siewnia memów - dla wszystkich, ale szczególnie dla Was Ludzie których kocham, a którzy jesteście czasem tak daleko...
Zapraszam również na mój blog motocyklowy
Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/
środa, 21 października 2009
Lizbona i kurtyzana
Portugalczycy są zupełnie inni. Nigdzie się nie spieszą, wszystko załatwią pojutrze. Każdy posiłek celebrują godzinami. My chcielibyśmy wrzucić coś na ruszt i lecieć dalej, a oni podają pierwsze przystawki, drugie przystawki, czasem trzecie, po daniu głównym deser, potem jeszcze kawa... Tak było we wszystkich lokalach w których nasza firmowa wycieczka jadła w Lizbonie.
Ostatniego dnia po obiedzie musieliśmy jeszcze odebrać rzeczy z hotelu i dojechać na lotnisko. Zaczęliśmy więc prosić Michaela, szefa lokalu, żeby pospieszyć podanie głównego dania i nie podawać już deseru. Michael, który bardzo się zaangażował w naszą imprezę, był zrozpaczony. "Gdybym wiedział, że chcecie wyjść o czwartej, umówiłbym się z wami na pierwszą, a nie na drugą trzydzieści. Takie piękne menu z pięciu dań przygotowałem. Bardzo, bardzo was przepraszam." Gdy wychodziłam, jako ostatnia z ekipy, kelner jeszcze biegł za mną z moim obiadem zapakowanym w pudełko...
Napisałam potem do Michaela że zdążyliśmy na samolot i że jedzenie było dobre bardzo. Gdy w odpowiedzi znów przepraszał, napisałam mu że to ja przepraszam jego, bo zachowaliśmy się jak barbarzyńcy i zepsuliśmy jego pracę, w którą włożył tyle serca.
Przytoczyłam mu epizod z autobiografii "Wyznania chińskiej kurtyzany": narratorka była umówiona na wieczór z dwoma amerykańskimi oficerami, więc cały dzień przygotowywała się spotkanie ze specjalnymi gośćmi. Jej kucharz spędził ogromne ilości czasu tworząc wyjątkową kolację: dobierał smaki, komponował przyprawy. A gdy Amerykanie przyszli, zjedli w pośpiechu, "sprawa" z kurtyzaną znającą najbardziej wyrafinowane arkana wschodniej sztuki miłosnej wzięła im po pięć minut.
A są tacy autorzy SF, którzy myślą, że dogadalibyśmy się z Obcymi. Hehe.
(zdjęcia autorstwa Adaśka Najwierniejszego)
a tu jest jeszcze więcej zdjęć z imprezy w Lizbonie i z półmaratonu w którym startowali bliscy mojemu sercu)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dobrym efektem czytania tego bloga (let alone the Asians) jest płyta Lunatik Sołl, którą sobie odsłuchuję od czasu do czasu.
OdpowiedzUsuńSmutna jest, i owszem, czasem i za bardzo (Ałt on e Lymb!), ale i fajna.
strach mnie bierze na myśl, że miałabym w takiej libacji jedzeniowej uczestniczytć. już po przystawkach musieliby mnie wywieźć. nie nadaję się do wielkiego świata, psiamać.
OdpowiedzUsuń