Dyskusja pod poprzednim postem zbyt się rozmydliła, żeby podjąć precyzyjnie postawiony problem. Nie chodziło mi wszakże o ocenę moralną Palikota czy Urbana, bo to nie ich chciałam zrozumieć, tylko konserwatystów. Nawet jeśli ci pierwsi są kanaliami, nie usprawiedliwia to chamskiego uzurpatorstwa tych drugich.
Dla Tomka W specjalnie zastosuję zawężoną definicję konserwatystów (wszak stwierdził że homogenicznie postrzegam) - powiedzmy, że chodzi mi o tę część frakcji prawicowo-konserwatywnej (i opcjonalnie: katolickiej) która dzieli z Terlikowskim postawę pretendowania do bycia obywatelem/ugrupowaniem które ma jakoby większe prawa do określania czym ma być Rzecz Pospolita, i do narzucania innym swoich rozwiązań, także dotyczących spraw osobistych. Jak
zauważył Ryba,wcale nie jest to nurt tak wąski i może nie ograniczać się jedynie do czytelników Frondy. A jak
zauważył trafnie Amorfis (Paweł S), różnica między nurtem, nazwijmy to, otwartym, a nurtem, nazwijmy to, konserwatywnym, polega na tym, że ci drudzy mówią: popieramy wyższe wartości, ale tylko, gdy są realizowane na nasz sposób; zaś ci pierwsi: niech każdy realizuje wartości po swojemu. Sprawa podejścia do homosexualnych jest tu tylko jednym z przykładów;
konserwatyści twierdzą: wolno wam kochać i zawierać związki, ale tylko jeśli robicie to na sposób, jaki my uważamy za słuszny; liberalni zaś: niech każdy kocha tak, jak go Pan Bóg stworzył. Jak bowiem zauważył Amorfis, ludzie opowiadający się za afirmacją związków jednopłciowych (grupa ta nie ogranicza się wyłącznie do samych gejów) nie próbują narzucić heterosexualnym swojej opcji, podczas gdy ich przeciwnicy ideowi tak właśnie czynią.
Niestety Anonimowy komentator zdaje się tego nie zauważać, dlatego parafrazuje moje pytanie w ten sposób: "Na czym polega fakt, że pederaści i komuniści czują się właścicielami Polski". Co do komunistów, nie wiem czy istnieją jeszcze prawdziwi komuniści; co do homosexualnych i tych, którzy mają z nimi empatię, jak już wspomniano, nie postulują oni likwidacji instytucji małżeństw dwupłciowych i wprowadzenia wyłącznie jednopłciowych. Niestety Anonimowy swym komentarzem potwierdził moją diagnozę swej, jak mniemam, konserwatywnej frakcji. Nie potrafią oni wyjść poza swój punkt widzenia, dlatego imputują innym własne postawy, w tym postawę narzucania swej ideologii ogółowi, której to postawy ludzie o światopoglądzie otwartym nie wykazują, QED, przez Amorfisa.
Swój bardzo długi wywód TomLee kończy stwierdzeniem "lewica jest znacznie gorsza" - i tutaj podobnie jak Anonimowy próbuje usprawiedliwić nędzę jednych nędzą drugich. Niestety grzechy bliźniego nie rozgrzeszają nas, a tym bardziej nie dają odpowiedzi na zagadnienie będące tematem posta.
TomLee podawał różne przesłanki, dla których prawica miałaby się czuć pokrzywdzona i nieszczęśliwa (o ile dobrze zrozumiałam). Bezpodstawność tego cierpiętnictwa
wykazał Ryba, który na stwierdzenie TomLego "Konserwatyści i prawica mimo iż czynnie uczestniczyła w rozmontowaniu systemu komunistycznego nie została dopuszczona do budowania władzy" opowiedział zapytaniem: "- kto [w 2005 r] dopuścił PiS do budowania władzy? - czy demokrację należy cenić tylko wtedy, kiedy demokratycznych wyborów pokrywa się z naszymi preferencjami?" Szacun za trafność.
Nie wątpię, że konserwatyści szczerze czują się pokrzywdzeni, niemniej żaden z powodów przedstawionych przez TomLee nie wyjaśnia kwestii postawionej w pytaniu, dlaczego Terlikowski i jemu podobni uważają, że Polska jest ich własnością i mogą ją oddawać lub nie, dlaczego twierdzą, wbrew wynikowi demokratycznych wyborów, że dla ich przeciwników ideowych nie ma miejsca w życiu publicznym.