Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

czwartek, 29 grudnia 2011

Żona nie daje dupy, żenada (bonobizm)

Przez dłuższy czas, słuchając Listy Przebojów Programu Trzeciego, musiałam wyłączać radio na parę minut, kiedy pojawiała się pewna piosenka strasznie mnie wnerwiająca. Nerwy mi puściły, kiedy w podsumowaniu rocznym znalazła się na podium, i to obok mojego ukochanego Blackfielda. Zaburzyło mi to radość z faktu, że w Trójce tak szeroki oddźwięk znajduje muza tak niszowa jak duet Wilson&Geffen (Żyd, a jakże) czy kompletnie niemainstreamowa jak Gotye i Kimbra, którzy od 13 tygodni okupują pierwsze miejsce. Dobrze to świadczy o słuchaczach. A zarazem ci sami słuchacze głosują usilnie na utwór, w którym facet żali się całemu światu, że mu żona nie daje dupy. 

Rozumiem ten ból i rozumiem chęć jego expresji. Nie rozumiem, że ta żałosna i żenująca opowieść znajduje wśród słuchaczy Trójki taki oddźwięk. Japinkole! "Nie podniecaj się, oglądać tak, dotykać nie, minęła pora godowa, teraz tylko boli głowa". Czyli przeciętny słuchacz utożsamia się z tym "podmiotem lirycznym"?! Jest to czterdziestolatek, ma żonę, która, zapewne wymęczona dwoma porodami, pracą zawodową, ogarnianiem domu, odwożeniem do przedszkola i ganianiem po pediatrach, potem szkołą i wywiadówkami, potem własnymi problemami ze zdrowiem i pomaganiem starzejącym się rodzicom, nie ma siły ani właściwej jej naturze motywacji do erotycznych uniesień, co powoduje permanentną frustrację małżonka. Mówiąc o motywacji, mam na myśli to, że u większości kobiet sfera sexualna jest napędzana przez sferę emocjonalną, a ta w wieloletnich związkach niemal zawsze jest zaniedbana. ("Dostarczenie sobie wzajemnie orgazmu jest na pewno prostsze niż dostarczenie sobie poczucia bliskości" - polecam text Sroczyńskiego)  Zresztą jak ta żona ma być emocjonalnie doinwestowana, skoro jej mąż najwyraźniej nie widzi i nie stosuje w praktyce różnicy między dotykaniem a kopulacją (co widać w zacytowanym fragmencie). Facet jest najwyraźniej zbyt leniwy by odciążyć z codziennego kieratu i dopieścić uczuciowo żonę (i w ten sposób zmotywować ją do obowiązków małżeńskich - i kochany, jedno śniadanie do łóżka nie wystarczy, a już zwłaszcza jeśli za każdym razem trzeba zapłacić za nie ciałkiem) lub by znaleźć sobie kochankę (bo to się trzeba i postarać, porozmawiać, do restauracji zabrać...). Z kochanką/kochankiem jest łatwiej bo wtedy żona/mąż z bachorami w domu i nie trzeba ich zawozić do babci, żeby pójść na kolację przy świecach. I generalnie życie byłoby takie proste gdyby ludzie nie mieli w głowach nasrane schematami wymyślanymi tysiące lat temu w zupełnie innych kontextach i zupełnie innych celach. Zostały nam w spadku puste formy które nie wyrażają już zupełnie dawnych treści, wszyscy je gdzieś tam łamią lub tęsknią za tym, niepotrzebnie robiąc sieczkę z życia sobie i innym. Kurde, jak zaczynałam pisać ten post to nie sądziłam że ta durna piosenka doprowadzi mnie do tak daleko idących wniosków.

Dla odreagowania wspomniany wyżej, cudny Gotye:

18 komentarzy:

  1. To wszystko prawda, widzę takie problemy u wielu małżeństw. Gotye'ego, jak będzie trochę starszy, może też dopadną. Tylko co tu zrobić? Zrezygnować z "bachorów" całkowicie? To jest jakieś wyjście. Wrócić do rodziny wielopokoleniowej?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha wlasne projekcje przenosisz Paciu na inne zwiazki? A moze to damulka, co spedza wiekszosc czasu z psiapsiulkami, kosmetyczkami, duperelami... a on skacze z dziecmi wokol niej? Z tekstu piosenki ciezko wywnioskowac, a to ze jest przasnie wpadajaca w meskie ucho - chyba taka miala byc. Moze potrzebny jest paretyt w glosowaniu skoro jest niemila kobiecym uszom, a moze ciut w niej prawdy tej Twojej i tej mojej dlatego Cie tak bardzo rusza a innym sie podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Szatanos, oczywiście masz rację, poleciałam po stereotypie, bo wszyscy wiemy jak jest u nas. Ale w tej piosence uwiera mnie nie to, jak to działa, bo to zwyczajne choć chore zjawisko, tylko fakt, że facet jest taką dupą, takim cienkim kochankiem, co nie potrafi dopieścić mózgu i ciała żony tak, żeby chciała z nim to robić, i jeszcze tak publicznie się do tego przyznaje. Sprawia mi to dyskomfort, bo jest mi go szkoda, ale zarazem mnie to brzydzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dramatyzujesz. Utwór jest (auto)ironiczny, smutno-wesoły i jest IMO generalnie żartem, ale skoro chcesz bardzo poważnie analizować to...

    Facet się stara, śniadania do łóżka nosi (skąd wniosek, że to jedno? c'mon, to jest tekst piosenki nie kronika), dba o siebie i stara się (tu przechodzi przez myśl, że jakby chciał kochankę, to znalazłby, ale nie chce), a ta nic. Gorzej, ogląda się za innymi.

