Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

niedziela, 19 kwietnia 2009

Linux jest jak żona...

Oprogramowanie wolnoźródłowe tworzy się w czasie wolnym, z pasji, z miłości, z przekonania, z tego co w nas najlepsze, tak jak wierzymy że jest najdoskonalej.
Kod komercyjny pisany jest w pracy za pieniądze, często na zasadzie odwalanej pańszczyzny "bo mi płacą", często po linii najmniejszego oporu, tak jak każe menadżer, instancja korporacji.
Otwarty kod jest jak żona, którą zajmujemy się, bo ją kochamy, bo chcemy.
A produkty komercyjne - to klient prostytutki, robi się je za pieniądze, bo trzeba.
Linux to dziecko miłości.
Windoza to efekt k**wienia się ;-)

sobota, 18 kwietnia 2009

Otwarty kod, otwarte ramiona, otwarte umysły

Wiedziałam, że te dwie wspaniałe idee społeczne - Otwarte Oprogramowanie i Przytulanie Za Darmo mają ze sobą wspólny mianownik. Polegają na dzieleniu się tym co się ma (wiedzą i informacją, emocją i czułością) w ten sposób, że dający nic nie traci, a biorący otrzymuje. Tu otwieramy umysły, a tu ramiona. A kiedy tak zaczynamy bezinteresownie dawać, nagle widzimy że wokół nas jest mnóstwo innych chętnych dzielić się, i otrzymujemy wielokroć więcej niż daliśmy. Zjawisko niemożliwe w świecie komercji i skrupulantych rozrachunków...



Tym słodsze i open-minded jest to że chłopcy przytulili się do innego chłopca, a nie do laski - co z tego że ładna, skoro chciała 10 dolcy :-)

A to mój najukochańszy klip o Przytulaniu Za Darmo:





Inne clipy fajne:
piosenka mocno pojechana "Ladies love that i'm open source, I eat salad without any fork..."
śmieszne - Linux dla normalnego człowieka "I'm not geek." - "Yes you are" :-)
śliczny filmik o pingwinkach (Linux)
Linux i ratownictwo medyczne "jaka jest różnica między japkiem a oknem?"

To nic mamusiu, że nie zostałem inżynierem.

 jak my byliśmy młodzi z Dziunem, to nas wszyscy jechali, że jesteśmy głupi
tzn wszyscy starzy durnie w rodzinie
że bez sensu ślub, że trzeba najpierw studia etc sranie w banie
potem, jak Dziuny poszedł za głosem serca, rzucił Polibudę i poszedł na filozofię, robili jeszcze większą tragedię
że jesteśmy nieodpowiedzialni, niepoważni i lenie
teraz nas strasznie szanują, bo zarabiamy więcej szmalu niż ktokolwiek z nich
ale ja mam w dupie ten ich szacunek, bo oceniają mnie nadal według tych samych chorych kryteriów co wtedy
a to, że spełniliśmy ich oczekiwania, jest skutkiem ubocznym tego, że żyjemy w zgodzie z sobą
nigdy nie potrzebowaliśmy mieć kasy
dlatego uważam że tamta decyzja była dobra niezależnie od tego, czy teraz mamy mieszkanie, pracę, oszczędności
bo jesteśmy razem i kochamy się
i to jest najważniejsze



Wielki Testament Stachury

Oslo

Widziałem domy o milionach okien... a w każdym oknie czaił się ból...

To nie my posiadamy rzeczy; to one nas mają.

Norwegowie w swym mieście stołecznym uwieczniają ciekawe rzeczy. W ogródku jednego z lokali rzeźba o Problemach Nierozwiązywalnych:























Przedziwne rzeczy: robot offline...

Wiedźmin który wysyła SMSy...






The Matrix has us

Będąc w Oslo zdobyłam kilka kolejnych dowodów na to że żyjemy w Matrixie - tutaj coś się pochrzaniło w systemie i pojawił się błąd renderingu:

Albo takie fotki które zrobiłam używając fitra polaryzacyjnego:



















Robione z tego samego miejsca, na tych samych ustawieniach, w tej samej minucie, tylko filtr inaczej przekręcony. Wiem że sterowani przez więżący nas System fizycy twierdzą że to chodzi o jakąś polaryzację światła, ale ja nie wierzę, że można tak sobie usunąć światło, które przecież do mnie leci (odbite od szyby). To nie żadne polialkohole winylowe tylko kawałek kodu (reprezentowany jako nakładka na obiektyw) który potrafi odsiać składową światła odbitego z renderowanych "powierzchni".

niedziela, 5 kwietnia 2009

Lunatic Soul na norweskich chodnikach

Lunatic Soul jest genialna. Jest piękna i smutna. I bardzo mocna. Emocjonalnie i lirycznie. Człowiek stoi na granicy Tamtej Strony Rzeki i wybiera, czy ją przekroczyć czy nie. Skąd się bierze ta niepewność? "I’m scared to life" - wszak mówi się "scared to death", śmiertelnie przerażony. Ale można być też "życiowo przerażonym". Powrót Stamtąd byłby początkiem życia, a - krzyczy Człowiek - "It's the start of something that I'm really scared of".

Najbardziej boli świadomość, że nie da się Stamtąd wrócić nie tracąc części siebie. Ostateczna prawda jest taka, że albo się zostanie zapomnianym przez wszystkich, albo trzeba samemu zapomnieć wszystko.

When I met The Ferryman
He smiled to me

Could swear I saw this smile before

“You have to choose” – he said
“And then you may return
You’ll get another chance to revive
If you decide to keep

Your memories from the past
By all else, you must be forgotten
If you let me take your mind

If you let me take your soul

In their hearts you’ll stay forever

Your choice


Wybieraj. To jest najtrudniejsze.

O muzyce nie powiem nic, zgodnie z postulatem Mistrza Bexińskiego, by nie werbalizować tego, co jest do słuchania, oglądania czy jedzenia. Wspomnę tylko o uczuciach które we mnie budzi. Niesamowite, że można tak genialnie dźwiękiem namalować ten rozdzierający stan, w którym decydujesz, a zarazem wiesz, że nie ma dobrych wyborów i że którą drogą nie pójdziesz, skończy się to twoją przegraną. Tę samotność i maleńkość jednostki wobec bezsensownie skonstruowanego kosmosu.

Płyta leżała u mnie parę miesięcy, zanim odważyłam się jej posłuchać pierwszy raz. Głównie dlatego, że to bardzo zły czas dla mnie był, a że z muzyką zapamiętują mi się emocje czasu kiedy ją słucham, nie chciałam jej sobie zniszczyć, tak jak niektóre płyty zniszczyłam sobie słuchając ich podczas sesji na studiach. Zabrałam Lunatic Soul do Oslo, na te parę dni oderwania od mułu codzienności i powrotu do klimatu dawnych dobrych wolnych czasów. To była trafna decyzja. Teraz kiedy słucham tej płyty chodząc ulicami Śledziogrodu, pod przymkniętymi powiekami widzę słońce nad fiordem i cytaty z Ibsena wniknięte w strukturę chodnika.