Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Motocykl. Spacerniak.

Moi znajomi, rówieśnicy, trzydziestoparoletni, ustabilizowani, zaczynają masowo marzyć o motocyklach.
Skieratowani w codziennej liturgii kawa-przedszkole-biuro-zakupy-telewizja, wbici między zafajdane pieluchy a raty za mieszkanie, trzymające ich łańcuchem na toxycznych stołkach, pragną wrócić do wolności, którą oddali za obrączkę, hipotekę i dodatnie saldo na rachunkach bieżących. Myślą, że jak wsiądą na motocykl, poczują wiatr na twarzy i zobaczą drogę nieskończoną po horyzont przed sobą, klatka zniknie.
Wszelkie odurzacze mają jednak to do siebie, że nie rozwiązują problemów; pozwalają jedynie o nich na chwilę zapomnieć.

niedziela, 7 czerwca 2009

Jak obalałam ustroje

Wybory do PE i rocznica tamtych sprzed dwudziestu lat. Pamiętam że starzy poszli głosować do punktu wyborczego w szkole, po drodze na mszę. Ja szłam z nimi przez szkolne boisko i rozrzucałam ulotki Solidarności. W szkole wisiały plakaty kandydatów PZPR. O jednym z nich z kolegami z klasy ułożyliśmy do nazwiska rymowankę ".... jest głupszy od młota".

Tak upadła PRL. W obaleniu IV RP miałam udział dużo aktywniejszy. Tak opisywałam to w mailach do przyjaciół:

Moja ukochana Firma wyjeżdża co roku na półmaraton, w którym startuje Szef oraz pracownicy którzy chcą, z moim Dziunkiem włącznie.
My sobie zaplanowaliśmy ten wyjazd już pół roku wcześniej, zabukowałam loty i hotele i naraz się okazało że w ten dzień kiedy startujemy, są wybory.
Jako że impreza sportowa trwała od 10 do 18 w Amsterdamie, a jedyny okręg wyborczy w Holandii zrobiono w odległej o 45km Hadze, ludzie którzy zarwali poprzednią nockę (bo na samolot musieliśmy wyjechać o 4:15 rano) zorganizowawszy sobie uprzednio zaświadczenia lub wpis na listę wyborców, wstali o 5:40 żeby pojechać zagłosować (Firma wynajęła w tym celu autokar).
W sile prawie 40 osób (frekwencja w ramach ekipy wyjazdowej rzędu 85%) wpadliśmy o siódmej rano do Lokalu Wyborczego, gdzie niemal równie niedospani pracownicy ambasady w zaskoczeniu dociągali krawaty.



Kiedy później chwaliłam się obecnym na wyjeździe Duńczykom, jaką wspaniałą mamy ekipę, patrzyli zdziwieni. 85%? U nas to norma.
Zmęczenie na pewno obniżyło naszym biegaczom wyniki, ale nie pytaj, co kraj może zrobić dla ciebie.
Było równie ciemno, aczkolwiek nieco inne miejsce (Red Light District:-) kiedy po zamknięciu ciszy do jednego z kumpli zadzwoniła rodzina, a on nam głośno powtarzał wyniki.

Było to niezwykłe przeżycie wspólnotowe, mimo że niektórzy głosowali na PO, inni na LiD albo nawet na PSL. Cel był jeden i jasny. Nic tak nie jednoczy jak wspólny wróg ;-)

Więcej fotek z głosowania i biegania w Holandii...


.

sobota, 6 czerwca 2009

Rower, to jest świat...

Chudy, zgrzany, z włosami w kitkę, kurier rowerowy odbiera ode mnie w biurze przesyłkę. Rozsypują mi się pieniądze. "Jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy", mówię. "To ze mnie musi mieć niezły ubaw" - uśmiecha się chłopiec który żyje z tego, że ludzie potrzebują żeby coś zostało gdzieś szybko doręczone.

Urzekła mnie oferta pracy na stronie firmy Goniec: "Lubisz zimne i mokre ubrania na sobie nosić zimą? I tak jeździsz i chciałbyś, żeby ci za to płacili?" :-) Aczkolwiek zarobek to musi być marny, zważywszy na to jak symboliczna jest cena usług tych przesympatycznych chłopaków. Oni chyba żywią się energią słoneczną, skoro jeden kurs w centrum to równowartość dwóch piw.

