Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

sobota, 23 czerwca 2012

Chcę być na "śmieciówce"!

Mój list do Tygodnika Powszechnego (opublikowany w jego papierowym wydaniu nr 18-19/2012 z dnia 29.04 w ramach dyskusji nad tematem "Młodzi, wykształceni, bezrobotni")

Pracuję zawodowo od 13 lat - zaczęłam jeszcze na studiach. Nie miałam i nie chcę mieć umowy o pracę! Ponieważ:

1. Nie chcę, aby państwo z wypracowanych przeze mnie pieniędzy, które na zatrudnienie mnie jest w stanie wydać pracodawca, odciągało niemal połowę (suma podatku dochodowego i wszystkich składek ZUS - praca w Polsce jest opodatkowana jak jakiś luxus, na równi z alkoholem i papierosami).
2. Chcę, poprzez podatki, wspierać dobro wspólne i robię to. Ale nie chcę, by wypracowane przeze mnie i zabrane mi w nadmiarze pieniądze służyły realizacji doraźnych celów politycznych, takich jak emerytury tych, którym komunizm wmówił, że są tak niezwykle ważni i którzy mają czelność z kilofami pod sejmem wymuszać subsydia dla swojej branży kosztem innych grup zawodowych. (Niedgyś związki zawodowe to byli robotnicy, którzy wyrywali kapitalistom; teraz to przedstawiciele zawodów niedochodowych, wyrywający tym, którzy wybrali zawody przynoszące dochód)
3. Nie chcę być częścią systemu, który traktuje mnie jak osobę upośledzoną, która nie potrafi zadbać o własne sprawy zarówno w konfrontacji z pracodawcą, jak i na wypadek zdarzeń losowych. Sama skuteczniej to zrobię zagospodarowując te środki, które innym państwo zabiera w ramach "ubezpieczeń społecznych" a potem wykorzystuje nieefektywnie, niegospodarnie i niewydolnie. Umiem umówić się z pracodawcą o urlop w takim wymiarze jaki chcę, o chorobowe i umiem zabezpieczyć się na emeryturę efektywniej niż robią to urzędy.
4. Nie chcę być częścią systemu, który wszystkich przycina do jednego szablonu. Może życzę sobie mieć więcej lub mniej urlopu niż 26 dni, pracować więcej lub mniej niż 40h w tygodniu, w dowolnie wybranej porze lub miejscu. Może życzę sobie mieć zapłacone nie za tzw. "dupogodziny" odsiedziane w biurze, ale za konkretny efekt działań, który umiem osiągnąć w krótszym czasie. Dlaczegóż mam, jak śpiewał punkowy zespół o żołnierzu, "na rozkaz zostawić cię, na rozkaz spać i jeść i odliczać każdy dzień".

Nie miałam i nie chcę mieć umowy o pracę, regulowanej kodeksem. I nie życzę sobie by państwo, "w trosce o mnie", odbierało mi taką możliwość.

Jako młoda osoba pracowałam na kursach językowych. Gdyby oskładkować moją niewysoką pensję - koszt mego zatrudnienia  przekroczyłby sumę płaconą przez kursantów za zajęcia. I po prostu nie miałabym pracy. Skąd bowiem szkoła miałaby wziąć pieniądze na moje składki? Skąd to przekonanie władz i narodu, że pracodawcy drukują sobie pieniądze i wystarczy im je wyrwać? Pieniądze w firmach biorą się ze sprzedaży efektów pracy pracowników. Nie można płacić pracownikowi więcej niż to, co klient jest skłonny zapłacić za wypracowany przez niego towar czy usługę.

I jeszcze jedno. Znana mi firma daje współpracownikom wybór. "Na współpracę z tobą możemy wydać 6 tys. Jeśli chcesz umowę o pracę, zostanie ci z tego w ręku 3,5 tys. Wybierzesz kontrakt, wystawisz fakturę, zapłacisz podatki i ZUS, zostanie ci na koncie 4700. A jeśli uzupełnisz OFE do kwoty, jaka by tam trafiała z etatu - 4400. Nam jest wszystko jedno. Twój wybór". Chcecie zgadnąć ile osób decyduje się na "śmieciówkę"?

