Jechał sobie motocyklista szosą, naraz z boku tuż przed niego wyfrunął wróbelek. Nie udało się uniknąć zderzenia. "Pewnie nie przeżył" zmartwił się kierowca, ale dla pewności zatrzymał się i podniósł wróbelka. Patrzy, a ptaszyna jeszcze dycha, chociaż nieprzytomna. No to zabrał wróbelka do domu, włożył do klatki po kanarku, wstawił miseczki z wodą i jedzeniem i poszedł spać.
Po jakimś czasie wróbelek się budzi, patrzy: leży na uschniętej słomie. Jedzenie w misce. Kraty. Złapał się za głowę:
- O k***a! Zabiłem motocyklistę!
Strasznie stare, ale nie mogłam się powstrzymać :-)
To też jest strasznie stare, w dzieciństwie zrobiło na wielu mych rówieśnikach duże wrażenie, skoro do dziś pamiętamy :-)
OMG jak to znalazlas, ostatnio o tym opowiadalem B. :))))
OdpowiedzUsuńWpisałam do jutubki "motorcycle impersonation". :-)
OdpowiedzUsuń