Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

czwartek, 20 października 2011

Wynarodowienie (nędza konserwatyzmu, cz. 3)

I jeszcze kurioza z dyskusji.
TomLee: "Polska jest narodem od czasów zaborów poddawanym różnej skali programom wynaradawiania. Obecnie ma to nadal miejsce- przykład z pierwszej półki- ilość piosenek w radio śpiewanych po polsku- taki najpopularniejszy- RMF FM."
Ryba: "Mieliśmy kiedyś naszych miejscowych zawodników: Trygława, Peruna, Świętowita i całą masę innych.
Czy wprowadzenie na ich miejsce postaci o cokolwiek podejrzanej proweniencji wraz z napływowym personelem naziemnym nie było oczywistym spiskiem, który doprowadził do wynarodowienia Polan?
Żydowsko-niemiecko-czeski spisek!"

Ryba przyznaje, że dał się wynarodowić afrykańskim polirytmiom Petera Gabriela. Na co i ja przyznać muszę że jestem wynarodowiona - moi faworyci to wynarodowieni Riverside (z Polski, ale śpiewają po angielsku) oraz Blackfield: duet złożony z Brytyjczyka (czyli native'a narzucanego nam języka) i, jakże by mogło być inaczej, Żyda.

więcej o tym w dyskusji jest począwszy od tego komentarza

.

11 komentarzy:

  1. O nie!
    Kuriozum?
    Na Trygława! Policzę się z Tobą przy najbliższej okazji!
    Rozumiałbym, żebyś zakwalifikowała mnie do działu "bizarre", do którego czasem zerkam, ale kuriozum? :D

    Do rzeczy: chyba nieco przesadziłem z sarkazmem pomijając sferę koniecznego meritum.

    Nie ulega wątpliwości, że przyjęcie chrześcijaństwa prze Mieszka I było nie tyle wyrazem duchowej ewolucji Polan i Wiślan, co aktem politycznego wyrachowania, opartym o konkretną polityczną korzyść. I tak samo nie ulega wątpliwości, że w sferze emocji "szarego Polanina" była to rewolucja. W kontekście czasu historycznego jest do rewolucja istotna dla światopoglądu prawicowego wręcz niezwykle, bo utożsamiająca przyjęty chrzest z powstaniem Rzeczpospolitej v. 1 beta.

    Co mamy teraz? Świat z coraz słabiej ograniczonym przepływem nie tylko towarów i usług, ale również ludzi, informacji i światopoglądów. W takim położeniu myśl konserwatywna musi mieć się nieciekawie, wszak trudno w otwartym świecie być jedynie "eksporterem" uważającym "import" za element wynarodowienia. Nie ulega wątpliwości, że taki stan rzeczy zaburza konserwatywną homeostazę.

    Z jednej strony niepokoi mnie to, że prawicowa myśl skłania się tu teoriom spiskowym, odrzucając teorie kulturoznawcze czy etnologiczne. To dosyć przykra sprawa, bo nieweryfikowalne argumenty zamykają dyskusję. Ale powoli przestaje mnie to dziwić, a zaczyna bawić i inspirować.

    Z drugiej zaś strony: odpowiadając Pacyfko na Twoje pytanie "dlaczego Terlikowski i jemu podobni uważają, że Polska jest ich własnością": jest tak dla tego, ponieważ:
    a) chcą,
    b) mogą.

    I to mnie cieszy. Tym bardziej, że robią to za pośrednictwem gazet dostępnych legalnie w wielotysięcznych nakładach, sprofilowanych kanałów telewizyjnych czy stacji radiowych.

    I niech sobie chcą.
    I niech sobie mogą.
    Szkoda tylko, że frustracja spowodowana niską oglądalnością/słuchalnością przysłania im możliwość cieszenia się potencjałem tkwiących w tych dwóch możliwościach.