A dlaczego nigdy nie miałam problemów ze znalezieniem pracy? Bo mam umiejętności, które są potrzebne innym ludziom do tego stopnia, że są w stanie za nie płacić. Moi byli współstudenci płaczą na kuroniówce, bo uczyli się rzeczy które ich interesowały, ale które są nikomu niepotrzebne. To umiejętności potrzebne konsumentom zapewniają nie tylko pracę, ale też i pozycję do negocjacji z pracodawcą (niezależnie od formy umowy!), który potrzebuje mnie by obsłużyć swoich klientów. Klient chce konkretnego efektu działań, towaru lub usługi. A te wytwarza się umiejętnością, a nie papierem najlepszej nawet uczelni.

31 komentarzy:

  1. Poproszę arytmetykę wg której z 6000 brutto zostaje na śmieciówce 4700. Rozumiem, że po opłaceniu minimalnego ZUS i podatków?

    Jeszcze bardziej opłaca się na czarno w ogóle pracować. I nie ma ryzyka, że państwo się zorientuje i minimalne składki ZUS zacznie podnosić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak Rosie, po Zusie i podatkach. Mam to na kompie w domu więc dokladnie podam ci w środę, jak wrócę.

      Usuń
    2. Fajnie, bo wg mojej wiedzy ZUS minimalny to ok. 800, więc zostawałoby 5200 przed podatkiem...

      Usuń
    3. Zus jest rowniez kosztem. Zmniejsza podstawe opodatkowania, a skladka zdrowotna w calosci odlicza sie od podatku.
      Przy nowootwartej dzialalnosci przez 2 lata zus to ok 360 zl

      Usuń
    4. Czyli policzyłaś szczególny przypadek, który trwa tylko przez 2 lata.
      Jasne, zawsze wyjdzie lepiej na rękę przy zaniżeniu zarobków od których odprowadzasz ZUS, ale różnica nie jest aż tak drastyczna.

      Usuń
    5. No nie szczególny, bo każdy ma prawo do takiej zniżki. Przecież przy nowo zatrudnianej osobie ani pracodawca ani pracownik nie wiąże się umową na więcej niż dwa lata, okres próbny trwa zazwyczaj 3 miesiące. Co będzie za dwa lata, to melodia przyszłości, a wysokość pensji przez ten czas też może się zmienić.
      Liczby, proszę:
      koszt całkowity pracodawcy - 6000 zł
      przy umowie o pracę: na rękę 3615 zł ("brutto" na umowie to 5093 zł) - PIT 384 zł, reszta to ZUS z którego do OFE trafia 372 zł.
      kontrakt - 6000 zł, z tego trzeba zapłacić ZUS (preferencyjny) 360 zł i xięgową 150 zł, chyba że ktoś chce xięgować się sam. Składka społeczna (117 zł) i xięgowa jest kosztem i odlicza się od podstawy opodatkowania; składka zdrowotna (243 zł) odlicza się w całości od podatku dochodowego. Na ręce zostaje 4750 zł. z tego do OFE trafia 28 zł. Różnica do umowy o pracę: 1135 zł.
      Po dwóch latach ZUS preferencyjny się kończy i wynosi 890 zł (z tego do OFE 140 zł), na ręce zostaje 4316 zł, co nadal daje różnicę w netto 700 zł. W skali roku 8400 zł. Mieć a nie mieć to jest różnica!
      Ten rozjazd jest tym większy im wyższe zarobki, bo w przypadku umowy o pracę ZUS jest proporcjonalny, a na działalności - stały. W przypadku pełnego kosztu pracodawcy 10000 zł na rękę zostaje: na umowie o pracę 5982 zł, na kontrakcie 8030 zł (ZUS preferencyjny), lub 7596 (po dwóch latach) - tu dokładne liczby zależą też od możliwości wspólnego opodatkowania by pozostać na 18%, jeśli nie ma to się przechodzi na podatek liniowy 19%.
      Dzięki bo dzięki tobie wychwyciłam błąd w texcie - 150 zł różnicy ofe jest wtedy, gdy już się przejdzie na ten pełen zus po dwóch latach.