Internet twierdzi, że istnieją ludzie, którzy widząc rowerzystę mówią: Thierry Lazure jechał rowerem przez Lasek Buloński - okazuje się że nieco zagubiony w wielkomiejskiej rzeczywistości Paryża xięgowy z komixów w podręczniku do francuskiego pozostał jako ikona nie tylko w mojej pamięci.

Blizny miasta

Miasto, domy wzdłuż ulic, piękne lub niegdyś piękne kamienice budowane przez Niemców, w czasach kiedy ludziom nie było wszystko jedno czy wokół jest pięknie czy nie. Teraz często zniszczone, zaniedbane, ślady ich świetności obsypują się, pokrywają coraz grubszą warstwą brudu.
Idąc ulicami Śledziogrodu często widzę pomiędzy dawnymi domami komunistyczny betonowy koszmarek. Dwa z ośmiu rogów Grunwaldu zamiast pięknych dziewiętnastowiecznych budowli noszą wielkopłytowe domiszcza. Przy placu Lotników pośród postkomunistycznych klocków wyrasta nagle jedna, jedyna kamienica - widać, że wyrwana z kontextu, że jej boczne ściany kiedyś wspierały się o boki sióstr - kamienic. Te wszystkie szare betony wyrosły w miejscach gdzie przedwojenne domy legły w gruzach pod bombami lub pod rozbiórkę na odbudowę Warszawy. Te betony to blizny i strupy na pokaleczonym ciele tego doświadczonego i umęczonego miasta.

piątek, 5 czerwca 2009

Grzech Boga

Bóg stworzył ludzi w idiotyczny sposób. Dał im ciała, które są uszkadzalne, chorowalne, torturowalne, dzięki nim można być uwięzionym, zgwałconym, męczonym, zniszczonym. Może go spotkać wypadek, choroba, osierocenie, starość, agresja, dyskryminacja, reżim, wojna. Każdy człowiek, którego spotykam, każde z 6 mld istnień na ziemi zaczęło się mękami porodu jakiejś kobiety.
Bóg, który wymyślił to w ten sposób, musiał mieć nad wyraz chore poczucie humoru.
Może po prostu jesteśmy jakąś beta-wersją, która jeszcze nie przeszła przez Quality Assurance? Poletkiem doświaczalnym z miliardów samoświadomych istnień? Albo przypadkiem puszczonym na produkcję niedopracowanym draftem?
To nie ludzie mają grzech pierworodny, immanentną wobec Boga winę. To Bóg ma winę wobec ludzi, że stworzył ich tak nędznie. Może się zresztą poniewczasie spostrzegł, że nie może cofnąć raz puszczonego w ruch mechanizmu, nie może odistnieć istniejącego, nie może uratować ludzi od cierpień. "Nie mogę ich ocalić - ale mogę zsolidaryzować się z nimi". I zstąpił na ziemię, stał się człowiekiem, wcielił się w jednego z nas - nie mogąc ludziom zrekompensować mizerii ich kondycji, przyjął ją na siebie. Jako Jezus doświadczył wysiłku, głodu, strachu, uwięzienia, poniżenia, męczarni, śmierci.

Jezus nie umarł aby "zadośćuczynić Bogu za grzechy ludzi". Przeciwnie. Umarł, by zadośćuczynić ludziom grzech, jaki popełnił wobec nich Bóg - stworzenie ich zdolnymi do cierpienia. I do zadawania cierpienia.

Ale nawet jeśli tak, Bóg przeprosił tylko połowę ludzkości. Mężczyzn. Bo nie doświadczył kondycji kobiety - męczarni ciąży, porodu i karmienia, przedmiotowego traktowania, upośledzenia społecznego, poniżenia za cenę przeżycia dla siebie i potomstwa, niewolnictwa - pełnej zależności materialnej i społecznej od ojca/brata/męża/syna.

Chyba że intuicja Iberoamerykanów o współodkupieniu przez Maryję jest trafna...

Anyway, nie pociesza mnie to nic a nic. Taki mam feler, że cierpienie innych, choćby byli Bogiem, nie poprawia mi nastroju.