    OdpowiedzUsuń
  2. I tak pisałem, pisałem i umknęła mi myśl końcowa, która - tłumacząc cokolwiek niefortunne "kuriozum" (@ Pacyfka: wrrrr...) mówi:
    Prawicowi konserwatyści opierają swój światopogląd o powolną ewolucję, jednak nie maja nic przeciwko rewolucjom - o ile te przebiegają pod ich hasłami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochany Rybo. Rzeczywiście masz rację. Robią to, bo chcą i mogą. Ale każda odpowiedź rodzi następne pytanie. Dlaczego mogą, wiem: bo to wolny kraj. Dlaczego chcą, nie rozumiem. Nie rozumiem jak można chcieć na takich właśnie zasadach organizować swoje stosunki ze społeczeństwem i innymi ludźmi. Moi rodzice dzielą z Terlikowskim światopogląd i widzę, jak rok po roku, na skutek swej wrogości i pogardy do otaczającego ich świata, stają się coraz bardziej sfrustrowani, zgorzkniali, nieszczęśliwi i nienawistni. I jest mi ich szkoda, tak jak i wszystkich, którzy się z nimi stykają. Robią krzywdę sobie i bliźnim.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pacyfko!
    Dlaczego "chcą"?
    Bo mogą "chcieć"! I już.
    Wydaje mi się, że traktując różnorodność jako wartość musimy godzić się na istnienie w niej zdań absolutnie odmiennych od naszych, wskazując jednocześnie, że polem wymiany argumentów będzie dyskusja - czasem może nawet zbyt emocjonalna i gwałtowna - ale tylko dyskusja.
    Tkwiąc w przekonaniu, że inni po prostu "mogą chcieć" odrzucam utopijną wizję świata doskonałego, bo taki od zawsze kojarzył mi się z koszarami lub zakonem o ścisłej regule.
    Nie robiąc więc tragedii z własnego niedopasowania do świata za szkodliwy idealizm uważam jakikolwiek dyskomfort wynikający z faktu, że świat też jakoś nie chce się dopasować do mnie. Tak więc akceptuję czyjeś zakony i koszary, o ile zamykającym się w nich towarzyszy dobrowolność decyzji o wejściu i wyjściu.
    Może po prostu to wyraźne różnice mnie inspirują? Może najbardziej te największe? Może świat pełen wzajemnej afirmacji kojarzy mi się z najnudniejszymi wizjami nieba?
    Bo tak też sobie myślę... czym będziemy się różnić będąc otwartymi na wszystko?
    Zainteresowaniami? :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie, nie, Rybo mój miły. To jest za proste.
    Ja też mogę, a nie chcę. Jaka jest różnica między nimi i mną, że im się wydaje, że mają monopol na prawdę i mogą ją innym narzucać, a mi się tak nie wydaje?
    Otwartość nie oznacza braku własnych przekonań. Otwartość poznaje się nie po stosunku do własnych poglądów, ale po stosunku do poglądów innych ludzi, i do tychże ludzi.
    Aczkolwiek, gdyby w świecie ludzie różnili się tylko zainteresowaniami, byłoby zapewne nudniej, ale nie byłoby tylu krzywd i złych emocji, nie mówiąc o przemocy. Więc z dwojga wolałabym nudę od wiecznej świętej wojny, jaką mamy.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak, tak, Pacyfko moja miła. To jest proste.
    Taka jest różnica: Ty możesz, oni mogą, Ty chcesz, oni nie chcą.
    To mój prywatny ekumenizm, którego pierwsze i jedyne przykazanie brzmi: "Pozwól, że się z Tobą nie zgodzę!". To oczywiście tylko forma - bo na niezgodę wobec czyichś poglądów pozwalam sobie sam - ale forma otwierająca na dyskusję.
    Dla mnie otwartość to zaciekawienie "niezrozumieniem": pytam nie rozumiejąc lub zapytany opowiadam o sobie.
    Na gruncie dyskusji dopuszczam złe emocje, bo choć Czesław, który już nie śpiewa, śpiewał kiedyś, "że ktoś słowem złym, zabija tak jak nożem", to ja wolę "złe słowa", za które można przeprosić, od noża, który zamyka dyskusję często na zawsze.
    Jestem przekonany, że będąc równymi wobec praw musimy akceptować cała masę innych nierówności, bo inaczej któregoś dnia znowu wpadniemy na pomysł, że danie "każdemu po równo" to najlepszy sposób na jeszcze większą równość, a przy okazji zazdrość.
    Dopóki jednak rzucamy mięsem słów zamiast przekonywać się zrywaniem paznokci, to ja jestem raczej kontent.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mnie po prostu ciekawi, jak działa psychika tych ludzi. Bo nie wątpię że to ma jakiś związek z konstrukcją osobowości. To bym chciała zrozumieć, bo Bóg mi świadkiem - nie ogarniam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Pacyfko!
    Ja tak samo nie ogarniam!
    Tak samo czuję się słuchając z prawa o rządowym Tupolewie rozrywanym przez bombę próżniową, co z lewa słysząc o spisku lobby paliwowego skierowanym przeciwko producentom aut na prąd.
    Nie chcę się określać, bo ja nigdy nie leciałem samolotem, a mój sąsiad kupił niedawno legalnie hybrydową Toyotę Prius.
    Jeśli ktoś chce na podstawie braku moich zdecydowanych opinii w tych sprawach oceniać stopień mojej "polskości" lub "wynarodowienia" to ja po prostu rozmawiam, pytam i dociekam.
    A jak zaczynam się ponadnormatywnie irytować, to przychodzi żona, łapie mnie za drążek i bezpiecznie odchodzimy na drugi krąg.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Mała uwaga techniczna: nie odpowiedziałem na tekst ryby tylko ze względu, że nie mam zamiaru komentować.

    Ryba nieświadomie poparł moją tezę- tereny księstwa Gryfitów, czy Słowian Połabskich zostały całkowicie zgermanizowane i wynarodowione. Język i kultura jakkolwiek związana z słowiaństwem pozostała tylko na terenach chrystianizowanych przez kraje słowiańskie i cesarstwo wschodnie. Więc dziękuję za argument- przy czym nie do końca rozumiem, co ma narodowość z wyznaniem- ja to rozróżniam i nie przeszkadza mi polak żyd, ortodoks czy wyznawca proroka. Widocznie jednak niektórzy nie rozróżniają takich kwestii.

    Paciu- potraktuj ten post jako wyjaśniający i jednocześnie ostatni na twoim blogu. Wolę rozmowy f2f niż twoja mancję w necie.

    OdpowiedzUsuń
  11. @ Tomasz Woźniak

    Drogi Tomaszu!

    Masz absolutną rację: Germanie odpowiadają za germanizację w takim samym stopniu jak Słowianie za "słowianizację" (tu: chrystianizację). Obawiam się jednak, że elementy kultury słowiańskiej przetrwały na terenach chrystianizowanych przez Słowian nie ze względu ten proces, lecz raczej pomimo niego.

    Jeśli gdziekolwiek dokonałem nieuprawnionego utożsamienia narodu z religią, to masz racje - po raz drugi - wytykając mi oczywisty błąd, bo podobnie jak Ty uważam, że każdy z nich: polski Żyd, polski muzułmanin i polski katolik mają prawo wpływać swoją obecnością na obraz tego kraju.

    OdpowiedzUsuń