      Usuń
    6. Mała uwaga - składka zdrowotna nie jest w całości odliczana od podatku a jedynie 7,75% podstawy wymiaru składek (składka wynosi 9% podstawy wymiaru składek). No i 243 wynosiła składka ale w 2011, w 2012 jest to 254,55 zł, a do odliczenia przysługuje jedynie 219,19.
      Przy kontrakcie a właściwe DG czasem pomija się jeden aspekt (choć to w zależności od umowy ze zleceniobiorcą) - m.in. urlop czy wzięcie wolnego - tego nie ma. Często nie ma też zwolnień, a czasem uda nam się zachorować, tzn, chorobowe ZUS wypłaci ale nie od 6000 zł ale od podstawy wymiaru składek (a przy preferencyjnej to są śmieszne pieniądze), a mimo choroby zlecenie kontraktowe wykonać trzeba. Choć zdarzają się wyrozumiali zleceniodawcy. Są też plusy, jeśli ktoś ma więcej niż jeden kontrakt/zlecenie/klientów, można sporo wrzucić w koszty DG, będąc VAT-owcem też można zyskać w oczach klientów.
      Wiadomo, kij ma dwa końce - DG ma wzloty i upadki, czasem jest lepiej, czasem gorzej, a sporo ludzi nadal uważa etat za jednak mniej płatną ale bardziej stabilną formę zatrudnienia.

      Usuń
    7. Urlop lub jego brak zależy od tego jak się człowiek domówi ze zleceniodawcą.
      Generalnie stabilność zatrudnienia jest wprost proporcjonalna do wartości rynkowej tych umiejętności jakie ma pracownik. Umiesz coś, czego potrzebują firmy/instytucje/ich klienci - to pracodawca będzie dbał o to byś do niego przyszedł i z nim został.
      Na umowie o pracę też można mieć nieprzyjemności w przypadku choroby lub problemy z urlopem. Wszystkie przepisy w tym zakresie da się obejść. Generalnie - jakie są relacje zależy od ludzi którzy są w tych relacjach.

      Usuń
    8. I chyba tu jest pies pogrzebany z tymi "śmieciówkami"- obracasz się w gronie ludzi z umiejętnościami obecnie pożądanymi na rynku, dlatego też samozatrudnienie w tej sferze jest jak najbardziej opłacalne, bo często to pracownik/kontraktor stawia warunki :) Ale nie każdy zawód taki jest. Sporo osób bardzo przeciwnych "umowom śmieciowym" to osoby często zmuszane sytuacją do samozatrudnienia, bo to dla byłych pracodawców ten sam pracownik za niższą cenę (bo niestety jest często tak, że mając brutto 6000, netto 3500, były pracodawca zaproponuje Ci własną DG, umowę na rachunek na 4500, bo po ZUSach itp. masz tyle samo co na etacie). Czyli zyskuje tu głównie były pracodawca. Jesteś uczciwa, ale są ludzie bardziej uczciwi i mniej :/ Nie zawsze to, że jesteś dobra w swoim fachu oznacza, że nigdy nie zostaniesz na lodzie, bo kontrahent zerwie umowę. Na etacie jest choć trochę tego wypowiedzenia, jakieś prawo pracy.
      Nie zrozum mnie źle - nie jestem ani za ani przeciw jednej czy drugiej formie zatrudnienia. Tak jak potrzebny jest piekarz i programista, tak potrzebny jest i etat i śmieciówka (nie lubię tego słowa :)), równowaga pomiędzy nimi.

      Usuń
    9. Nie no, jasne, masz rację, moja branża pozwoliła mi na doświadczanie kontraktów czy zleceń w których nie tyle pracownik "dyktował warunki" co po prostu był taktowany uczciwie. Generalnie zatem warto wyposażyć się w takie umiejętności zawodowe żeby mieć jakąś równowagę w relacji z pracodawcą - to jest najlepsza gwarancja pracy!

      Nawet na umowie o pracę można zostać zrobionym w balona w kwestii wypłat czy wypowiedzeń i potem ciągać się po sądach - to nie dokument ale osobista etyka ludzi nim związanych gwarantuje uczciwe traktowanie.

      Zresztą w drugą stronę jest dokładnie to samo - mnóstwo pracowników okrada i oszukuje swoje firmy, np. oszukując na zwolnieniach, wynosząc to i owo. Pracownicy i pracodawcy równie uczciwi i nieuczciwi bywają, bo są z tego samego społeczeństwa.

      A co do "zyskuje głównie pracodawca" - dla wielu małych firm obcięcie kosztów zatrudnienia poprzez zmniejszenie klina płacowego to jedyny sposób by przetrwać na rynku. Nie zawsze jest tak że pracodawca sra pieniędzmi i nie chce się nimi podzielić - musi trzymać koszty jak najniższe by jego towary i usługi były konkurencyjne. Zrobi pracownikom dobrze a po 3 miesiącach upadnie i będzie musiał wszystkich zwolnić.