Po owocach ich poznacie


Cholera, nie mogę przejść do porządku nad tą sprawą.
Taki pastor Phelps agituje przeciwko gejom, a kiedy na skutek takiej właśnie agitacji dwóch młodych ludzi bestialsko morduje rówieśnika, zamiast złapać się za głowę i powiedzieć "co ja narobiłem?" on im jeszcze organizuje demonstracje poparcia pod sądem i na pogrzebie ofiary, i próbuje zdobyć pozwolenie władz miasta na postawienie pomnika z napisem:
Matthew Shepard wstąpił do piekła 12.10.1998, za nieposłuszeństwo nakazowi Boga: "Nie będziesz obcował z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą. To jest obrzydliwość!" Księga Kapłańska 18, 22

Jezus mówił: Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w owczej skórze, a wewnątrz są drapieżnymi wilkami. Poznacie ich po ich owocach. (Ewangelia Mateusza 7, 14-15)

środa, 3 czerwca 2009

Jezus kocha gejów

Matthew Shepard (1976-1998)


"Tak nieludzko został oszpecony Jego wygląd i postać Jego była niepodobna do ludzi" (Izajasz 52,14). Przypadkowy rowerzysta, który 07.10.1998 roku jechał drogą przez Sherman Hills w stanie Wyoming, myślał w pierwszej chwili że mija stracha na wróble - a naprawdę był to Matthew Shepard, wciąż przywiązany do płotu w miejscu gdzie kilkanaście godzin wcześniej, nasyciwszy się jego cierpieniem zostawili go oprawcy. Na wiki jest napisane, że jego twarz była cała pokryta krwią, oprócz miejsc gdzie krew spłukały jego własne łzy.
Jezus przyszedł na świat by głosić dobrą nowinę miłości. Nigdy nie nawoływał do przemocy, do narzucania siłą swoich przekonań. A przecież mógł zaprowadzić własny porządek - uwielbiały go tłumy, wręcz przed nimi uciekał, gdy po rozmnożeniu chleba chcieli go obwołać królem. (Ewangelia Jana 6, 15). Nienawiść ludzka sprawiła, że zamęczono go na krzyżu, tak że "nie przypominał człowieka". Dwa tysiące lat później dwaj wyznawcy Jezusa, powołując się na jego wolę, zainspirowani słowami swego pastora ("Bóg nienawidzi pedałów"), porywają niewinnego, nie znanego im człowieka i pastwią się nad nim tak, że umiera od zadanych mu ran.
Tylko dlatego, że jest to ktoś, kto gdy kocha, to kocha drugiego chłopca.
Nie potrafię zrozumieć takiej agresji, takiej nienawiści. Potrzeby zadawania cierpienia, niszczenia ciała nie potrafię zrozumieć.

W Biblii jest mnóstwo "boskich nakazów", o których współcześni interpretatorzy mówią, że miały znaczenie historyczne, odzwierciedlały ówczesną obyczajowość itd. Od nakazu składania ofiar z tłuszczu zwierząt, obmywania się po miesiączce czy stosunku wodą zmieszaną z popiołem z czerwonej krowy, niejedzenia zwierząt uduszonych czy należących do określonych gatunków. Nawet słowa Pawła z Tarsu, że kobiety mają w kościele mieć przykrytą głowę i nie wolno im przemawiać, komentuje się, że nakaz ten "winien być interpretowany w duchu ówczesnej epoki" (przypis do Biblii Tysiąclecia, List do Koryntian 14,34-35). W tym samym texcie Paweł stwierdza że miłość między mężczyznami to obraza boska (Kor 6, 9). Dlaczego katolicy i część protestantów nadal powołują się na te słowa, lekceważąc pozostałe? Jakżeż to głęboko ludzkie: swoim własnym fobiom i fixacjom dopisać boską legitymizację. I już wtedy możemy zabijać i torturować tych, którzy kochają nie tak, jak my uważamy za jedynie słuszne. Przecież sam Bóg nam sprzyja.


"Bóg nienawidzi pedałów" z podanym adresem biblijnym. Wnuk Pastora Bena Phelpsa, lidera pikiet poparcia dla morderców Matthew


A przecież chrześcijanie twierdzą, że Bóg jest dobrym ojcem. "Miłujesz bowiem wszystkie stworzenia, niczym się nie brzydzisz, co uczyniłeś, bo gdybyś miał coś w nienawiści, nie byłbyś tego uczynił" (Księga Mądrości 11, 24). Jeśli Bóg istnieje, i rzeczywiście jest Miłością, to kocha tych, którzy kochają zgodnie z tym, jak zostali stworzeni. Tymczasem Kościół Katolicki twierdzi (Katechizm, punkt 2359), że ludzie homosexualni mają obowiązek "żyć w czystości", czyli w celibacie. Jeśli rzeczywiście Bóg tego wymaga, jeśli jest sadystą, który stwarza gejów tylko po to by całe życie cierpieli w samotności, nie realizując się w miłości - to ja przez takiego Boga nie chcę być zbawiona.

niedziela, 24 maja 2009

Ministranci zakatowali geja...

