Zapraszam również na mój blog motocyklowy

Zapraszam również na mój blog motocyklowy: http://motocyklistka.xemantic.com/

środa, 7 listopada 2012

21 lat życia bez śmierci

"To ja od dzisiaj przestaję srać" - zarechotał Wujek Heniek, kiedy usłyszał, że  zaprzestałam jeść martwe ciała zwierzęce.
"Za miesiąc pogadamy" - powiedziały ciotki. Po miesiącu zaś rzekły "za pół roku pogadamy". Po pół roku - "za rok pogadamy". Po roku przestały komentować.

To było 21 lat temu. W Halloween była okrągła rocznica.

Świat się zmienił przez ten czas. Wtedy słysząc słowo "wegetarianizm" cywile pytali co to jest za schorzenie albo podejrzewali że trafiłam do sekty. W restauracjach trzeba było tłumaczyć jak krowie na rowie, że owszem, drób czy ryba to również jest mięso, a teraz w każdej porządnej knajpie bezmięsne pozycje w menu są oznaczone, a możni tego świata jak Bill Gates albo Philip Wollen mówią "The future is vegan". W tamtych czasach rezygnacja ze zjadania zwierząt była kuriozum ubarwiającym życiorysy extrawaganckich artystów, jak punkowiec Morrissey z The Smiths albo Lady Miss Kier z Deee-Lite. Obecnie strony na Wikipedii z listą wegetarian i wegan obejmują setki znanych osób.


Mój królik. Nie zmieniłam się dużo od tego czasu...
Kiedy miałam 4 lata, moi rodzice hodowali króliki i karpie z przeznaczeniem na zjedzenie. Bawiłam się i pieściłam z nimi, a potem dostawałam je na talerzu. Więc odmawiałam zjadania towarzyszy zabaw. Rybki oglądałam przez całe ich życie, od kiedy wpuszczało się je do stawu - maleńkie, mieściły się na dłoni, lśniące jak porcelanowe cacuszka. Potem pływały w wannie, najpierw było ich koło dwudziestu, i znikały po jednym czy dwa gdy przychodzili sąsiedzi. Ich niemy protest gdy leżały na wadze, wszak trzeba było sprawdzić ile nabywca ma za to wkrótce martwe ciało zapłacić. "It's ok to eat fish 'coz they don't have any feelings". No i konie. Skoro tak je kochałam to jakże miałabym je zjadać? A jeśli koniom dawałam prawo do życia to dlaczego nie krowom, świniom? To są tak oczywiste rzeczy a w naszej kulturze uczymy się ich nie widzieć.







10 komentarzy:

  1. Śliczne zdjęcia wynalazłaś do tego wpisu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wegetarianizm to jednak za mało, by nie odpowiadać za czyjąś śmierć i cierpienie. Ja dostrzegłam to chyba później niż Ty, w drugiej klasie liceum i pomogła mi w tym nie dedukcja, a lektura różnych anarchistycznych pism (jak to pewnie było z wieloma, zbuntowanymi dzieciakami w tym czasie). Poza tym było mi dużo łatwiej, nie tak banalnie łatwo,jak jest teraz, ale łatwiej. Przede wszystkim dzięki rodzicom, którzy od razu zaczęli gotować wegańskie rzeczy, choć wciąż jedzą zwierzęta, no ale czasy były inne i choć w moim małym miasteczku nie znałam innych wegan, to jednak mówiło się o tym znacznie więcej :) 10 lat wcześniej był myślę wegetarianizm popularny w pewnych kręgach eko-punkowych,ale o tym to ja nie mogłam nic wiedzieć bo miałam 6 lat :) Cieszę się jednak, że przyszło to do mnie w liceum, choć trochę przykro, że do tamtej pory zjadłam całkiem sporą ilość zwierząt (zwłaszcza ryb i kurczaków, choć pewnie uzbierałaby się może z tych skonsumowanych zwłok jedna świnia). Niemniej mam wrażenie, że wcześniej nie poradziłabym sobie z nieustanną koniecznością obrony przekonań, których dziś już nie trzeba bronić.
    Dziś zauważam, że coraz więcej ludzi zaczyna się wstydzić, że je mięso. Szukają na siłę jakichś argumentów... ale nie znajdują i coś ich w tym temacie uwiera, zwłaszcza gdy reagują dość agresywnie.
    Ciekawe jak to będzie za 21 lat :)
    Troszkę mam wrażenie za wolno rodzi się w naszym kraju świadomość cierpienia zwierząt... no ale analogicznie jest z ludźmi dyskryminowanymi z powodu różnych przesądów.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ulu, ale nie wszędzie na Zachodzie ta świadomość budzi się szybciej. W takiej Norwegii, moim zdaniem jest z tym znacznie gorzej. Wyspiarze bodaj najmocniej się zabrali za zmiany mentalne, co skutkuje wieloma ułatwieniami. Tak czy siak, dobrze, że się zmienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutne są te wszystkie listy wegan i wegetarian. Udowadniasz, że nie jesteś wielbłądem, a i tak każdy prędzej czy później choruje i umiera.
    Bardziej podoba mi się dzisiaj zobaczone: https://fbcdn-sphotos-f-a.akamaihd.net/hphotos-ak-snc7/10496_532148440148070_704168649_n.jpg W sensie podejście.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ładny wpis!:)
    /Gaweł

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja po 25 latach wegetarianizmu mam poczucie bezsilności. Tzn. nie zamierzam zacząć jeść mięsa, ale szczerze wątpię czy moja decyzja cokolwiek zmieniła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś zmieniła na pewno. I na pewno nie jest to zmiana zauważalna w skali globalnej. Ale mało co jest taką zmianą.

      Usuń
    2. Oj tam.. kropla drąży skałę. Ja jestem weganką, moi znajomi wegetarianie poprzechodzili na weganizm, ich znajomi też.. i tak się tworzy sieć ludzi, którzy być może będą wychowywać kolejne pokolenia w duchu wegańskim. Poza tym niby takie pojedyncze decyzje nic nie zmieniają, a jednak w przedszkolach, szpitalach, szkołach zaczynają się pojawiać wege opcje. Dziś obciachem jest jedzenie mięsa, mleka, jajek... jak ktoś je je, to zwykle przy znajomych weganach czuje się co najmniej głupio.
      Niemniej samo bycie weganem/-ką to zawsze za mało... trzeba weganizm promować swoją postawą, sposobem bycia, działaniem. Sama zmiana diety jest pomocna... ale to zawsze powinien być dopiero początek.

      Usuń
  7. @Anonimowy
    Ja stosunkowo niedawno przestałem jeść zwierzęta, ale zawsze towarzyszyło mi przekonanie, że to zmienia naprawdę sporo: zawartość mojej lodówki.

    OdpowiedzUsuń