      Usuń
    10. "No nie szczególny, bo każdy ma prawo do takiej zniżki."
      Szczególny, bo działa tylko przez pierwsze 2 lata, a w tekście ujęłaś, jakby tak po prostu było. Jest jeszcze jeden minus - kredyty. Z tego co słyszałem (tylko 1 źródło, przyznaję), banki źle patrzą na nie-etat przy ocenie zdolności kredytowej. Poza tym, moim zdaniem, IT jest specyficzne, a Ty próbujesz ekstrapolować swoje doświadczenia na zatrudnienie ogólnie. Jasne, dopóki jest się młodym, zdrowym i potrzebnym pracodawcy, to wygląda to nieco inaczej.

      Usuń
    11. Bardzo dobra uwaga w ostatnim akapicie - jeśli i pracownik i były pracodawca są fair, to takie zejście z kosztów, z 6000 na 4500 przy ostatecznym netto takim samym jest jak najbardziej do przyjęcia. Tylko tu znowu potrzebna jest uczciwość. Co do niej właśnie i wynoszenia rzeczy z pracy taki przykład, choć offtop - opiekunka w jednym z państwowych żłobków podczas pierwszego spotkania mówi do mojej znajomej i innych rodziców - jak ktoś z Państwa pracuje w biurze to proszę wziąć ryzę czy dwie papieru i będziemy dawać dzieciom... Nawet nie coś w stylu - proszę o składkę parę złotych tylko proszę z pracy wziąć. Tak bez ogródek o zabieraniu cudzej własności, osoba która ma wychowywać nasze dzieci :/

      DG to świetna sprawa ale wg mnie z jednym warunkiem - masz więcej niż jednego odbiorcę swoich usług/towarów :) Wiadomo, zaczyna się najczęściej od jednego, ale trzeba dążyć, żeby nie być na łasce i niełasce byłego pracodawcy (choć wtedy nie ma preferencyjnych stawek ZUS i podatku liniowego), rozwijać się a nie traktować DG tylko jak odciążenie kosztowe swojego klienta.

      Usuń
    12. Rozie, text nie miał na celu szczegółowego omawiania wszystkich wariantów. Nie napisałam także że np mając działalność można wrzucać w koszty internet, telefony, część czynszu i opłat za prąd, zakupowane kompy i aparaty fotograficzne, samochód, jego naprawy i paliwo, i odzyskiwać od tego PIT i VAT. Wszystko na co uczciwość pozwala. I wtedy płaci się jeszcze mniejsze podatki.

      Co do kredytu, kupa kontraktorów ww. firmy ma kredyty, jest więcej biurokracji przy tym bo trzeba zaświadczenie z ZUS i US o niezaleganiu itd., ale nikt nie miał problemu z ich dostaniem. No i zarabiając więcej łatwiej spłacić kredyt.

      Zdrowe relacje kontraktor-zleceniodawca istnieją nie tylko w IT. Ale wszędzie tam gdzie pracownik ma coś sensownego do zaoferowania pracodawcy.

      Zdrowym to się powinno być całe życie (dużo zależy od nas w tym zakresie) a potrzebnym pracodawcy - ZAWSZE. To jest jedyna podstawa do istnienia relacji świadczenia pracy. Dla mnie fakt że państwo zmusza prywatne osoby do wydawania swoich własnych pieniędzy na zatrudnienie kogoś im niepotrzebnego jest rażącym naruszeniem prawa do własności prywatnej.
      Pisałam o tym już kiedyś: Kodeks pracy gwałci prawo do własności prywatnej

      Usuń
    13. Ryza papieru... komunizm w głowach. O tym też pisałam, na przykładzie taxówkarzy: Z państwowego nie ukraść, to jak ze swojego dołożyć

      Usuń
  2. http://www.smog.pl/wideo/54120/zus_moze_i_kradnie_ale_na_pewno_nie_klamie/

    OdpowiedzUsuń
  3. Musicie jednak mieć świadomość, że płacąc przez wiele lat minimalną stawkę ZUS wyliczą Wam po latach minimalny w naszym kraju wymiar emerytury ... Dlatego też warto przy tym rozejrzeć się za jakimś III filarem, IV Rzeczpospolitą, czy V Kolumną... albo jakoś tak podobnie. Bo być emerytem u nas to harcorowe przeżycie i trauma na całe życie (na szczęście krótkie).
    koteg :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No I jestesmy swiadomi, w texcie posta jest o tym, ile z takiej kwoty traffic na OFE.

