    OdpowiedzUsuń