    Nie jest prawdą, że żona jest zmęczona i nie ma siły, bo "Ona ogląda się za tymi No wiesz, lepiej ubranymi". Świadczy to o tym, że żonie w głowie tylko status materialny. Czyżby zmiana zainteresowań z faceta do płodzenia dzieci na faceta do utrzymania dzieci?

    Na końcu, prawdopodobnie widząc w swoim potomku płci męskiej siebie z przeszłości, podmiot liryczny wyraża obawę o jego los w przyszłości i lęka się, że wpadnie on w tę samą pułapkę zmienności kobiet.

    Generalnie to jest takie powiedzenie, że "po ślubie kobieta ma nadzieję, że on się zmieni, a mężczyzna, że ona się nie zmieni" i chyba najbardziej o tym jest ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozie, teraz to Ty dramatyzujesz. :-)
    Czy to żona bardziej traktuje męża jako dostarczyciela spermy i środków do utrzymania owoców spermy, czy mąż traktuje żonę jako naczynie na spermę oraz kucharkę, sprzątaczkę, praczkę, zaopatrzeniowca, logistyka, opiekunkę do dziecka etc etc. - dyskusja taka jest czysto akademicka. Pamiętam wyliczenie sprzed paru lat, które wykazało że nieodpłatna praca domowa kobiet, gdyby płacić za nią wg stawek rynkowych, bywa więcej warta niż pensja mężów, a na pewno - różnica pensji męża i żony, która bywa powodem do stawiania kobietom wyższych wymagań, jeśli chodzi o zaangażowanie w pracę w domu i opiekę nad dziećmi.

    Aha, metodologia analizy textu. O "podmiocie lirycznym" wiemy to co powie sam o sobie, a jeszcze więcej dowiadujemy się ze sposobu, w jaki mówi. O jego żonie mamy informacje tylko od niego, przefiltrowane przez jego subiektywność.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kurde, jak zaczynałam pisać ten post to nie sądziłam że ta durna piosenka doprowadzi mnie do tak daleko idących wniosków.

    Zgadzam się Pacyfko! Piosenka durna, a wnioski faktycznie daleeeko idące. Na szczęście kobieca przesada zawsze jest pełna uroku. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam to szczęście, że radio zawsze mam o dwa kroki i mogę wyłączyć na chwil parę gdy Pan Zamachowski śpiewa.

    OdpowiedzUsuń
  9. Aha, Rozie: "pułapka zmienności kobiet". A mężczyźni to niby tacy stali w uczuciach i postawach? I tak sporadycznie nie wywiązują się z przedślubnych obietnic? Pytanie jest retoryczne, bo obie płcie mają sporo za uszami, a wyrokowanie która więcej, zawsze sprowadza się do koncertu uprzedzeń, stereotypów i uproszczeń, krzywdzących dla wielu jednostek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jako człowiek doświadczony chciałbym tylko dodać (nie generalizując oczywiście), że żona podmiotu lirycznego z tejże piosenki bardzo chętnie daje dupy... ale komuś innemu. Wielokrotnie byłem w takiej sytuacji (jako ów alien i obce ciało). I w sumie to mi nawet na rękę jest, że mamy tak prymitywnych mężów... Bo kobiety takie szukają dowartościowania, czułości i poczucia bezpieczeństwa - poza swoim nudno-schematycznym związkiem. A ja jestem w stanie im to dać (All You Need Is Love). To tyle obnażania się - na ten Nowy Rok :)
    koteg

    OdpowiedzUsuń
  11. Chwalisz się czy żalisz?

    OdpowiedzUsuń
  12. Oh Koteg wcale nie jesteś oryginalny. Psychologia dawno już stwierdziła że szukający łatwej przyjemności mężczyźni zdecydowanie wolą mężatki, bo one stwarzają mniejsze "ryzyko", że będą chciały głębszego i trwalszego zaangażowania. A najlepsze są takie co mają dzieci. Nie chcąc robić harkoru dzieciom zostają przy mężu, dzięki czemu kochanek może spijać z nich sam nektar, nie musząc się przejmować czymś takim jak branie odpowiedzialności, dawanie wsparcia na codzień i wytrzymywanie PMSów.

    OdpowiedzUsuń
  13. Myślę, że ludzie w sformalizowanych związkach szukający łatwej przyjemności zdecydowanie wolą innych trwających w stałych związkach. Nie sadzę, żeby płeć miała tutaj jakieś istotne znaczenie. Kiedyś usłyszawszy dosyć jednoznacznie brzmiącą propozycję z ust pewnej pięknej jak oczy szatana mężatki zapytałem: "Dlaczego ja? Żonaty, dzieciaty, debet na koncie, itd.". W odpowiedzi słyszałem serię sensownych argumentów zmierzających ku wnioskowi, że moja sytuacja jest gwarancją dyskrecji.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dyskrecja dyskrecją, ale czy Satisfaction Guaranteed??? Bo to też jest chyba ważne dla osoby, która ryzykuje zdradę...

    Ferdynand Maria Kiepsko-Wlazło

    OdpowiedzUsuń
  15. "Dyskrecja, zdrada, etc." - robić sex z kimś, z równoczesną świadomością iż taka aktywność wytwarza w tej osobie jakieś nerwice - czy nie jest to sport cokolwiek niegodziwy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, ale czy zdrada dokonana ze świadomością, że taka aktywność nie wytwarza w osobie z którą zdradzamy żonę/męża żadnych nerwic sprawia, że ten sport staje się bardziej godziwy? ;)

      Usuń
    2. Wtedy zależy to jak sądzę od tego, jak "zdradzający" rozumie słowo "zdrada". ;)

      Usuń
    3. Haha! Dyskusja nieuchronnie zmierza w kierunku próby określenia, na ile osoba nieświadoma zdrady partnera przypomina kota Schrödingera. :)

      Usuń