Równo osiem lat temu, pod Szpiglasową przełęczą dwóch ratowników TOPR zginęło pod lawiną. Szli na ratunek dwóm turystom, którzy mimo ostrzeżeń wyszli w góry i zginęli pod śniegiem.
Parę dni temu w Dolomitach stało się to samo. Dwóch nierozważnych turystów, czterech ratowników, lawina.
Ratownicy są niezwykłymi ludźmi. Znam ich kilku osobiście. Są etyczni, odpowiedzialni, niezawodni, oddani swej pracy-pasji. Ale nie to jest kluczem do ich działania. Jakżeż ogromną miłością trzeba kochać ludzi jako takich, żeby być tak zawsze w gotowości ratować ich - najczęściej nie sobie podobnych wytrawnych górskich wędrowców, ale właśnie ceprów, bezmyślnych, źle przygotowanych, poszkodowanych na skutek własnej głupoty, przecenienia własnych możliwości. Jak trzeba kochać ludzi, by iść w te góry, najczęściej w śnieżycy lub ulewie, w nocy, kilometrami wspinać się pod górę, godzinami stać na stanowisku asekuracyjnym. Efektowne kinowe akcje ze śmigłowcem to rzadkość na tle codzienności, jaką jest znoszenie z ceprostrady ziomków którzy skręcili kostkę, bo poszli w góry w klapkach lub adidaskach.
Nie jest łatwo spotkać ludzi tak wartościowych, tak wiernych swemu powołaniu jak ratownicy górscy. A to właśnie oni giną na skutek czyjejś głupoty. Boże, jak to boli.
Czy bolało ich tam, pod śniegiem?
______________________________________________________
ps. parę godzin po tym jak to napisałam - kolejne ofiary lawiny wywołanej prawdopodobnie przez samych turystów.
Ja się też głupocie tych ludzi nie mogę nadziwić. Przecież już w gimnazjum się mówi na geografii, że góry zimą są niebezpieczne.
OdpowiedzUsuńM.
Góry są niebezpieczne tak samo jak ulice, jak jeżdżenie na rowerze, jak picie alkoholu. Można to robić ostrożnie i z głową, nie stwarzając ryzyka, a można zabić siebie i kogoś. Różnica jest taka, że np. poruszanie się po drogach jest obwarowane mnóstwem przepisów, wiedza na temat bezpieczeństwa jest bardziej rozpowszechniona w społeczeństwie. Po górach potrafią chodzić nieliczni, a niewielu wie że trzeba to naprawdę umieć, więc idą sobie w te góry jak do parku. Większość wraca bez większych problemów, ale nie wszyscy mają szczęście.
OdpowiedzUsuń