      Usuń
  4. Pamiętaj, że prawo ma chronić słabych, a nie silnych (Ciebie). W naszym otoczeniu, w naszym mieście, naszej branży takich ludzi jest większość i umowy kontraktowe (nie musimy używać określenia 'śmieciowe') są korzyścią dla pracującego - tak jak mówiłaś, często pracodawcy dają wybór, mniej gotówki i umowa o prace - więcej keszu => działalność. Łatwo za to sobie wyobrazić jednak sytuację, że jest to wykorzystywane odwrotnie - kasy tak samo mało dla pracującego, za to kosztów mniej dla pracodawcy. Przy ciężkim rynku pracy tak się dzieje. Proszę Cię, nie mów, że każdy może mieć dobre umiejętności bo tak nie jest. Ale tym ludziom i tak się należy szacunek i godne warunki życia. A na działalności odbierze im się nawet urlop!
    Nie posądzam Cię o bycie neoliberałem, więc myślę, że na tym polega solidarność społeczna, że Ty - bogata, wykształcona itd rezygnujesz z części swoich praw (wyboru), dzięki czemu Ci, którzy nie dają rady mają wygodniejsze życie. Na zasadzie: Tobie mało zaszkodzi, a im bardzo pomoże. I nie chodzi mi o redystrybucję, to temat na inną dyskusję, ale o prawa takie jak urlop, zwolnienie itd.

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawo ma chronić słabych? A ja myślałam że ma chronić sprawiedliwość.
    Kodex pracy jest na maxa przegięty w stronę pracowników i głęboko niesprawiedliwy.
    Prawo nie chroni silnych - mnie; prawo exploatuje silnych i pracowitych i ich kosztem żywi armie nierobów, którym się nie chce i wygodniej im jest żyć z zasiłków.
    A jak ktoś nie może mieć dobrych umiejętności, to niech nadrabia pracowitością, rzetelnością, zaangażowaniem. To może mieć każdy. Inaczej niech znajdzie kogoś kto go pokocha i wesprze (tu rola NGO i charytatywności) lub niech ginie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, aż trudno mi w to uwierzyć, że to Ty to piszesz. To jest okrutne.
      Tak - prawo (może lepiej byłoby powiedzieć państwo) ma chronić słabszych.
      Tak - silniejsi powinni wspierać słabszych. Jak już wyżej napisałem - dla Ciebie rezygnacja z 200 zł jest niezauważalna, dla słabego może być kwestią głodu. Nawet jeśli nie zasługuje nie chcę, żeby głodował, a szczególnie jego dziecko!

      Z taką łatwością piszesz o pracowitości, rzetelności itd. Mam wrażenie, że żyjesz w idealnym świecie. Rzeczywistość jest inna. Kasjerka w biedronce czy lidlu w Złocieńcu będąc na działalności nie może iść na zwolnienie jak zachoruje jej dziecko!
      Potrzebujesz więcej przykładów?

      Usuń
    2. No widzisz, Ty zakładasz że prawo ma chronić słabszych, także kosztem niesprawiedliwości na silniejszych. Ja takiego założenia nie mam.

      Uważam że człowiek nie powinien ponosić konsekwencji decyzji, w których podejmowaniu nie brał udziału. Czy pracodawca tej kasjerki kazał jej zrobić sobie dziecko? Nie? to dlaczego on ma ponosić konsekwencje jej decyzji? Bo dzieci są społecznie słuszne? Zatem niech ten koszt ponosi całe społeczeństwo, a nie ten konkretny przedsiębiorca.

      Ja owszem, jestem za tym, by wspierać słabych. Taka siostra Chmielewska przez swoją fundację zapewnia pracę różnym ludziom z patologii, wypłaca stypendia dzieciom z biednych rodzin - ale tylko tym, kórzy się starają, a nie pławią w wyuczonej bezradności. Jedno z tych dzieci skończyło technikum m.in. dzięki mnie. Ale to był mój wybór, że je wsparłam, nikt mi tego nie kazał robić.

      Pamiętasz tę scenę z "Folwarku Zwierzęcego"? "Wasza farma jest wzorcowa. Zwierzęta pracują najciężej i jedzą najmniej. Trzeba sprawić by pracowały jeszcze ciężej i jadły jeszcze mniej". Ot taka filozofia "solidarnego państwa" wobec przedsiębiorców, czyli ludzi, którzy tę gospodarkę popychają do przodu.

