Parę zdań z dyskusji pod poprzednim postem "Wasz ALTRUIZM to zwykłe ĆPANIE":
Rozie (ojciec):
Nijak nie widzę w rodzinie wielopokoleniowej możliwości nauki roli matki (ojca widzę litościwie pominęliśmy, może to i lepiej). Jest możliwość pewnego odciążenia młodej matki, tu zgoda. Natomiast raczej nie widzę możliwości nauki. Oraz: każde dziecko jest inne.
I tak, pierwszy okres jest najbardziej upierdliwy, bo dziecko jest najbardziej absorbujące. W zasadzie śpi, je, wydala i się drze. W dziwnych interwałach. Jak masz niefart, to głównie się drze, a śpi lekko i najchętniej zasypia przy jedzeniu. Jak zacznie się samo poruszać, to jest lepiej, bo często wystarczy zapewnić bezpieczne środowisko do eksploracji, żeby się chwilę sobą zajęło. I tak, przy kontakcie intelektualnym jest łatwiej. Jest szansa na wytłumaczenie, że najpierw coś, a potem coś. Jest szansa na dowiedzenie się, czemu płacze. Przyzwyczajenie pewnie też. No i dowcip o kozie.
Ja:
Ojców pomijamy, bo wszystko wskazuje na to że nie istnieje coś takiego jak instynkt ojcowski. Jest to kulturowe,wyuczone. Udział ojców w wychowaniu gigantycznie się zwiększył na przestrzeni ostatnich pokoleń, ale badania wskazują na to że nie wynika to z większej chęci spędzania czasu z niemowlętami/parolatkami, ale z faktu iż kobiety coraz śmielej formułują wymagania wobec swych partnerów, a oni starają się im sprostać. Ale to zupełnie inny temat.
Masz 200% racji, że NIE MA MOŻLIWOŚCI NAUCZENIA SIĘ, czym jest macierzyństwo. Nawet jak mieszkasz w domu z dzieciatą siostrą. Nawet jak zajmujesz się jej dziećmi, to są to nadal JEJ DZIECI. I odpowiedzialność obciąża ją. Nawet zawodowa niania ma ten komfort że wieczorem ma fajrant i luz mentalny do rana. Matka tego nie ma nigdy. To nieprawdopodobnie wyczerpuje. Matki których mężowie poświęcają czas dzieciom zazwyczaj i tak czują się bardziej obciążone - właśnie dlatego że nawet jeśli partner "pomaga" to angażuje tylko czas, zaś odpowiedzialność jest jej,ona musi wszystko zaplanować, przygotować, skoordynować, pamiętać...
Tak więc doświadczenie kontaktów z CUDZYM dzieckiem nie jest moim zdaniem podstawą do miarodajnego doświadczenia czym jest macierzyństwo. Zatem jestem przekonana że NIE MA MOŻLIWOŚCI "ŚWIADOMEJ" DECYZJI NA PIERWSZE DZIECKO. Bo wszystko co myślisz na ten temat może się nie sprawdzić. Dlatego jak moi znajomi informują mnie o ciąży to cieszę się z nimi tylko wtedy gdy jest to druga ciąża. Fakt, że zdecydowana większość par nie decyduje się na drugie dziecko (w PL przypada 1,3 dziecka na kobietę) jest również znaczący.
Aleś mnie wyrwała. Z kontekstu. A miałem właśnie dopisać w komentarzu, że to nie chodzi, czy pierwsze czy nie, bo - jak pisałem - każde dziecko jest inne. Pierwsze może być łatwe i przyjemne w obsłudze, a drugie wręcz przeciwnie. Nie ma reguły.
OdpowiedzUsuńOraz: IMHO z drugim jest łatwiej. W sensie zmiana nie jest duża, a i kierunek zmiany dyskusyjny. Ale gwarancji nie daję. ;-)