Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

czwartek, 28 listopada 2013

"Wyścig" - zachwycający dramat psychologiczny


Póki jest jeszcze w kinie, koniecznie idźcie zobaczyć - nie z DVD, nie z torrenta, ale na dużym ekranie. Te zdjęcia i ta muzyka zasługują na to by na zacnym sprzęcie oglądać je i słuchać.
Nie trzeba być wkręconym w Formułę 1, żeby zachwycić się tym filmem. Wiem, bo ja nie jestem, a mimo to ten de facto dramat psychologiczny naprawdę mnie porwał.

Tu: trailer najbardziej psychologiczny z kilku oficjalnych


A tu - ten bardziej "wyścigowy"


Jest to opowieść o prawdziwych osobach i zdarzeniach z lat 70., z minimalnymi tylko przesunięciami, moim zdaniem bardzo dobrze zrobionymi by wyakcentować sens tego, co się wydarzyło i czego doświadczyli bohaterowie. Jeśli nie znacie tej historii, nie czytajcie o niej przed obejrzeniem filmu, żeby móc głębiej ją przeżyć, bo pokazana jest wspaniale, a ci z jej uczestników, którzy nadal żyją, potwierdzają tę opinię. Film ten opowiada o ludziach, ich charakterach i wzajemnych relacjach, o niezwykłym kontraście osobowości i postaw Niki Laudy i Jamesa Hunta, rywalizujących o mistrzostwo w F1, a w pierwotnym scenariuszu nie było scen wyścigów, bo autor Peter Morgan zakładał że będzie to niskobudżetowa, artystyczna produkcja. Na szczęście ktoś uwierzył w tę wizję bardziej niż twórca i powstał obraz przepiękny wizualnie, z absolutnie genialną muzyką Hansa Zimmera ("Incepcja"!!!), której od tygodnia słucham w kółko. Aktorzy również z górnej półki: Chris Hemsworth, Olivia Wilde ("13-tka" z "Dr House"); oczy człowieka który wcielił się w rolę Niki Laudy wydawały mi się znajome, lecz dopiero po zajrzeniu do Wikipedii ogarnęłam, że to odtwórca głównych ról z "Good Bye Lenin" i "Edukatorzy", w rzeczywistości całkiem urodziwy Daniel Brühl (szacun za charakteryzację i wiernie odtworzoną mimikę, sposób mówienia i tę szajbę w oczach!)

W pewien sposób ta opowieść potwierdza moją obserwację już dawno temu poczynioną, że życie jest niesamowicie ciekawe i przeplata ludzkie losy w sposób tak "filmowy", że aż trudno uwierzyć że zdarzyło się to naprawdę. Co więcej, gdyby nie zdarzyło się naprawdę, scenarzyście w tak nieprawdopodobny sposób splątanej fabuły litościwie doradzilibyśmy, by zajął się pisaniem telenowel brazylijskich. A to jednak życie! Reżyser Ron Howard potrafił bez żadnego zbędnego patosu pokazać piękno i dramat tej historii tak, że wielu z oglądających film dużych chłopców nie tylko ma łzy w oczach, ale też mają potem odwagę przyznać się do tego.

Historia jest prawdziwa, odtworzona z dbałością o szczegóły, tak jak użycie dokładnie tego, prawdziwego odcinka toru Nürburgring do sfilmowania kraksy tam, gdzie naprawdę miała miejsce, czy też pozyskanie oryginalnych pojazdów - McLarena Jamesa Hunta, oraz jednego z Ferrari Niki Laudy z sezonu 1976, by zagrały w filmie same siebie. Jakość tej prawdziwości i jej zobrazowania potwierdza zaangażowanie w tworzenie filmu uczestników tamtych zdarzeń. Tylko dwa dla przykładu: Alastair Caldwell, w 1976 roku szef zespołu McLarena, odtworzony na ekranie przez aktora Stephena Mangana, w filmie gra rolę przedstawiciela FIA. Guy Edwards, który z narażeniem życia ratował Niki Laudę z płonącego wraku jego bolida, zagrany został w tej dramatycznej scenie przez swego syna Seana. 26-letni Sean w obecnym sezonie najprawdopodobniej zostałby mistrzem Porsche Supercup, ale zginął na skutek wypadku podczas jazd testowych na torze, dwa dni po premierze "Wyścigu"... Samochód uderzył w bandę i stanął w płomieniach... Przedziwnie się przeplata ta rzeczywistość z rzeczywistością.

Po obejrzeniu filmu - (naprawdę, dopiero po!!! bo tu spoiler na spoilerze i nie chodzi mi bynajmniej o skrzydła bolidów) polecam gorąco tę stronę: History vs. Hollywood - Rush z zestawieniem faktów historycznych i wierności ich odtworzenia. Są tam archiwalne zdjęcia i nagrania zarówno z toru, jak i rozmowy i wywiady, a także współcześnie zarejestrowane wspomnienia żyjących uczestników tamtych zdarzeń i okoliczności powstawania filmu. Szczególnie polecam ten materiał o współpracy bohatera tej historii z jego filmowym odtwórcą.

PS. Ta scena kiedy Niki i Marlene łapią stopa. Ci Włosi którzy ich zabierają. Czadowa! Taka mała rzecz a tak cieszy :-)

PS.2. Bardziej niż kraksa rozwalił mnie szpital. Bardziej niż szpital - początek wyścigu pod górą Fuji. Mimo, że teoretycznie powinnam być bardzo już dużym chłopcem.

1 komentarz:

  1. Co do rzeczywistości, która pisze scenariusze lepsze niż scenarzyści, polecam "Sugarmana".

    OdpowiedzUsuń