Matthew Shepard (1976-1998)

Skąd ta absurdalna nienawiść? W przypadku prokreacjonistycznych katolików czy muzułmanów jeszcze da się ją uzasadnić - wpisuje się ona w generalny resentyment wobec osób, które z sexu czerpią przyjemność i nie traktują go jedynie jako narzędzie rozpłodu. Skąd więc ona u spełnionych sexualnie, myślących mężczyzn? Dziuny twierdzi, że to mechanizm socjobiologiczny - ewolucja sprzyjała postawie likwidowania tych, którzy korzystają z zasobów (pożywienia, kryjówek) a nie przenoszą dalej genów populacji.
Pewien spotkany dawno temu człowiek opowiadał, że gdy okazało się iż wiozący go stopem kierowca jest homosexualistą, przeraził się tak iż chciał wysiadać w czasie jazdy. Zastanowiło mnie - dlaczego się bał? Może to jest tak, że dla mężczyzny przebywanie w towarzystwie osoby, dla której jest się potencjalnym obiektem sexualnym, a zarazem która jest fizycznie równie silna lub silniejsza, jest sytuacją nie do zniesienia, bo oznacza brak lub utrudnienie kontroli. Zaś dla kobiety taka sytuacja jest czymś normalnym. W każdej chwili może ona być zmuszona do sexu, bo większość mężczyzn jest silniejsza od większości kobiet. To by też tłumaczyło fakt, że mężczyźni z reguły nie brzydzą się lesbijkami - wręcz przeciwnie, sex między kobietami jest dla nich wręcz interesujący, stąd występuje jako częsty motyw w pornografii skierowanej do mężczyzn. Wszak każdą kobietę, a szczególnie nie posiadającą partnera-obrońcy lesbijkę, można zgwałcić. A zaraz potem jej koleżankę. Mężczyzna ma kontrolę, nie ma się czego bać.
Oczywiście, te wszystkie mechanizmy są podświadome. Jakiż zresztą macho przyznałby się do strachu. A strach jest motorem nienawiści. Nie potrafi zaakceptować w sobie słabości - nienawiść przenosi na jej źródło.
Nienawiść, która sprowadza śmierć każdego roku na kilkadziesiąt osób w samych tylko Stanach, nie licząc krajów islamu, gdzie zamiast kolesi z nożami i bejzbolami robi to państwowy szariat. Zbrodnie te są zazwyczaj niezwykle brutalne, sprawcy dbają o to, by ich ofiary cierpiały nim umrą, a Matthew Shepard, zakatowany przez parafialnych aktywistów, twierdzących że zrobili to, bo "Bóg nienawidzi pedałów", to jedna z wielu podobnych ofiar*. W Polsce można, jak Roni Kalinowski, zostać zatłuczonym na śmierć kuflem do piwa za sam fakt brania gejów w obronę. Jeśli ktoś twierdzi, że jest niewinny, bo "tylko nienawidzi, ale nie zabija", myli się. To te małe fale nienawiści wytwarzają określoną atmosferę wobec homosexualnych osób i gdzieniegdzie zbierają się w burze, w których tracą życie konkretni ludzie. Nie tylko przez zabójstwa, ale i z własnej ręki, nie mogąc wytrzymać klimatu jaki powstaje wokół nich w rodzinie i społeczeństwie. Jeden z ludzi mi najbliższych próbował z tego powodu odejść. Dlatego każda indywidualna homofobia tak mnie boli. Bo każdy, kto nienawidzi, jest tych śmierci w małym, ale realnym stopniu współwinny.

Tori śpiewa dla Matthew:
Go to bed
The priests are dead
Now no one
Can call you bad




*Sprostowanie (21 czerwca) Ta informacja - o religijnych korzeniach homofobii morderców - znaleziona na polskim necie, nie znalazła potwierdzenia w żadnym z amerykańskich źródeł, do których dotarłam. Niemniej, po morderstwie przedstawiciele odłamu kościoła baptystów wielokrotnie organizowali demonstracje poparcia dla tego nieludzkiego czynu (o czym też pisałam).