      Usuń
    3. "No widzisz, Ty zakładasz że prawo ma chronić słabszych, także kosztem niesprawiedliwości na silniejszych. Ja takiego założenia nie mam."

      Ja po prostu nie widzę niesprawiedliwości w ponoszeniu kosztów życia razem.

      "Uważam że człowiek nie powinien ponosić konsekwencji decyzji, w których podejmowaniu nie brał udziału."

      Czyli uważasz na przykład, że nie powinniśmy płacić za karetkę, która odwiezie rannego w wypadku (nawet jeśli z jego winy) i ma się wykrwawić w rynsztoku, bo to nie była Twoja decyzja, że przechodził w niedozwolonym miejscu?

      "Czy pracodawca tej kasjerki kazał jej zrobić sobie dziecko? Nie? to dlaczego on ma ponosić konsekwencje jej decyzji? Bo dzieci są społecznie słuszne? Zatem niech ten koszt ponosi całe społeczeństwo, a nie ten konkretny przedsiębiorca."

      Ależ Ty go chcesz go zwolnić z partycypowania w tych kosztach poprzez zwolnienie go z konieczności płacenia ubezpieczenia społecznego za swojego pracownika!

      "Ale to był mój wybór, że je wsparłam, nikt mi tego nie kazał robić. "

      Piszesz jak jakiś Korwinista. Ja wolę, żeby pomoc docierała do wszystkich dzieci, a nie tylko tych, którym się poszczęści i trafią na 'sponsora'. Dzieci nie są winne niczemu. Nie bądź okrutna.

      "Folwark"
      no nie żartuj, że tak to rozumiesz :) Przecież o coś zupełnie innego chodzi. To przedsiębiorca (z przykładu wyżej, Lidl czy podobne korpo) stara się, żeby jego zwierzęta pracowały jeszcze więcej za jeszcze mniej.
      A Ty chcesz je jeszcze wywalić z tej pracy jak będą miały chore dziecko. Bo sama sobie winna.

      Usuń
  6. Jejku, ja nie umiem nic, co by się komukolwiek przydało:) Nie czeka mnie ani kontrakt, ani "śmieciówka" :), tylko płacz na kuroniówce :) Oh, nie, tą się chyba dostaje dopiero jak się coś przepracuje, więc welcome truskawki w UK ;);)

    OdpowiedzUsuń
  7. Pacyfka odnośnie twojego komentarza z dnia 27 czerwca 2012 15:27.
    Fajne wyliczenia - tylko chyba nigdzie nie jest wzięty pod uwagę podatek dochodowy - a jeśli jest to wyjaśnij proszę jak jest obliczany?
    Pozdrawiam, Kuba

    OdpowiedzUsuń
  8. No co ty Kuba, oczywiście że jest. 18% od podstawy opodatkowania + kwota wolna w rozbiciu na 12 miesięcy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aha, w tym wyliczeniu PIT nie uwzględnia żadnych kosztów poza zusem i xięgową. Zazwyczaj przedsiębiorcy wrzucają w koszty różne rzeczy (np. auto którym dojeżdżają do pracy) i mają PIT mniejszy. Zaraz wrzucę zresztą wzór

    OdpowiedzUsuń
  10. Sorry, nie zaraz, bo mam to w biurze a nie w domu. Jutro.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wzór dla kontraktu:
    na rękę =[kwota faktury]-150-396,94-((([kwota faktury]-150-142.39)*0.18)-219.19)+48.9
    z czego:
    kwota faktury - bez VAT - równa się kosztowi pracodawcy (zleceniodawcy)
    150 - koszt xięgowej (bez VAT dla VATowca) przykładowy.
    396,94 - ZUS
    142,39 - składka ZUS 51 która idzie w koszty
    0,18 stawka PIT
    219,19 - część ze składki ZUS zdrowotnej, która odlicza się od podatku
    48,9 - kwota wolna od podatku (1/12 rocznego odpisu)

    dla zusu niepreferencyjnego
    =[kwota faktury]-150-975,76-((([kwota faktury]-150-617.55-51.83)*0.18)-219.19)+48.9
    objaśnienia jw.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej zajrzyjcie tu:
      http://ubuntuone.com/6Nc02RHkR7XKjppeeloQhg
      tabela pokazuje "na rękę" przy różnych formach zatrudnienia, z tej samej kwoty wyjściowej (koszt pracodawcy) - przy użyciu tej samej metody.

      Usuń
  12. Dzięki :)
    Kuba

    OdpowiedzUsuń